----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

30 lipca 2014

Udostępnij znajomym:

'

W poniedziałek magazyn Money opublikował nowy ranking amerykańskich szkół wyższych. O ile niektóre z jego elementów są dobrze znane, to nowe, choć nie zaskakujące jest skoncentrowanie się na wymiernych skutkach studiowania. Nowy ranking odpowiada bowiem na pytanie, ile student będzie musiał zapłacić i ile pożyczyć by zdobyć dyplom, a także ile zdobyty dyplom będzie wart na rynku pracy, kiedy nadejdzie czas spłaty pożyczki.

Magazyn poddał analizie 665 szkół w oparciu o 17 czynników, w trzech równorzędnych kategoriach: jakości edukacji, przystępności czesnego i skuteczności zatrudnienia absolwentów. Wniosek jest zaskakujący: droższe szkoły wyższe nie kształcą więcej absolwentów niż podobne im, tańsze uniwersytety, a ich absolwenci wcale nie zarabiają więcej.

Zestawienie sporządzone przez magazyn Money podważa monopol rankingowy, który od dłuższego czasu posiadał w tym względzie U.S. News & World Report. Każdego roku magazyn ogłasza, po raz kolejny, że Harvard albo Princeton jest najlepszą amerykańską szkołą wyższą, a w najlepszym że obie szkoły są na tym samym poziomie.

W ostatnich latach wzrosła liczba rankingów, z których każdy prezentuje swoją własną definicję „najlepszego uniwersytetu”. Oto Playboy typuje najlepsze amerykańskie szkoły rozrywkowe, a Princeton Review prowadzi ranking w nie mniej niż 62 kategoriach, w tym pomocy finansowej i żywności oferowanej w miasteczkach uniwersyteckich.

W zestawieniu szkół sporządzonym przez magazyn Money, M.I.T., Stanford i California Institute of Technology znajdują się w pierwszej dziesiątce. Nie jest to zaskoczeniem. Ale w czołówce plasują się również Brigham Young, Harvey Mudd College i Babson College. Babson College, o którym większość nie słyszała, jest instytucją edukacyjną z Massachusetts, która specjalizuje się w przedsiębiorczości. Tymczasem w rankingu Money jest to najlepsza szkoła w Stanach Zjednoczonych.

W celu sporządzenia rankingu, magazyn Money ocenia szkoły wyższe w trzech równorzędnych kategoriach: jakości, przystępności i wyników. Ponieważ trudno jest zmierzyć jakość edukacji oferowanej przez szkołę wyższą, Money polega na wielu z narzędzi stosowanych przez U.S. News i inne rankingi, w tym wynikach SAT, statystykach dotyczących liczby studentów kończących szkołę, liczbie uczniów przypadających na jednego nauczyciela i procencie przyjęć. Te czynniki niewątpliwie faworyzują szkoły, które są majętne i ekskluzywne. Jak można łatwo przypuszczać, Harvard i Princeton znajdują się w czołówce listy uwzględniającej jakość edukacji.

Mierniki przystępności czesnego są dla kontrastu bardziej wyrafinowane niż proste środki pomiaru wydatków na studenta i publikowanej wysokości czesnego, które są faworyzowane przez inne rankingi. Magazyn Money rozpoczyna te pomiary od ceny netto, czyli czesnego i kosztów utrzymania, od których odejmowane są zniżki i instytucjonalne stypendia. Wynik mnoży się przez średnią liczbę lat potrzebną studentom do ukończenia szkoły w danej szkole. Ranking uwzględnia także wysokość pożyczek studenckich i finansowanego federalnie poziomu zadłużenia rodziców. W końcu, Money bierze pod uwagę pomiary poziomu niewywiązywania się z płatności.

To właśnie wyjątkowa przystępność czesnego wysunęła Webb Institute, małą szkołę wyższą na północnym wybrzeżu Long Island, na drugą pozycję rankingu Money. Każdy z dziewięćdziesięciu studentów Webb otrzymuje stypendium w wysokości pełnego czesnego na studia architektury i inżynierii morskiej, utrzymując koszty, zadłużenie i niewywiązywanie się ze spłat pożyczek na minimalnym poziomie. Poziom ukończenia szkoły jest tam również wysoki. Koszty są niezwykle niskie, zwłaszcza jak na prywatny uniwersytet. Czesne netto wynosi zaledwie $12,000, a do niewywiązywania się z płatności praktycznie nie dochodzi.

Trzecia kategoria oceny szkół wyższych jest najciekawsza, a z pewnością najbardziej kontrowersyjna. Magazyn Money definiuje wyniki niemal wyłącznie na podstawie tego ile studenci zarabiają po ukończeniu szkoły. Money posługuje się portalem Payscale, który umożliwia porównywanie wynagrodzeń z pracownikami na podobnych stanowiskach, jako źródło danych dotyczących zarobków.

Po pierwsze, Money ocenia każdą szkołę wyższą na podstawie średnich zarobków absolwentów w ciągu pięciu lat od ukończenia szkoły i ponownie po dziesięciu latach. Następnie, kalkuluje oddzielne wyniki, które dostosowuje do demograficznego przekroju populacji studenckiej i oferowanych kierunków akademickich. Na przykład, uniwersytet, który kształci wyjątkowo dużą liczbę nauczycieli szkół publicznych, będzie miał zarobki swych absolwentów nieco zawyżone. Koledż oferujący wiele kierunków z zakresu nauk ścisłych, które są zwykle lepiej opłacane, będzie miał zarobki swych absolwentów nieco zaniżone, by zapewnić obiektywność rankingu.

Na wyjątkowej konkurencyjności rynkowej absolwentów polega wyjątkowość Babson College, dowodzi ranking Money. Szkoła oferuje jeden kierunek bakalaracki z zakresu przedsiębiorczości. Jej absolwenci, którzy logują się na portalu Payscale, informują o zarobkach osiągających niemal $60,000 po skończeniu szkoły, a dziesięć lat później - $123,000. To wynagrodzenie zbliżone do odnotowywanego przez Harvard, Princeton, Stanford i Caltech. Ponieważ Babson nie jest tak selektywny jak te instytucje, a kierunki biznesowe nie są zwykle tak opłacane jak inżynieria komputerowa, to statystycznie dostosowane wynagrodzenia absolwentów Babson wyróżniają się. Kończą oni szkołę w ciągu sześciu lat, o osiem punktów szybciej niż w podobnych koledżach.

Ranking magazynu Money stanowi mieszankę elitarnych uniwersytetów posiadających koneksje z wysoce opłacanymi pozycjami konsultingowymi w zakresie finansów i zarządzania, i szkół takich jak Cooper Union i Colorado School of Mines, które są nastawione na specyficzne, dobrze opłacane profesje.

Definiowanie pozycji szkoły w rankingu poprzez skuteczność absolwentów w znajdowaniu dobrze opłacanej pracy pomija jednak ważne aspekty studiowania. Szkoły wyższe służą przecież nie tylko przygotowaniu do zawodu. Uniwersytety powinny klarować umysł i oświecać duszę. Ale zarazem wymagają słonych opłat czesnego w dolarach i nie sposób oferować dowody oświecenia umysłu, kiedy przychodzi pora na spłatę kolejnej raty pożyczki studenckiej.

Ranking magazynu Money jest na tyle wiarygodny na ile rzetelne są wykorzystywane przez niego dane. Tymczasem Matthew Chingos z Brookings Institution wskazuje na to, że szacunkowe wartości wynagrodzeń publikowane w ramach Payscale są o 14 procent wyższe niż kalkulacje sporządzane przy użyciu bardziej kompletnych zestawień statystycznych. Dysproporcja może wynikać z tego, że bezrobotni absolwenci nie mają zarobków do zarejestrowania na portalu. Ponieważ to ograniczenie odnosi się do wszystkich uniwersytetów, jest to mniejszym problemem dla instytucji plasujących się na wysokich pozycjach rankingowych.

Dla porównania, rząd federalny dysponuje danymi dotyczącymi wynagrodzeń większości pracowników, które są odnotowywane przez Social Security Administration. The Department of Education posługuje się już tymi danymi do ewaluacji programów w nastawionych na zysk szkołach wyższych i może z łatwością stosować to samo podejście do publicznych i prywatnych instytucji niedochodowych. Bardziej skomplikowaną kwestią jest pytanie w jaki sposób obiektywnie oszacować wynagrodzenia w koledżach posiadających zróżnicowane przesłania akademickie i populacje studenckie.

Kryterium wynagrodzeń absolwentów, zastosowane w przypadku rankingu magazynu Money, wydaje się zyskiwać na znaczeniu wraz z rosnącymi opłatami za czesne. Stopnie akademickie ciągle pozostają biletem wstępu do ekonomicznego sukcesu, więc rankingi dotyczące zarobków absolwentów różnych szkół wyższych wydają się naturalną tego konsekwencją.

Ranking magazynu Money jest reakcją na podstawowe pytanie milionów rodziców studentów szkół wyższych: jak znaleźć przystępną szkołę wyższą, która rzeczywiście pomoże w przygotowaniu studentów do dobrze opłacanych zawodów. Większość sondaży dowodzi, że ponad 70% rodziców niepokoi się o finansowanie nauki na uniwersytecie. Ponad jedna czwarta twierdzi, że opłaty za uniwersytet spędzają im sen z oczu. Sondaże pokazują także, że większość rodzin obecnie wierzy w to, że biorąc pod uwagę obecnie wysokie ceny, najważniejszym powodem edukacji uniwersyteckiej nie jest głębia myślenia, a znalezienie dobrej pracy gwarantującej bezpieczeństwo finansowe.

Nawet po wzięciu pod uwagę standardowego pakietu pomocy finansowej, koszt dyplomu ze szkoły publicznej dla studentów mieszkających na terenie danego stanu, którzy rozpoczynają naukę w roku bieżącym wynosi od $70,000 do $130,000, informuje magazyn Money. W szkołach prywatnych rachunek za studia wynosi od $120,000 do $250,000. Tymczasem według New York Federal Reserve, jedna trzecia absolwentów szkół wyższych jest bezrobotna albo zatrudniona na stanowiskach niższych od swych kwalifikacji.

Ranking Money oferuje kilka zasadniczych sugestii dla rodziców jak i studentów. Po pierwsze, cena ogłaszana nie jest ani wskaźnikiem jakości ani informacją o tym ile szkoła naprawdę kosztuje. W rzeczywistości, nie ma żadnej korelacji pomiędzy tymi jednostkami pomiaru, komentują autorzy rankingu. Magazyn Money wyjaśnia, że ponad połowa studentów otrzymuje zapomogi albo stypendia, które redukują koszty czesnego netto, a niektóre ze szkół wyższych o najwyższym czesnym oferują najwięcej dotacji. Jednocześnie w niektórych uniwersytetach o niskim czesnym studenci muszą przedłużać długość studiów o dodatkowy semestr lub kilka innych w celu sprostania wymogom dyplomu.

Edukacja wysokiej jakości przynosi pożądane rezultaty na wiele nieoczekiwanych sposobów, podsumowują autorzy rankingu. Wątpliwością pozostaje to w jaki sposób ją mierzyć. Jakość edukacji w rankingu magazynu Money jest kalkulowana w takich wskaźnikach jak liczba i jakość profesorów, akademickie przygotowanie studentów i liczbę studentów kończących studia. Aktywne techniki nauczania, szczególnie wymagający nauczyciele i nauczanie oparte na projektach badawczych, przyczyniają się do intensyfikacji nauczania. Zdaniem autora rankingu, Marka Schneidera, obecnie wice-prezydenta American Institutes for Research i prezydenta College Measures, potencjalni studenci powinni odwiedzić uczelnię przed podjęciem decyzji i uczestniczyć w zajęciach, aby zorientować się czy profesor przynudza, czy też studenci uczestniczą w wymagających zadaniach praktycznych.

Po trzecie, ważne jest zarówno to jaki wybierasz kierunek studiów jak i gdzie studiujesz. Rezultaty rankingu Money potwierdzają, że bez względu na to jaki uniwersytet wybierze student, kierunki ścisłe, technologiczne, inżynieryjne i matematyczne z większym prawdopodobieństwem przyniosą wyższe wynagrodzenie.

Magazyn Money poddał analizie zarobki rejestrowane na portalu Payscale w celu określenia wpływu stopni studentów, sytuacji finansowej rodziny i wyboru kierunku na przyszłe wynagrodzenie. Ranking dowodzi, że w ciągu pięciu lat od ukończenia szkoły absolwenci z 665 szkół wziętych pod uwagę zarabiają zwykle ponad $50,000, w porównaniu z mniej niż $40,000 w przypadku sztuk pięknych i nauk humanistycznych.

Autorzy zestawienia typują jednocześnie dziesiątki szkół pomagających studentom, którzy nie mając zacięcia technologicznego zdobywają dobre prace. Wśród 100 najlepszych szkół, które kształcą humanistów osiągających najwyższe zarobki, są Williams College (miejsce 14. w rankingu) i Manhattan College (miejsce 40.) w Riverdale, w Nowym Jorku, w których oceny SAT przekraczają 500, ale których zarobki wynoszą $110,000 po piętnastu latach od ukończenia szkoły. Autorzy rankingu sugerują więc, by użyć go jako narzędzie screeningowe w celu poszukiwania uniwersytetów, których praktyki pomogą w ukończeniu szkoły i osiągnięciu sukcesu zawodowego. Do praktyk tego typu należą uczestnictwo w klubach i personalne zainteresowanie ze strony dobrych profesorów.

Po czwarte, pomoc w zdobyciu zatrudnienia staje się obowiązkową częścią marketingowych zabiegów pozyskiwania potencjalnych studentów. Zwłaszcza programy, które zatrudniają studentów na płatnych stażach, mogą dramatycznie pomóc w osiągnięciu wysokich zarobków. To z tego powodu, dowodzi ranking Money, liczba pracowników działu zatrudnienia w przeliczeniu na jednego studenta, stanowi czynnik oceny szkoły wyższej. Niemal dwie trzecie kończących szkołę uczniów ostatniego roku, którzy odbyli staż, informuje o otrzymywaniu ofert pracy, co niemal dwukrotnie przewyższa liczbę studentów ostatniego roku, którzy nigdy nie odbywali stażu, donosi National Association of College and Employers.

Autorzy rankingu sugerują by potencjalni studenci wypytywali o szczegółowe dane dotyczące statystyk dotyczących staży i zatrudnienia, przyjęć do szkół medycznych i prac na Wall Street. O ile nie ułatwi to pracy pracownikom działu przyjęć, to wyposaży potencjalnych studentów w dane umożliwiające podjęcie właściwej decyzji. Najlepsze szkoły pomagają studentom w otrzymaniu stażów, łączą z pracującymi absolwentami, przeprowadzają próbne rozmowy kwalifikacyjne i oferują porady co do negocjowania zarobków.

W końcu, wszystkie dostępne informacje nie miałyby sensu, gdyby student nie czułby się w uniwersytecie na miejscu i nie byłby zmotywowany do korzystania z oferowanych środków i zasobów.

Ranking magazynu Money wydaje się łączyć dwa odmienne podejścia do studiowania. Pierwsze, które odchodzi od płacenia za przyjęcie w poczet elitarnych szkół wyższych, które straciły swój obywatelski i moralny kompas czy to w rezultacie lewicowych programów, czy to brutalnych sił rynku. Drugie, które postrzega studentów w najwęższy z możliwych sposobów, jako bardziej konsumentów czy pracowników niż obywateli będących w stanie zastanowić się nad okolicznościami w jakich żyją i odrzucić to co w nich niekorzystne i po prostu złe, a także namówić innych na zmianę.

Oczywiste jest to, że na studia nie idzie się tylko po to, by zdobyć intratną karierę zawodową, a stworzyć siebie, i to nie jako centrum wszechświata. Wiadomo przecież, że uniwersytety powinny kształtować i stymulować uczenie, z nadzieją, że to ostatnie będzie trwało do końca życia.

W rzeczywistości, wybór szkoły wyższej jest bardziej przypadkowy. Prawda wydaje się być gdzieś pośrodku. Pomiędzy racjonalizacją własnych pragnień i pozyskaniem względów elitarnych szkół wyższych. Z doświadczenia wnoszę, że jest to skok w przepaść, a raczej akt wiary. A płacić będziemy później.

Na podst. The Upshot, www.salon.com, Money, oprac. Ela Zaworski



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor