Jak pisałem w zeszłym tygodniu, w wywiadzie Grzegorza Chlasty „Czterech – Brochwicz, Miodowicz, Niemczyk, Sienkiewicz”, możemy znaleźć wiele informacji, które dosyć drastycznie pozbawiają nas złudzeń, co do historiograficznego dogmatu o „niepokalanym” wymiarze polskiej historii i Polaków jako takich:
„Jeśli mówimy o nierozliczeniu PRL-u, nie mówimy o jakichś tam esbekach. Nierozliczenie poprzedniego systemu to problem z Wydziałem „S” i „D”. Tu, dokładnie w tych miejscach, znajduje się mroczne oblicze PRL-u.” /s.121/
Jak wyjaśnia wcześniej Bartłomiej Sienkiewicz, obie wspomniane formacje, czy też centrale „S” i „D” funkcjonujące w ramach SB:
„powinny zostać potraktowane jak Gestapo. Grupa „D”, to jest wydział Piotrowskiego, w Departamencie IV. No i grupa „S”, utworzona jako między departamentowa struktura – wypuszczana przeciwko opozycji, aby dezintegrować, prowokować; są pewne poszlaki, że również dokonywali morderstw. Oba te wydziały to była tajna bezpieka w służbie, a więc najlepsi, najbardziej sprawdzeni towarzysze z ochotniczego naboru, na ogół szkoleni w Moskwie, przewidziani do działań z założenia sprzecznych z obowiązującym prawem, kanalie do najbrudniejszej roboty. Po dwudziestu dwóch latach nawet się nie pochyliliśmy nad sprawą, nikt palcem nie ruszył, aby dowiedzieć się, kto był w jednej lub drugiej formacji do końca.”/s.120/
Cały wywiad jest swoistym, nie wiadomo czy zamierzonym, czy też przypadkowym, „manifestem” pokoleniowego sposobu myślenia, pokoleniowej świadomości historycznego dziania się, odpowiedzialności, rozumienia obowiązku wobec państwa i ludzi, którym się służy. To właśnie „służenie” jest tą kategorią, która najlepiej definiuje intencje stające za organizowaniem nowych struktur tajnych służb i to właśnie ten termin najlepiej oddaje cały kontekst i motywacje działań tych czterech osób, które należy postrzegać poprzez pryzmat myśli społecznej i politycznej jaką uprawiał ksiądz profesor Tischner i jaką się poznawało z podziemnych wydań tekstów Karla Poppera.
To właśnie Tischner, wspomniany w książce przez Sienkiewicza, swą analizą człowieka uwikłanego w dylematy wolności i zniewolenia implikował pewne mechanizmy i konstrukty organizacyjne wcielane przez Czwórkę w życie. Jego słynna „Etyka Solidarności” i „Homo sovieticus” były tekstami powszechnie znanymi i dyskutowanymi. Podobnie było ze znajomością głównych tez myśli popperowskiej, które omawiali na wykładach zarówno Tischner jak i Życiński, a które jednoznacznie uczulały na traktowanie historii, jako ciągu logicznych i dających się przewidzieć zdarzeń, na których podstawie można budować pewne systemowe teorie czy koncepcje. Jak argumentował Popper w /Nędzy historycyzmu/:
- bieg dziejów ludzkich w znacznym stopniu zależy od rozwoju wiedzy;
- przyszłego rozwoju wiedzy nie da się przewidzieć żadnymi racjonalnymi czy naukowymi metodami;
- nie możemy zatem przewidzieć przyszłego biegu historii ludzkości, nie jest więc możliwa teoria rozwoju historycznego mogąca stanowić podstawę przewidywań”. (w: Sens Historii, R. Borkowski)
Całe to założenie słało w jaskrawej sprzeczności z oficjalną wtedy ideologią, która bez najmniejszych wątpliwości obiecywała świetlaną przyszłość ludzkości, jeśli oczywiście będzie się wcielało w życie idee tych, którzy mieli być wiecznie żywi, ale jak się miało niebawem okazać, ta „wieczność” miała zdecydowanie tymczasowy charakter. Nie trzeba specjalnie wysilać pamięci, by zdać sobie sprawę, że nikt sensowny nie wierzył w oficjalną demagogię historiozoficzną, co nie zmienia faktu, że było jednakowoż wielu „nie-sensownych”, którzy to, albo przez heglowskie ukąszenie, albo z czystej głupoty i oportunizmu, oddałi się przekonaniu, iż budować „świetlaną przyszłość komunizmu”, cokolwiek by to miało znaczyć, można i trzeba.
Pokolenie, a może raczej środowisko Czterech było dalekie od tego typu „ukąszeń”, czy to po lekturach Miłosza, Barańczaka i Besancon’a czy też po osobistych doświadczeniach z budowniczymi socjalizmu w ich pokojach przesłuchań, aresztach i więzieniach. Co ciekawe jednakowoż, ten typ często skrajnych przeżyć, ocierający się o cierpienie, upokorzenie, skazanie na różnego rodzaju restrykcje i zakazy nie pozbawił ich myślenia o kraju czy państwie wymiaru „idealnego”, na który składały się między innymi: ideowość i idealizm. To właśnie Popperowski „idealizm” i wiara w to, co jeszcze wczoraj wydawało się kompletnie niemożliwe, a dzisiaj było faktem określało podejście Czterech do rzeczywistości Polski po wolnych wyborach 4 czerwca 1989 roku. „Przyszłość bowiem jest otwarta i wszystko może się wydarzyć. Jesteśmy jednak odpowiedzialni za to, by uczynić co w naszej mocy, aby ukształtować ją jeszcze lepszą niż jest teraźniejszość. Tego rodzaju odpowiedzialność jest zaś możliwa tylko w warunkach wolności, bowiem w warunkach despotyzmu, dyktatury czy terroru ludzie stają się niewolnikami, a niewolnicy nie są w pełni odpowiedzialni za to, co czynią. Wolność oznacza więc jednocześnie odpowiedzialność. Wolność od despotyzmu jest największą ze wszystkich politycznych wartości, o którą musimy być zawsze gotowi walczyć i którą zawsze można utracić. (K. Popper, Nędza...)
Niezwykłe ciekawe w tym kontekście wypada komentarz Sienkiewicza dotyczący wydarzeń w Stoczni Gdańskiej, gdzie wszystko to, co ważne dla kraju miało swój dramatyczny początek:
„W Stoczni Gdańskiej, gdzie negocjowano porozumienia i było to napięcie rodzenia się nowego – nowej Polski, ale też nowego człowieka – równocześnie stał gipsowy Lenin. Nikt go nie wyniósł, nikt nie wyrzucił tego potwora za okno. Został włączony w ten krąg działania, świetnie to opisał Paweł Rojek w Pressjach. Na tym polega owa transgresja – rewolucja Solidarności była przekroczeniem granic, na które w sposób odruchowy skazuje nas natura, czyli kiedy ktoś używa wobec ciebie przemocy, ty odpowiadasz tym samym. A tymczasem rewolucja Solidarności nie wykluczyła Lenina, nie rżnęła czerwonych, nie przelała krwi, natomiast zaproponowała współudział w czymś lepszym. Spowodowała, że każdy człowiek, który wchodził w tę rewolucję, mógł o sobie dobrze pomyśleć, niezależnie od tego, kim był wcześniej. Teraz jesteś z nami i masz szansę stać się lepszy. Niech mi pan wskaże choć jedną taką historię w świecie. (…)
Pytanie jest istotnie retoryczne, ale w swej istocie skrywa swą „idealistyczną” naturę sposobu myślenia, doświadczenia, lektur, inspiracji, wpływów i tego wszystkiego, co składa się na unikalność „polskiej rewolucji” – niesłychanie skutecznej, a przecież szokująco bezkrwawej, jeśli porównany ją chociażby do wydarzeń lat poprzednich:
„I nagle zrobiliśmy dokładnie to, co było marzeniem Polaków w 1830, 1863, 1905 i 1944 roku. I to bez jednego wystrzału! Absolutny fenomen na skalę światową” /s.131/
(kontynuacja w przyszłym tygodniu)
Książka dostępna w księgarni: www.domksiazki.com
Zbyszek Kruczalak
'