----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

20 sierpnia 2014

Udostępnij znajomym:

'

Wkrótce. Czyli biorąc pod uwagę realia rynku i proces testowania nowych technologii najwcześniej za kilkanaście lat, a prawdopodobnie później. Rząd federalny poinformował kilka dni temu, że czynione są przygotowania do wprowadzenia odpowiednich wymogów wobec producentów samochodów. Na razie wiemy, że teoretycznie jest to możliwe oraz pomogłoby w uniknięciu tysięcy wypadków śmiertelnych rocznie.

"Rozmowa" samochodów polegałaby na ciągłej wymianie informacji przesyłanych drogą radiową. Chodzi między innymi o pozycję pojazdu, kierunek ruchu, prędkość, itp.

Wyposażone w podobny system samochody analizowałyby napływające dane i ostrzegały kierowcę przed niebezpieczeństwem. Nasz samochód "widziałby" inny pojazd mający przejechać skrzyżowanie na czerwonym świetle, nawet jeśli ukryty byłby on za zakrętem. Wiedziałby o gwałtownie hamującym samochodzie przed nami, nawet jeśli znajduje się on kilkadziesiąt metrów przed nami i oddziela nas od niego kilka innych pojazdów, w których jeszcze nie zapaliły się światła stop.

Możliwość porozumiewania się samochodu wynosiłaby kilkaset metrów wokół nas.

Jeśli do rozbudowy systemu włączyłyby się poszczególne miasta, powiaty i stany, to w krótkim czasie podobne nadajniki pojawiłyby się w sygnalizacji świetlnej i na poboczach dróg. Ostrzeżenia dotyczyłyby nie tylko poruszających się pojazdów, ale również warunków drogowych przed nami, czy niebezpieczeństwa na drodze.

Proponowany system niezależny jest od czujników i zabezpieczeń spotykanych już teraz w niektórych pojazdach z tzw. wyższej półki, które są elementami autonomicznych samochodów przyszłości. Systemy te mają ze sobą współpracować i uzupełniać się, dzięki czemu potrafiące poruszać się bez udziału człowieka auta stałyby się jeszcze bardziej bezpieczne.

Naukowcy z National Highway Traffic Safety Administration oceniają, że nowa technologia pozwoliłaby na uniknięcie co najmniej 592 tysięcy wypadków wynikających ze skrętu w lewo i pokonywania skrzyżowań wyposażonych w sygnalizację świetlną, w wyniku których życie traci obecnie ponad tysiąc osób każdego roku. Dlatego NHTSA przygotowuje już wstępny projekt wytycznych dla producentów i importerów aut i lobbuje za ich wprowadzeniem na terenie całego kraju.

Sekretarz transportu, Anthony Foxx, nazywa proponowane rozwiązanie "kolejnym wynalazkiem chroniącym życie". Według niego najbliższa zmiana będzie rewolucyjna, bo z urządzeń i systemów pozwalających na większe bezpieczeństwo w razie wypadku, zaczynamy myśleć o unikaniu samych wypadków.

Rok, może dwa?

Dłużej. Znacznie dłużej, niestety. Po pierwsze producenci pojazdów muszą system przetestować i zacząć montować go w nowych samochodach. Następnie z dróg muszą zniknąć poruszające się po nich obecnie pojazdy. Dopiero gdy większość samochodów będzie ze sobą "rozmawiała" dostrzeżemy korzyści płynące ze zmian.

Poza zwiększeniem bezpieczeństwa zużywać będziemy mniej paliwa i prawdopodobnie unikniemy wielu kroków. System pozwoli na płynną jazdę w równych odległościach. Będzie to wyglądało trochę jak samochodowy pociąg poruszający się po pasie ruchu, z tym, że wagonikami będą pojazdy czterokołowe.

Niewątpliwie wraz ze wzrostem bezpieczeństwa spadnie radość z jazdy. Dla wielu osób taki porządek na drodze będzie kolejną forma kontroli, choć na razie nie mówi się o zakazie jazdy w innym stylu.

National Highway Traffic Safety Administration zapewnia, że informacje wysyłane przez nasze pojazdy nie będą zawierały danych personalnych, a jedynie te dotyczące ruchu. Poza tym ma być odpowiednio zabezpieczony. Problem w tym, że tam gdzie pojawia się komputer, pojawia się również możliwość ingerencji z zewnątrz. Na pewno pojawią się tacy, którzy będą chcieli naśladować przesyłane informacje i powodować celowe zamieszanie na drodze, co z kolei może okazać się niebezpieczne.

Cena?

Wbrew pozorom nie będzie ona wysoka. W tej chwili ocenia się, że w 2020 roku wyposażenie nowego samochody w taki system to ok. 350 dolarów. Niewiele więcej kosztować będzie zamontowanie go w samochodzie wyprodukowanym wcześniej. Jednak wraz z doświadczeniem i masową produkcją koszt będzie coraz niższy.

Organizacje zrzeszające producentów chwalą pomysł, jednak nie wypowiadają się na temat planowanych przez rząd rozporządzeń. Zasugerowano jednak Federalnej Komisji Komunikacji, by zarezerwowała już teraz zakres 5.9 GHz, który w przyszłości byłby przez samochody wykorzystywany do "rozmów".

Samochód przyszłości

Nie zmieni się on w najbliższym czasie. Będzie miał gumowe opony, jednostkę napędową i kabinę dla pasażerów. Będzie jednak znacznie mądrzejszy. Poza wspomnianą komunikacją, będzie potrafił przemieścić się z punktu A do B bez naszego udziału. Producenci samochodów od lat pracują nad w pełni zautomatyzowanym autem, w którym kierowca będzie tylko spełniał funkcję kontrolera urządzeń pokładowych i w razie czego przejmował sterowanie. Data pojawienia się w powszechnym użytku takich samochodów jest bliższa, niż się nam wydaje.

General Motors zapowiedział, że Cadillac już w 2015 r. będzie częściowo autonomicznym pojazdem, co oznacza, że wiele decyzji na drodze będzie podejmował bez pytania o zgodę kierowcy. Do końca obecnej dekady ma on być w pełni zautomatyzowany.

Audi i BMW prowadzą podobne, niezależne próby. Efekt tych prac możemy już podziwiać. Automatyczne BMW porusza się na razie po zamkniętym torze, ale zmodyfikowana wersja Audi TT już pokonuje górskie szlaki.

Projekt firmy Google jest chyba najbardziej zaawansowany. Uzbrojone w czujniki Toyoty Prius pokonały już około miliona mil po drogach całego kraju i w 2013 r. władze Nevady i Kalifornii wyraziły zgodę, by kilka osób z zarządu tej firmy podróżowało nimi codziennie do pracy. Bliski zgody na włączenie do ruchu zautomatyzowanych pojazdów Google`a jest Waszyngton, D.C.

Możemy na razie traktować te wszystkie informacje jak ciekawostki. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że już wkrótce na pasie obok nas może pojawić się samochód, którego kierowca będzie zagłębiony w lekturze porannej gazety.

Specjaliści z uznanego Institute of Electrical and Electronics Engineers twierdzą, że do końca 2040 r. aż 75% pojazdów poruszających się po amerykańskich drogach będzie w pełni niezależnych od człowieka siedzącego na fotelu kierowcy. Już za niecałe 30 lat z poboczy dróg zaczną znikać znaki i sygnalizacja świetlna, które będą po prostu zbędne. Może się nawet zdarzyć, że niepotrzebne nam będą jakiekolwiek dokumenty potwierdzające umiejętność prowadzenia pojazdu kołowego.

RJ



'

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor