----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

02 września 2014

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

– C.. cc... co mam zameldować pułkownikowi? – niemal szeptem wydukał szeregowiec.

– Zamelduj, że porucznik Gawlik i Nikołajew stawią się u pułkownika bezzwłocznie – dobiegło go zza gazety.

– Odmeldowuję się!

Młody człowiek zniknął za drzwiami.

– Sprawdzam – Gawlik rzucił na stół pieniądze.

Położył przed Bułatowem karty, jedną po drugiej. Maks prezentował się imponująco. Gubenko pokiwał głową z uznaniem. Andriej jeszcze przez kilka sekund patrzył w swoje karty, a potem zaczął je wykładać, podobnie jak Adam, jedną po drugiej. Dziewiątka... druga dziewiątka... trzecia dziewiątka... Adam zamarł. Gruzin trzymał w dłoni jeszcze dwie. Rzucił okiem na Gubenkę i przeniósł wzrok na Gawlika. Na stole pojawiła się kolejna karta. Również dziewiątka.

– No, kur.. mać! – skomentował nad wyraz trafnie Polak. Wstał z krzesła. – Misza, rusz dupę, idziemy do Iwanowa!

Nikołajew wyjątkowo niechętnie złożył „Prawdę”, a potem zwlekł się z sofy i podążył za przyjacielem.

Bułatow zabrał się za układanie pieniędzy, a Gu­benko wstał od stołu i podszedł do stolika z gazetami.

Porucznicy stanęli na baczność przed pułkownikiem i zasalutowali.

– Porucznik Nikołajew i porucznik... – zaczął meldować Miszka.

– Zamknij się – przerwał zniecierpliwiony pułkownik. – Nie śpieszyliście się, łajzy. Pewnie znowu chleliście albo rżnęliście w karty na pieniądze, chociaż wiecie, że nie wolno.

– Nie, towarzyszu pułkowniku – odpowiedział Gawlik.

– Co „nie”?

– Nie chleliśmy.

Misza z trudem powstrzymał uśmiech.

– Gawlik, nie wkur... mnie, bo stracę cierpliwość! – Iwanow nie miał ochoty na żarty. – Jest robota. Mamy człowieka od Pustuma. Trzeba od niego wyciągnąć, gdzie teraz jest Pustum z oddziałem. Tym zajmie się Niekołajew.

– Jakieś sugestie, towarzyszu pułkowniku?

– Mamy jego żonę i dwie córki. Bierz czterech ludzi, śmigłowiec i wiesz, co masz robić...

– Tak jest.

– Najpóźniej za godzinę masz meldować przez radio, gdzie szukać Pustuma.

Miszka zasalutował i wyszedł z gabinetu pułkownika.

– Lecisz ze mną, Gawlik – Iwanow postukał palcem wskazującym w leżącą na stole mapę wojskową. – Ta wioska wspiera Pustuma i jego oddział. Muszę wiedzieć, gdzie gnoja szukać. Polecimy i zweryfikujemy to, czego dowie się Nikołajew. Musimy sprawdzić, żeby się nie władować w zasadzkę. Pomożesz mi.

– Rozumiem, towarzyszu pułkowniku.

– Pamiętaj, że to są wrogowie. Nie możemy sobie pozwolić na litość.

– Pamiętam – odpowiedział Polak ponuro. Jego ton nie wróżył nic dobrego.

– Ludzie i śmigłowce czekają. Broń weźmiesz po drodze, a ja zaraz do was dołączę.

Gawlik wiedział, co ma robić. Nie była to dla nie­go żadna nowość, nieraz już uczestniczył w takich akcjach. Odmeldował się, a pułkownik pochylił się nad mapą.

Kobieta miała na sobie niebieską afgańską burkę, która zasłaniała jej całe ciało, łącznie z twarzą – ob­serwowała otoczenie przez gęstą siatkę na wysokości oczu. Podobnie ubrana była jej starsza, może dwunastoletnia córka. Młodsza, około pięcioletnia dziewczynka ubiorem w niczym nie przypominała matki i siostry. Za strój służyła jej długa do kostek czarna suknia z grubego płótna, przepasana czerwonym kawałkiem materiału.

Brodaty Afgańczyk miał związane z tyłu ręce. Siedział spokojnie oparty o ścianę śmigłowca. Miał poobijaną twarz i krwawe ślady na szyi – po torturach, które nie przyniosły spodziewanego efektu. Żołnierze nie spuszczali go z oczu, jako że był wyjątkowo niebezpieczny. Gdy maszyna wzniosła się kilkaset metrów nad ziemią, Nikołajew skinął na jednego ze swoich ludzi – żołnierza armii afgańskiej wiernej władzom w Kabulu. „Gdzie jest oddział Pustuma?”, zapytał ten w języku paszto. Jeniec zignorował skierowane do niego słowa, wpatrując się w otwartą przestrzeń na zewnątrz helikoptera. Szczyty gór przesuwały się powoli za oknem.

Porucznik spodziewał się takiej reakcji, a właściwie jej braku. Dlatego w końcu tu był. Skinął na dwóch innych żołnierzy. Ci chwycili siedzącą spokojnie kobietę i zdarli z niej ubranie. Jej córki zaczęły rozpaczliwie zawodzić. Kobieta krzyczała, próbując wyrwać się oprawcom, lecz silny cios w twarz odebrał jej chęć walki. Z rozbitego nosa popłynęła krew. W końcu rozebrali ją do naga. Afgańczyk zawył jak dzikie zwierzę i poderwał się na równe nogi, lecz porucznik kopnął go w usta. Mężczyzna wypluł dwa przednie zęby, silne ramiona dwóch żołnierzy przytrzymały go na miejscu. Pozostali dwaj powlekli kobietę do otwartych drzwi i wypchnęli ją na zewnątrz, a potem podnieśli mężczyznę i zmusili go, by patrzył, jak spada. Po krótkiej chwili jej nagie ciało roztrzaskało się o skały. Jeniec dyszał ciężko, wpatrując się we wrogów nienawistnym wzrokiem.

– Spytaj go jeszcze raz – polecił oficer.

Mężczyzna w odpowiedzi plunął rodakowi w twarz. Żołnierz afgański zamachnął się i zdzielił go w tył głowy.

– Jak sobie chcesz – powiedział beznamiętnie porucznik. – Teraz tą.

Żołnierze natychmiast zdarli burkę ze starszej dziewczynki. Nie stawiała oporu, łkając głośno. Po chwili podzieliła los matki, a krzyk spadającego w przepaść dziecka świdrował mózg mudżahedina. Zacisnął usta, trzęsąc się w bezsilnej rozpaczy.

– Powiedz mu, że mała będzie następna. I spytaj, gdzie jest Pustum z oddziałem.

Żołnierz posłusznie wykonał rozkaz. Bojownik wycedził kilka zdań, z ust płynęła mu krew.

– Pękł. Są dwadzieścia kilometrów na północ od wioski, o której mówił pułkownik. Siedzą w grotach.

– Wiesz dokładnie gdzie?

– Wiem, towarzyszu poruczniku. Znam tamte tereny.

– Idź do pilota i przekaż mu informacje. Pułkownik czeka.

Rosjanie wypędzili wieśniaków z domów. Mieli rozkaz strzelać bez ostrzeżenia w razie jakichkolwiek oznak buntu lub gdyby któryś z Afgańczyków chciał uciekać. Już na samym początku akcji od strzałów w głowę padło trzech ludzi, a pozostałych stłoczono w centralnej części wsi.

Sierżant przywlókł za kołnierz przewodniczącego miejscowej starszyzny, stawiając go przed Iwanowem i Gawlikiem. Był to mężczyzna około sześćdziesięcioletni. Patrzył hardo na Rosjan, a w jego oczach nie widać było cienia strachu.

Podbiegł do nich radiotelegrafista.

– Towarzyszu pułkowniku! Właśnie dostaliśmy informacje od porucznika Nikołajewa. Złamali tamtego Afgańczyka. Podał dokładną lokalizację od­działu Pustuma. To mniej więcej tutaj – pokazał zwierzchnikowi miejsce na mapie.

– Bardzo dobrze – ucieszył się Iwanow. – To teraz te informacje zweryfikujemy. Spytaj, gdzie jest teraz Pustum – zwrócił się do tłumacza.

cdn

Marek Kędzierski – autor powieści sensacyjnych, które szybko zdobyły sobie rzesze wiernych fanów



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor