"Bij słowo kiedy odstaje”
Tymoteusz Karpowicz
Biesiada Poetycka Grupy Arka, która odbyła się w piątek 29 sierpnia 2014 r. w Alibaba Retro w Chicago, ponownie dowiodła jak bardzo są potrzebne spotkania poetyckie nie tylko dla piszących ale również licznie zgromadzonej publiczności. W gronie kilkunastu autorów znalazł się również gościnnie przebywający w USA poeta z Polski - Kazimierz Józef Węgrzyn. Oprócz niego wystąpili: Władysław Jan Burzawa, Zofia Bukowska, Wiesława Sykut, Małgorzata Gozdek, Elżbieta Wałkuska Chojnowska, Marian Bagiński (z poezją Klemensa Górskiego), Ziemowit Stawiarski, Izabela Trzaska, Marian Włodarski (z poezją ks. Czesława Polaka), Mira Zaniewska, Leonard Gogiel, Halina Cieślik, Anna Jeleń (z poezją Kazimierza J. Węgrzyna), oraz Leszek Bałdyga. Mira Szabła uświetniła ten wieczór poezją śpiewaną, Marek Kalinowski wykonał podkład muzyczny, a spotkanie prowadziła Elżbieta Chojnowska.
Poniższe wiersze czytane były na ostatniej Biesiadzie Grupy Poetyckiej ARKA.
WIERZBOWE SUMIENIE
najpierw pokochać trzeba to najbliżej
ojca i matkę próg i szelest mowy
którą mówiłeś ufnie pierwszy pacierz
kiedy najbliżsi pochylali głowy
krajobraz wrosły w ciebie tak głęboko
że każdym nerwem czułeś jego znamię
że kiedy płakał ptak krwawiło drzewo
jakby i tobie ktoś zadawał ranę
najpierw pokochać trzeba to najbliżej
by zapuściło głęboko korzenie
by kiedy przyjdzie choroba zwątpienia
zawsze bolało wierzbowe sumienie
by patyk słowa jak wierzbowa witka
wetknięty czule polskie serce zmienił
i w nas wyrastał na przekór niewierze
tym polskim znakiem — bieli i czerwieni...
Kazimierz Józef Węgrzyn
GARNITUR ŻYCIA
Noszę garnitur zwany życiem
szyty na obraz i podobieństwo moje
od urodzenia
Na łokciach powycierany
od ciągłego rozpychania się
Na kolanach podarty
od częstego padania
I cały w plamach
jakich nie sposób
oczyścić
Noszę garnitur zwany życiem
choć przyciasny
boję się
że wkrótce
z niego wyrosnę
Władysław Jan Burzawa
PAMIĘCI POETY
Słowo umarło
i ożyło słowo
prowadzonego
na rzeź
Zamieszkało
pośród naszej
małej codzienności,
pragnie zrozumieć
od nowa, uciec od
dręczących cieni,
woła milczeniem
Nad światem
krążą róże
zielone, czarne,
czerwone
I kiedy pąki
wstępują w niebiosa,
przez otwarte
okno głos matki
przywołuje syna
Teraz, dopiero teraz
jest blisko słów
o miłości, prawdzie,
pięknie
Słów co tonęły jak
wieczorne słońce
kiedy jeszcze był
młody a może
już bardzo stary
Jeszcze nie kończy
rozmowy, na drodze
do innych odwiedza
siebie, piętrzą się
jak katedry stosy
niewysłanych myśli,
a już przeminęła epoka
Ze ściśniętym
gardłem pustki
betonowych ścian,
nadal szukamy między
życiem i śmiercią
światłem i ciemnością
człowiekiem i ludożercą
Małgorzata Gozdek
Redaguje Elżbieta Chojnowska
e-mail: elachojnowska@yahoo.com
'