----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

03 września 2014

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download
'

Malaysia Airlines utraciły w tym roku dwa samoloty, w których życie straciło 537 osób. Spece od marketingu tej firmy postanowili odrobić nieco straty spowodowane mniejszym zainteresowaniem podróżami na pokładach tego przewoźnika i ogłosili konkurs zatytułowany "Co najbardziej chciałbym zrobić lub zobaczyć zanim umrę".

To nie żart, ale jak najbardziej poważny efekt pracy fachowców od promocji. Akcję ogłoszono w Australii i Nowej Zelandii, a zwycięzcy, czyli twórcy najbardziej płodni, otrzymać mogli w nagrodę przelot do wybranego miasta świata lub iPada. Po internetowej burzy jaka się rozpętała promocję usunięto, ale jak ktoś dobrze poszuka w Google, to znajdzie kopię zgłoszenia.

Widzimy, że codzienne przeglądanie gazet i portali internetowych czasami przynosi niespodziewane rezultaty, w postaci wiadomości, w które trudno jest uwierzyć. Kolejna zaczyna się tak:

W pewną mroźną, listopadową noc, w małym miasteczku Palestine w stanie Arkansas zginął wojskowy samochód terenowy, znany jako Humvee...

Informacja ta jest o tyle ciekawa, że należał on do lokalnego departamentu policji strzegącego bezpieczeństwa i porządku w rejonie zamieszkałym przez 700 osób. Pojazd ten policjanci otrzymali od Pentagonu w ramach programu przekazywania lokalnym samorządom nadwyżek i demobilu z sił zbrojnych. By dostać się do Humvee kluczyków nie potrzeba, a instrukcję jego obsługi szybko znaleźć można w internecie. Zrobił to więc pewien młody człowiek, który po triumfalnym przejeździe przez miasto zrobił kilka ósemek po polach w okolicy własnego domu i rozpoczął regularną eksploatację pojazdu.

To, że ktoś mógłby ukraść ten samochód policjantom nigdy nie przyszło do głowy, więc aż  tydzień zabrało zorientowanie się, że ktoś im go podwędził. Zrobili to, co nakazuje regulamin. Blokady na drogach, dochodzenie w celu ustalenia sprawcy. Jakiś myśliwy wskazał im miejsce w lesie, gdzie Humvee stał owinięty wokół drzewa. Tak zakończyły się przejażdżki złodzieja. Humvee służy teraz jako składnica części zamiennych do nowego, identycznego pojazdu, który w ramach zadośćuczynienia Palestine Police Department otrzymał niedawno od Pentagonu.

Ktoś może zapytać, jakim cudem policji ukradziono opancerzony samochód z wielkim napisem POLICE na drzwiach?

Nie powinno nas to dziwić, bo w okresie ostatnich kilku lat w podobnych okolicznościach zginęły jeszcze co najmniej trzy podobne pojazdy, z tym że nie zostały do dziś odnalezione. Poza tym policjanci z małych miasteczek według oficjalnych danych nie mogą doliczyć się czternastu sztuk karabinów M16, jedenastu sztuk M14, co najmniej 21 pistoletów i 10 strzelb dużego kalibru. Cała ta broń pochodziła z wojskowych darów.

My zastanawiamy się nad pochodzeniem nielegalnej broni na ulicach, a rząd rozdaje ją jak oszalały.

Owszem, jak ktoś coś zgubi to teoretycznie nie może dostać już z Pentagonu nic więcej. Chyba,  że zgłosi to w okresie 24 godzin. Wtedy nie ma problemu. Jeśli jakiś departament zostanie skreślony z listy odbiorców drogiego sprzętu wojskowego z powodu bałaganu lub kradzieży, to nie musi też oddawać tego, co już dostał. Dlatego sławny szeryf Joe Arpaio z powiatu Maricopa w Arizonie po zagubieniu karabinu maszynowego i Colta nie musi oddawać pozostałych 89 sztuk M16. Dlatego maleńki departament z powiatu St. Francois w Missouri może dalej otrzymywać ciężki sprzęt i broń, mimo że skradziony z ich parkingu Humvee posłużył komuś w kilkunastu napadach rabunkowych.

Pentagon podobno współpracuje już z ponad 8,000 departamentów w całym kraju. Przekazano im sprzęt warty kilkadziesiąt miliardów dolarów. Jednocześnie wmawia nam się, że system działa dobrze, wszystko jest pod kontrolą i pieniądze podatników nie marnują się...

Poinformowani zostaliśmy też w tym tygodniu, iż uczniowie amerykańskich szkół mają problem z rachowaniem. Brooking Institute zbadał sprawę i potwierdził, że znalezienie osoby do pracy wymagającej znajomości matematyki graniczy z cudem, czyli zajmuje dwa razy więcej czasu, niż zatrudnienie przedstawiciela jakiejkolwiek innej, nie związanej z umiejętnością liczenia profesji. Oczywiście chodzi o więcej, niż rachowanie, ale zostało to w wiadomościach uproszczone, by osoby mające problemy z rozumieniem tekstu też się w problemach narodowych orientowały.

Chodzi o to, że szkoły w tym kraju nie produkują wystarczającej liczby absolwentów kierunków technicznych. Podobno winny jest sposób nauczania polegający na pasywnym przekazywaniu instrukcji. Rządowe programy też nie pomagają. W 2009 r. prezydent Obama publicznie ogłosił, że kształcenie w tym kierunku będzie jednym z priorytetów jego administracji. Od tego czasu przepaść matematyczna pomiędzy studentami z USA i innych krajów powiększyła się. Tak właśnie działa rząd.

Trudno jednak wymagać od szkół, by lepiej kształciły uczniów, skoro same nie są w stanie niczego upilnować. Przykład ze stanu Maryland. Tamtejsze szkoły średnie, a przynajmniej te o bardziej zasobnym budżecie, postanowiły wkroczyć w XXI wiek i na boiskach położyć sztuczną murawę. Można jej używać przez cały rok, zawsze jest zielona i nie trzeba jej pielęgnować jak żywej, więc oszczędności niesamowite.

Już w tydzień po wymianie nawierzchni, ale jeszcze przed uroczystym oddaniem boiska do użytku, w jednym z liceów pracownicy zajmujący się pielęgnacją terenu skosili sztuczną trawę. Rozumiem, że można kosiarką wjechać na sztuczny dywan z rozpędu, ale po kilku metrach chyba każdy w miarę rozgarnięty człowiek zauważy różnicę. Futbolowe boisko to już nie przypadek. Poza tym od ludzi profesjonalnie zajmujących się zielenią wymagamy, by wiedzieli jak trawa wygląda. A my tu mamy pretensje, że matematyków jest za mało lub, że policjanci gubią karabiny maszynowe, a linie lotnicze chciałyby poznać nasze marzenia przed śmiercią...

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
rafal@infolinia.com



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor