Jak już pisałem w pierwszej części tego artykułu, Bela Hamvas bawi się w arystotelesowskie podziały i kategoryzacje, ułatwiając nam zrozumienie tego, czym jest kultura i to nie tylko wina, ale kultura w swej ogólności, bo przecież poznając sztuczne kategoryzacje, etykiety, koncepty i modele teoretyczne jesteśmy w samym centrum tego, czym ONA jest, czyli próbą uprawiania, kształcenia, dbania i działania człowieczego, które dystansuje nas od naszej pierwotnej zwierzęcości. Stąd Hamvas pisze dalej:
„Jeśli ktoś chciałby – na podstawie tradycji – zbudować tabelę najbliższych odpowiedników, może to uczynić w następujący sposób:
KREW – Słońce, niedziela, A, czerwony, złoto, 1
PIWO - Księżyc – poniedziałek, C, biały, srebro, 2
WODA – Merkury, środa, F, żółty, rtęć, 7
HERBATA/KAWA – Mars, wtorek, G, fioletowy, żelazo, 4
MLEKO – Wenus, piątek, C, zielony, miedź, 5
OLIWA – Jowisz, czwartek, D, niebieski, cyna, 6
WINO – SATURN, SOBOTA, CZARNY, OŁÓW, 3
Według tej tabeli poszczególne płyny posiadają intelektualny, siedmiokrotny związek z siedmioma najważniejszymi elementami, a mianowicie z ciałami niebieskimi, z dniami tygodnia, z tonami dźwiękowymi, z kolorami tęczy oraz z siedmioma cyframi”. (s. 24/25) Czyż nie jest to absolutnie cudowna kategoryzacja, otwarta na dopełnienia, modulacje i wszelkie inne poprawki, które przyjdą nam do głowy, szczególnie wtedy, gdy jesteśmy już mocno zaawansowani w smakowaniu tego, co w winie unikalne?
Hamvas jest perfekcjonistą i osobą skrajnie pedantyczną, bo jak twierdzi „porządek jest nie tylko piękny, ale i niezwykle pożyteczny. (…) Porządek istnieje wówczas, kiedy wszystko ma swoje miejsce (…) według wiedzy sakralnej symbolem drobiazgowej pedanterii jest planeta Saturn (…) Saturn jest planetą złotego wieku, kiedy to każda istota znajdowała się na swoim miejscu i cieszyła się pełnią życia (…) Saturn jest symbolem rajskiego ładu. I dlatego właśnie ta planeta związana jest z trójką, która jest liczbą umiaru, i z winem, które może przenieść człowieka z naszego zwariowanego świata w ład złotego wieku. (s.25/26)
Hamvas jest pełen tęsknoty za doskonałością, za idealnym światem, za człowiekiem idealnym i za winem idealnym, za filozofią idealną – co to jednak u niego znaczy? Przecież doskonale wiemy, że „idealność” jest zawsze pożądana, ale w swej istocie niemożliwa (żeby nie powiedzieć nie-ludzka) w ludzkiej rzeczywistości. Jest wyłącznie atrybutem boskości. Wprawdzie mamy zakodowane jej poczucie, ale jedynie jako ideę, której wyobrażenie może mieć nieskończoną liczbę realizacji (zatem nie jest doskonałe, zgodnie z założeniem, że doskonałe jest tylko to, co jest jedno jedyne). Hamvas jednakowoż wierzy, iż złoty wiek może być przywrócony, gdy „uporządkujemy świat”, bo „porządek jest kluczem do świata – twierdzi opętany idea Saturna pedant. Świat odzyska swój prawdziwy sens, jeśli zostanie uporządkowany, jeśli każda rzecz będzie na swoim miejscu. Każda filozofii dąży do tego samego. (s.26.27) Ta nadzwyczajnie mocna tęsknota za ułudą czasów złotego wieku jest z pewnością wynikiem osobistych doświadczeń filozofa. Życie nadzieją na powrót przeszłości, czy też wiara w „lepszość” przeszłości jest zawsze obecna w sytuacji rozczarowania, odrzucenia i baraku akceptacji teraźniejszości a czasy, w którym przyszło żyć autorowi „Filozofii wina” były dla niego nadzwyczajnie niełaskawe, nieuporządkowane, i chaotyczne.
Być może właśnie dlatego ta mocna tęsknota za rzeczywistością ładu, tak jaskrawo widoczna we wspomnianych kategoryzacjach i strukturyzowaniu wszystkiego, o czym Hamvas pisze, jest swoistą terapią pozwalającą utrzymać wiarę w sens życia:
We wstępie do książki Tadeusz Olszański pisze tak: „Bela Hamvas był niezwykłym człowiekiem. Wybitnym. Doświadczył niemal wszystkiego co najgorsze w naszym stuleciu. Dwóch światowych wojen i to nie na zapleczu, lecz na frontach. Wysiedlenia, zbombardowania domu, utraty tego, co było dla niego najważniejsze - księgozbioru i rękopisów. Wreszcie wyrzucenia z pracy, wygnania i zakazu publikacji. Nie przeżył dyktatury, która zakneblowała mu usta. Nie doczekał opublikowania imponującego dorobku, liczącego powyżej dziesięciu tysięcy stron maszynopisu. Nic dziwnego, że gorycz przeżyć skłoniła go do przekonania, że kryzys obejmuje wszystkie obszary bytu - religię, kulturę, tradycję i prowadzi do załamania etyki, co niesie za sobą nieobliczalne konsekwencje. Jego dzieła - zarówno proza beletrystyczna, jak i eseje - zaczęły się ukazywać dopiero kilkanaście lat po śmierci, w przededniu upadku komunizmu. Najpierw na Węgrzech, a następnie w całej Europie i Stanach Zjednoczonych. Zyskał miano jednego z największych myślicieli naszego wieku nie tylko w swojej ojczyźnie”.(s.5, nowe wydanie, 2013)
Bez względu jednak na to, czego doświadczył, nieustannie podejmował próby odnalezienia kategorii konstytuujących epokę złotego wieku, a przynajmniej dążył do zakotwiczeni myślenia w idei „doskonałości” tego, co było kiedyś możliwe, a co sami na własne życzenie straciliśmy. Hamvas jakkolwiek sugeruje, że ta strata nie musi być nieodwracalna. Wydaje się, że jest bliski temu, co swego czasu napisał profesor Kołakowski w swym urokliwym tekście zatytułowanym "Klucz niebieski, albo opowieści biblijne zebrane ku pouczeniu i przestrodze":
"A jednak - powtarzam - [świat] jest naprawdę wielkim, imponującym dziełem. Dowodów na to jest dużo i jestem gotów przedstawić je w stosownej chwili. Faktem jest w każdym razie - co jest sprawą główną przy ocenie - że świat nadaje się do pewnej naprawy i że przy olbrzymich wysyłkach olbrzymiej masy ludzi można na nim dokonać malutkich zmian na lepsze; historia, wbrew wszystkiemu, daje pewne świadectwa przemawiające za takim poglądem." (s.6)
Zarówno Kołakowski, jak i Hamvas nie pozbawiają nas tym samym nadziei na możliwość obcowania z „idealnym”, którego póki co nie możemy doświadczyć, ale zawsze możemy mieć nadzieję, iż uda się nam naprawić to, co sami zepsuliśmy. Możemy tego dokonywać na wiele różnych sposobów, choćby przez wspomniane już „porządkowanie” czy choćby przez spotykanie się z innymi i niekończące się rozmowy przy winie. Bo to właśnie wino jest tym swoiście boskim i przez to wyjątkowym (bo doskonałym, jak wszystko co boskie) płynem, (przypominam - WINO – SATURN, SOBOTA, CZARNY, OŁÓW, 3), który pozwala nam zajrzeć w istotę rzeczywistości, w środek siebie i drugiego człowieka. I jakkolwiek, musimy pozbyć się złudnego wrażenia, że istnieje coś takiego jak wino idealne samo w sobie, to przecież może ono być idealne dlatego, iż wpisuje się w pewien moment, swoisty i unikalny nastrój, nastawienie i oczekiwania modyfikowane przez chwilę, w której akurat to, a nie inne wino pijemy.
Mówił o tym swego czasu Paweł Białęcki w trakcie rozmowy o „Filozofii wina”. Ten nadzwyczajnie utalentowany znawca win, w tym szczególnie szczepów węgierskich, które określa jako te, dla których ma wyjątkowe miejsce w swym sercu, opisując z czułością niektóre z nich zwraca jednocześnie uwagę na nowe doświadczenia i smaki. Białęcki podkreśla, że choć nie ma czegoś takiego jak wino idealne, to istnieje jakkolwiek coś, co można określić mianem bycia w „chwilowej doskonałości upajania się”. Ten moment określany przez splot różnych elementów, które się na niego składają (ludzie, z którymi pijemy, pogoda, potrawy, temat rozmowy, miejsce spotkania, specyficzna okazja i wiele innych) zostaje często zapamiętany na długo albo na całe życie właśnie dlatego, że był swoiście „doskonały”, swoiście, bo wino, które temu momentowi towarzyszyły w innej sytuacji, inni ludzie mogliby uznać z pewnością za dalekie od „perfekcji”. Paweł Białęcki przytacza zresztą fenomenalny przykład swoistego nakładania się, nawarstwiania i przenikania w kulturze uprawy, wytwarzania i picia wina:
„Altesse zwany również Rousette - jedna z podstawowych winorośli w rejonie Sabaudii, oraz częściowo Szwajcarii daje wino w młodości zimne jak lodowiec szwajcarski, a w wieku dojrzałym osiąga bardzo intrygującą dojrzałość i nuty dojrzałych owoców i ziół. Jest to zupełnie wyjątkowy szczep, bardzo podobny w swojej charakterystyce do węgierskiego furminta, również dość powściągliwego w młodości i bujnego po kilku latach. Delikatnie się oksyduje w odpowiednich warunkach ujawniając nuty słone, orzechowe, które doskonale wspierają, ujawniający się również z wiekiem, dojrzały owoc. W połączeniach z potrawami kilkuletnie Altesse rewelacyjnie współgra w zestawieniach z foie gras, zupą grzybową, sosem kurkowym i aromatami lasu – między innymi igliwiem i jałowcem oraz żywicą sosny”.
Filozofia wina, Bela Hamvas, 2014 (publikacja dostępna na stronie: www.domksiazki.com)
(ciąg dalszy w przyszłym tygodniu)
Zbyszek Kruczalak
'