----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

10 września 2014

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...
'

Rozpoczął się właśnie ostatni etap wyścigu na stanowisko gubernatora. Stary dowcip o wyskakujących z otwieranej lodówki politykach przestanie nas śmieszyć. Będą wszędzie. Ich reklamy opanują wszystkie media, szpalty w gazetach zapełnią się opracowaniami, analizami i wróżbami. Znów wysłuchamy miliona obietnic i zapewnień. Dzięki ciężkiej pracy obydwu sztabów i pieniądzom sponsorów dowiemy się o kilku ukrywanych dotąd wstydliwych epizodach z życia każdego kandydata. Takie kąski trzymane są na odpowiednią chwilę...

Nie mamy wyjścia, musimy tego wszystkiego słuchać, oceniać i wyciągać wnioski. Bez tego trudno nam będzie podjąć właściwą decyzję.

W przypadku urzędującego gubernatora właściwie wszystko wiemy, jego strategia jest podobna jak ostatnio, może nieco bardziej agresywna, prawdopodobnie realizacja programu przebiegać też będzie w sposób nam już znany.

Jeśli chodzi o republikańskiego kandydata mamy nieco nowości, bo to osoba w polityce nowa, do tego zamożna, co wzbudza spore zainteresowanie.

Startujący w wyborach rozmawiają z nami o wszystkim - miejscach pracy, pieniądzach, podatkach, zdrowiu, sympatiach z dzieciństwa i stosunku do mniejszości seksualnych. Po czym wracają do pieniędzy, bo tak naprawdę w ostatnich czasach tylko to interesuje wyborców, którzy potem oddając głos i tak kierują się całkowicie czym innym.

Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę, że stan Illinois nie ma pieniędzy i nie zapowiada się, by je w najbliższej przyszłości miał. Nie, biedny nie jest. Dochody ściągane tu z podatków w normalnych warunkach zapewniłyby niezłe funkcjonowanie kilku innym, lepiej zarządzanym stanom. Problemem u nas są wydatki. Tak prawdę mówiąc, to żaden z kandydatów na razie nie powiedział mi w jaki sposób zamierza je zmniejszyć. Domyślam się, że Quinn zrobić tego wcale nie ma zamiaru, natomiast Rauner w obawie przed utratą części głosów nawet na torturach nie przyznałby się komu ma zamiar trochę zabrać. A miejsc takich jest wiele.

Na przykład dotacje dla biznesów, z których Illinois słynie. Niektórzy mówią, że tylko tu można bez większego wysiłku wycisnąć od rządu kilka milionów. Wystarczy tylko otworzyć biuro, obiecać stworzenie 20 miejsc pracy, po czym zagrozić wyprowadzką.

Nie bardzo rozumiem jak w warunkach wolnego rynku jakikolwiek rząd może dopłacać do funkcjonowania prywatnego interesu z pieniędzy podatników. Niektórzy twierdzą, że to pomaga w tworzeniu miejsc pracy, zatrzymuje najbardziej dochodowe biznesy i wpływa na wyższy dochód w postaci korporacyjnych podatków.

Inni mówią, że tworzenie w taki sposób miejsc pracy jest fikcją, pieniądze wydawane i pobierane się znoszą, a zasada wolnego rynku jest łamana.

Weźmy na przykład Wal-Mart. Sieć otrzymała w różnych stanach pomoc finansową w wysokości ponad 1.2 miliarda dolarów. Chodziło o ulgi podatkowe, niższe ceny gruntów, etc. W zamian firma zatrudniała mieszkańców danej okolicy, dostarczała im tańszych produktów i odprowadzała należny, pomniejszony o ulgi podatek. Problem w tym, że na każde 100 stworzonych przez tę firmę miejsc pracy likwidowano co najmniej 50 w mniejszych firmach, które z gigantem nie były w stanie konkurować. Możemy dokonać wielkiego skrótu i powiedzieć, że dzieje się to z pomocą podatników i za ich pieniądze. Ogólnie dostępne dane mówią, że Wal Mart przyczynił się do 30-40% spadku liczby mniejszych sklepów w rejonach, gdzie powstawały jego oddziały.

W całym kraju tysiące dużych korporacji otrzymuje miliony dolarów pomocy w różnej formie. Niektóre radzą sobie nieźle, inne wymagają ciągłej reanimacji. Wszystkie jednak dzięki nam rozwijają się, gdy tymczasem mniejsze firmy nie mogące liczyć na podobną pomoc ogłaszają bankructwo.

Ustaliliśmy już, że rząd nie jest nieomylny i zasada ta dotyczy również wyboru strategicznych partnerów biznesowych. Każdy stan znany jest z produkcji czegoś lub określonego rodzaju usług. Niektóre z niczego nie są znane, a chcą. Północna Karolina na przykład postanowiła, że stworzy na swoim terenie cybernetyczny przyczółek. Ściągnięto więc Apple i Google. Obydwie firmy otrzymały po około 300 milionów postaci umorzonych podatków na okres 30 lat. Owszem, biura tych firm powstały, pracuje w nich kilkadziesiąt osób, a Północna Karolina potęgą cybernetyczną nie jest i długo nie będzie.

Przykładów marnowania publicznych pieniędzy jest wiele. Można zastanawiać się, na jakiej podstawie podejmowane są takie decyzje. Wszystko staje się jasne, gdy pomyślimy o lobbystach. W ostatnich latach namnożyło się specjalistów od lokalizacji biznesów. To ludzie, którzy wyciągają od stanu ile się da, po czym przekonują kogoś do otworzenia tam jakiegoś przyczółka na doskonałych warunkach. Płacą oczywiście obydwie strony. Świetny interes, bo niektórzy liczą sobie nawet równowartość 30 procent wynegocjowanych ulg. W Illinois specjalizują się w takim doradztwie byli legislatorzy i urzędnicy wysokiego szczebla. Jak słyszymy, że ktoś nam znany z lokalnej polityki przechodzi do prywatnego biznesu, to prawdopodobnie zostaje lobbystą.

Chciałbym, by obok szkolnictwa, prywatnych majątków i korupcji w urzędach porozmawiano z nami przed wyborami również o tym. Pieniądze wydawane w Illinois na ulgi dla firm rozwiązałyby problemy budżetowe połowy stanu i pozwoliły na załatanie połowy dziur w ulicach. Jak to jest, że stojące na krawędzi bankructwa Illinois zatrzymuje i wciąż przyciąga kolejne wielkie firmy, gdy ich przedstawiciele twierdzą, iż prowadzenie tu biznesu jest zbyt ryzykowne ze względu na spore prawdopodobieństwo wzrostu podatków?

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
rafal@infolinia.com



'

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor