Uniwersytety z całego kraju z otwartymi ramionami witają studentów zagranicznych. Powody są podobno dwa – kulturowy i finansowy. Na niektórych kampusach w Los Angeles już co dziesiąty uczeń to osoba pochodząca z innego kraju. W pozostałych stanach zaczyna to wyglądać podobnie.
Z najnowszego raportu Open Doors wynika, że w chwili obecnej na amerykańskich uczelniach naukę pobiera już 819,644 osób spoza granic USA. Jeszcze wyższą liczbę przedstawia Urząd Imigracyjny, który informuje o 966,333 osób przebywających w kraju na wizie studenckiej (dane ze stycznia 2014).
Napływ zagranicznej młodzieży to ratunek dla wielu uczelni znajdujących się w finansowych kłopotach. Niemal wszystkie otrzymały w ostatnich latach niższe sumy z budżetów stanowych lub od prywatnych sponsorów. W latach 2008 – 2012 pomoc finansowa dla szkół wyższych obniżyła się w kraju o ponad 10 proc. – donosi Center for the Study of Education Policy mający siedzibę w Illinois State University. największe cięcia odnotowały uczelnie w Arizonie, gdzie tamtejsza legislatura ograniczyła pomoc finansową aż o 36 proc.
Luki te pomagają wypełniać opłaty od zagranicznych studentów, głównie z Azji i zwłaszcza z Chin. Prezydent University of Illinois, Robert Easter, w sierpniowym wywiadzie dla Chicago Tribune poinformował, że uczniowie z Chin stanowią tam już prawie 10 proc. osób pobierających naukę i stanowią ważny element balansowania budżetu.
Szkoła ta prowadzi nawet w wybranych miastach Chin coroczne spotkania z chętnymi do nauki w USA i już na miejscu dokonuje zapisów.
W roku szkolnym 2012-2013 dzięki zagranicznym studentom ekonomia USA wzbogaciła się aż o 24 miliardy dolarów – donosi U.S. Department of Commerce.
Poza gotówką uniwersytety zyskują jednak coś jeszcze. Wielokulturowość wnosi do starych uczelni świeży powiew, a same szkoły stają się rozpoznawalne poza granicami USA. Autorzy raportu po raz kolejny podkreślają, że studenci z całego świata, którzy uczą się w Stanach Zjednoczonych także przyczyniają się do rozwoju amerykańskiej nauki i badań, a dzięki międzynarodowej edukacji tworzą się silne i trwałe więzy między Stanami Zjednoczonymi i przyszłymi przywódcami na całym świecie.
Pojawia się jednak, niewielki na razie, problem. Wraz z napływem młodzieży z zagranicy uczelnie zmieniają nieco styl kształcenia, dostosowując go do ich oczekiwań. Niektórzy dochodzą nawet do wniosku, że potrzeby młodzieży międzynarodowej wypierają potrzeby lokalnych studentów. Szkoły będą więc musiały wkrótce zdecydować, jaką droga chcą podążać, gdyż uczeń pozostający w USA niekoniecznie oczekuje od wykładowców tego samego, czego wymagają od nich studenci na przykład z Azji.
Uczelnie muszą nauczyć się balansować, bo mimo, że liczba obcokrajowców pobierających naukę na uniwersytetach i collegach w USA jest każdego roku coraz wyższa, to w dalszym ciągu stanowią oni zaledwie 5 proc. wszystkich studiujących w tym kraju.
Naukę w USA najczęściej wybierają obywatele Brazylii, Chin, Francji, Indonezji, Iranu, Meksyku, Rosji, Arabii Saudyjskiej, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Wenezueli i Wietnamu. Nieco mniej przybywa do Stanów Zjednoczonych studentów z Indii, Korei Południowej i Japonii.
Najchętniej obcokrajowcy wybierają studiowanie na uniwersytetach i collegach w Kalifornii. Poza tym popularne są szkoły w Nowym Jorku, Indianie, Illinois, Pensylwanii, teksasie, Massachusetts i Florydzie.
RJ
'