----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

02 października 2014

Udostępnij znajomym:

Niels Gerson Lohman przebywał akurat w Montrealu, gdy przed powrotem do domu zdecydował się na ostatnią podróż. Jadąc do Nowego Orleanu chciał na swój sposób pożegnać się ze zmarłym rok wcześniej ojcem, który za życia grając na trąbce miał jedno marzenie – odwiedzić miasto, gdzie narodził się jazz.

Jego wcześniejsze wyjazdy do różnych krajów świata miały na celu zebranie wiedzy i poznanie ludzi, co chciał wykorzystać w powstającej właśnie kolejnej książce. Odwiedziny Orleanu miały mieć nieco inny charakter.

Niels przygotował się dobrze. Zamówił wcześniej bilety na podróż pociągiem, hotele, a także lotniczy bilet powrotny do Montrealu, skąd za kilka tygodni odlatywał samolot do Amsterdamu.

Pierwszy etap podróży prowadził do Nowego Jorku. Kiedy pociąg minął wielki znak mówiący „Witamy w Stanie Nowy Jork” skład zatrzymał się na krótką kontrolę graniczną. Do przedziału weszli agenci imigracyjni.

Każdy, kto nie był obywatelem USA lub Kanady kierowany był do wagonu, w którym odbywało się przeglądanie dokumentów, kontrola celna i wypełnienie dodatkowego, zielonego druku. Niels tam właśnie został skierowany.

Kiedy przyszła kolej na młodego Holendra, będący w podobnym do niego wieku urzędnik imigracyjny wziął w dłoń paszport, w którym znajdowały się dziesiątki pieczątek z przejść granicznych z ostatniego roku.

Najpierw zainteresował się Sri Lanką. Zapytał, co Niels tam robił. Holender odpowiedział, że zwiedzał, pływał na desce surfingowej i odwiedzał przyjaciela, który jest architektem.

Następnie zainteresował się pieczątkami z Singapuru i Malezji.

Co tam robiłeś? Czy nie są to kraje islamskie? – zapytał urzędnik.

Malezja chyba tak, ale nie Singapur. To mieszanka kultur i bardzo futurystyczne miasto. Do Singapuru pojechałem głównie z powodu lokalnej kuchni” – odpowiedział Niels.

Jasne, a Malezja?”

Tu młody człowiek zaczął wyjaśniać, że loty do tego kraju i późniejsze połączenie z Singapurem jest znacznie tańsze, niż lot bezpośredni.

Następnie urzędnicy, bo zebrało się ich już kilku, odkryli wizę z Jemenu.

Co do cholery robiłeś w Jemenie?”

Pojechałem na niewielką wyspę Socotra, która nie jest częścią leżącego na głównym lądzie Jemenu. Wyjątkowe miejsce pod względem flory i fauny, nazywane Galapagos Bliskiego Wschodu” – odpowiedział zgodnie z prawda Niels.

Nie bałeś się”

Tu Holender przyznał, że tak, bo cały tamtejszy obszar znajduje się pod kontrolą Al Kaidy.

W tym momencie urzędnik przerwał przeglądanie paszportu, zanim dotarł do pieczątek z innych krajów arabskich. Rozpoczęło się przeszukiwanie bagażu. Sześciu mężczyzn przeglądało telefon, laptop, iPad i aparat fotograficzny. Znaleźli karty pamięci, które koniecznie chcieli przejrzeć. Ich podejrzenia wzbudził płaszcz przeciwdeszczowy. O tej porze roku nikt ich przecież nie używa.

Po krótkiej naradzie nakazano mu opuścić pociąg i postanowiono prowadzić dalsze przesłuchanie w odpowiednim pomieszczeniu. Na jego pytanie o dalszą trasę Niels usłyszał, że po wszystkim wsadzą go do autobusu jadącego w zaplanowanym przez niego kierunku. Pouczono go jeszcze, że nie jest aresztowany i nie musi się niczego bać. Po czym białym vanem, pod eskortą, odwieziono do budynku straży granicznej.

Ponieważ Niels bywał w wielu krajach, gdzie traktowano go w różny sposób, na razie jeszcze nie martwił się.

Ponowna kontrola, tym razem bagażu plus osobista. Bardzo dokładna. Następnie zdejmowanie odcisków palców, co nie bardzo wychodziło, w związku z czym oficer z przekąsem skomentował, że Holender chyba jednak jest przestraszony.

W związku z ograniczeniem miejsca muszę następne pięć godzin streścić słowami: kolejne przeszukania, rozmowy, potwierdzanie tożsamości i dokładne przeglądanie zawartości wszystkich urządzeń elektronicznych, łącznie z sms-ami w telefonie. Niels podał wszystkie osoby, z jakimi miał ostatnio kontakt, rodzinę i znajomych. Łącznie z jego agentem nieruchomości w Holandii.

W czasie kolejnej rozmowy zainteresowano się wyznawaną przez Nielsa religią. Wytłumaczył, że wychowany został w wierze katolickiej po matce, choć jego ojciec był Żydem.

Po co Żyd pojechał do Jemenu?” – nie ustępowali agenci.

Ale ja nie jestem Żydem” – tłumaczył Niels.

A w co sam wierzysz?”

Młody mężczyzna wyjaśnił, że nie praktykuje żadnej religii i nie ma sprecyzowanych poglądów religijnych, co chyba było poważnym błędem, bo mógł przecież powiedzieć, że wierzy w wolność słowa.



Minęła kolejna godzina, gdy wreszcie drzwi otworzyły się z hukiem, do środka wpadło dwóch urzędników, którzy kazali Nielsowi zbierać wszystkie swoje rzeczy. Oddali mu telefony i inne elektroniczne zabawki. Zapytani, za ile odjeżdża autobus odpowiedzieli, że nie posiadają takiej informacji. Powiedzieli natomiast, że mają wrażenie, iż ma on więcej powiązań z krajami, z którymi nie są w przyjacielskich stosunkach, niż z własną ojczyzną.

Dlatego postanowili odstawić go na granicę z Kanadą.

Mamy jeszcze jednego. Ten jest z Holandii” – powiedzieli po dotarciu na miejsce do kobiety w mundurze kanadyjskiej straży granicznej. Patrzyła ona na Nielsa ze współczuciem, ale nie komentowała zdarzenia. Przyniosła mu kawę i papierosa.

Niels Gerson Lohman musiał w przeszłości przekupywać urzędników w kilku skorumpowanych krajach, wytrzymywać długie rozmowy i odpierać ataki o szpiegostwo. Zawsze w końcu go wpuszczano. Obywatel Unii Europejskiej, pisarz, muzyk i podróżnik, poległ na granicy amerykańskiej. Dlatego nigdy tu nie wróci.



Miłego weekendu.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor