----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 października 2014

Udostępnij znajomym:

"To fabryki zarazków" - mówi o chicagowskich szkołach publicznych nauczyciel z podstawówki położonej w zachodniej części miasta. Uczy od 1977 r. i nigdy nie widział tam większego brudu - Nigdy jeszcze nie było tak źle".

Ostatnio klasy i korytarze w jego szkole nie były zamiecione po zajęciach, w związku z czym następnego dnia wszędzie widoczne były sterty śmieci.

Jego opinię podzielają nauczyciele z innych części miasta, z których większość nie chce podawać tożsamości w obawie przed reperkusjami ze strony władz oświatowych.

 

Od kilku lat CPS otrzymują coraz mniej pieniędzy, w związku z czym konieczne było w ubiegłym roku zamknięcie 49 szkół, a także sprywatyzowanie wielu ich funkcji. W prywatne ręce oddano część stołówek, opieki nad dziećmi, czy zarządzanie gruntami i budynkami. Okazało się jednak, że zmiany te wpłynęły na pogorszenie jakości posiłków i czystość w placówkach oświatowych.

"Zaczyna nam brakować papieru toaletowego, widzimy coraz więcej robactwa, kosze na śmieci są przepełnione i nie są opróżniane całymi dniami, a w niektórych przypadkach tygodniami" - mówią pracownicy szkół w Chicago.

Nauczyciele z niektórych szkół, zwłaszcza na południu i zachodzie miasta, od kilku lat bezskutecznie starają się o reperację cieknących dachów. W szafkach dla uczniów pojawiły się pluskwy, a ogólny brud sprawia, że coraz więcej osób rezygnuje z prysznica po zajęciach wychowania fizycznego.

"Chcę znaleźć się z powrotem na zewnątrz w momencie wchodzenia do środka. Wszystko śmierdzi. Jest wstrętnie i ma to wpływ na moje zdrowie. Jeśli ja nie mogę skupić się na wykładaniu, jak uczniowie mają skupić się na pobieraniu nauki?" - pyta jeden chicagowskich z nauczycieli.

 

Skargi związane są z wynajętą w lutym firmą Aramark z Filadelfii, która na podstawie umowy z Chicago Public Schools przejęła część obowiązków związanych z utrzymaniem czystości w budynkach. W ostatnich miesiącach wieloletni pracownicy przywiązani do konkretnych placówek są przydzielani do lotnych grup, które wykonują swe obowiązki przemieszczając się z miejsca na miejsce. Na pewno CPS i Aramark są w stanie dzięki temu zaoszczędzić. W szkołach jednak coraz mniej jest osób zajmujących się na stałe sprzątaniem. Do tego mówi się o zwolnieniu części odpowiedzialnych za to pracowników.

 

Odpowiedzialny w CPS za codzienne funkcjonowanie szkół Tim Crawley, porównywał umowę z Aramark do sposobu, w jaki funkcjonuje sieć restauracji Jimmy John`s. Zdejmując z dyrektorów szkół odpowiedzialność i nadzór nad ekipami sprzątającymi zapowiedział, że lotne ekipy będą błyskawicznie reagowały na potrzeby pozostawiając szkoły czystsze, a do tego wszystko będzie tańsze.

 

Nie wyszło. Wiele szkół jest w znacznie gorszym stanie, niż wcześniej. Część osób nie mając innej możliwości, zaczęło dyskutować na ten temat na mikroblogach i portalach społecznościowych, dodając wspólny znacznik #CPSfilth. Do wielu wiadomości dołączają zdjęcia brudnych łazienek, klas, czy stołówek.

W jednej ze szkół na południu nauczyciele zaczęli sami kupować mydło i papier toaletowy do łazienek. Znowu proszący o anonimowość pracownicy szkół mówią o stosach śmieci, wokół których krążą wielkie muchy.

 

Przeprowadzane wśród nauczycieli i dyrektorów sondaże potwierdzają wszystkie te doniesienia. Większość respondentów stwierdza, że warunki sanitarne w szkołach są w tym roku znacznie gorsze. Podobna opinia panuje wśród rodziców.

 

Problem poruszony został na wrześniowym spotkaniu Chicago Board of Education. Tydzień później CPS oraz Armarak poinformowały, że wniesione zostaną poprawki do podpisanego kontraktu. Zamiast planowanego zwolnienia we wrześniu 468 osób zajmujących się w szkołach sprzątaniem, postanowiono zwolnić 290 osób w październiku.

Przedstawiciele Armarak zapewniają, że robią, co mogą, by zapewnić w szkołach wymaganą czystość. Podobno nawet szkolą pracowników CPS w użyciu nowych, lepszych i przyjaznych środowisku urządzeń.

 

Trzyletnia umowa Chicago Public Schools z firmą Armarak opiewa na 260 milionów dolarów. To o prawie 50 milionów mniej, niż w podobnym okresie CPS wydałoby na utrzymanie stałych pracowników zajmujących się sprzątaniem szkół.

 

Aramark już wcześniej pracował z CPS. W 2013 r. przejął część stołówek w szkołach i zaopatrywał je w posiłki dla uczniów. Dzięki temu dystrykt jest w stanie zaoszczędzić około 12 milionów dolarów rocznie.

Jednak wielu rodziców i nauczycieli mówi, że jakość posiłków obniżyła się. Chodzi zwłaszcza o owoce i warzywa, które często nie nadają się do jedzenia.

Wspomniany wcześniej Tim Crawley, odpowiedzialny za funkcjonowanie CPS, całą odpowiedzialność za umowę z Aramark wziął na siebie. Zaznacza jednak, że mimo pojawiających się problemów większość szkół jest czysta, a posiłki w nich są wysokiej jakości. 

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor