----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

09 października 2014

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Szczególnym rysem tego pustoszenia jest jego osobisty charakter; ono jest ku mnie skierowane, ono /mówi ty/, ale umieranie kryje sprzeczności, jest /uaktywnioną pustką/, pustoszeniem /mnie tykającym/, ja zaś nie rozumiem, jak może pustka działać. Pustka przybrała pozór mocy zwyciężającej pełnię, którą jestem, a która jest bezsilna. Zbliżając się ku mnie, wchodząc coraz głębiej i bezwzględnie we wszystko, co jest najgłębiej moje, umieranie odsłania mi możliwość zrealizowania się drugiej sprzeczności: ogołocenia mnie ze mnie samego, którego ostatecznym wyrazem będą moje zwłoki. Tego także nie rozumiem. Na pierwotnym przeżyciu irracjonalności śmierci wyrasta trwoga. Wyrasta także protest przeciwko śmierci. Zarówno trwoga jak i protest należą do szczególnych śmiertelnych nastrojów (konstytuujących całość, lub jakoś tę całość zabarwiających) świadomości umierającego.

Okoliczność, że istotą umierania jest irracjonalne pustoszenie, którego ostateczny kres działania nie jest mi wiadomy, stanowi, jak zauważyłem, podstawę trwogi i nastrojów jej pokrewnych oraz podstawę protestu, którego jądrem jest metafizyczne rozstrzygnięcie w takim lub innym kierunku. Sprawami tymi będziemy się musieli pokrótce zająć.

Fenomen aktywnego pustoszenia jest z góry zadany i nie jest też ufundowany na jakimś bardziej podstawowym przeżyciu. Na nim dopiero mogą się nadbudowywać przeżycia reaktywne, będące spontaniczną odpowiedzią świadomości na fakt umierania. Przeżycia te są dwojakiego rodzaju - odpowiedzią na umieranie jest trwoga i męstwo, rozpacz i nadzieja, samotność i poszukiwanie komunii z drugim. Poprzez nie odsłania się do końca ambiwalentny charakter śmierci. Śmierć jest możliwością, a umieranie utajoną walką, ale nie to wysuwa się na pierwszy plan.

W przytoczonym, wyżej tekście Heideggera znajdujemy uwagę, że śmierć stawia człowieka w obliczu ogołoconego /ja/. Oznacza to, że fenomen umierania dany nam jest jako fenomen /zewnętrzny/ w odniesieniu do naszej głębi, naszego /ja/. Widzi to także J.P. Sartre:

Śmierć jest czystym faktem, jak urodziny; przychodzi ku nam od zewnątrz i przemienia nas od zewnątrz.”

Zazwyczaj proces umierania rozpoczyna się od ciała. Możemy wtedy zaobserwować, jak znikają pierwotne więzy solidarności między ludzkim /ja/, czyli tym, kim człowiek jest, a jego ciałem, czyli tym, co człowiek /ma/. Gdy narasta choroba i ból człowiek godzi się nawet na amputację części swego ciała, wierząc, że zabieg nie naruszy w niczym jego bezwzględnie własnej osobowości. Fenomen zmienionej solidarności z własnym ciałem i fenomen /zewnętrzności/ umierania dostarczyły prawdopodobnie podstaw dla jednej z metafizyk śmierci, która przyjmuje, że śmierć polega na odłączeniu duszy od ciała. Ostateczne odłączenie duszy od ciała byłoby w tej perspektywie końcowym aktem zerwania więzów solidarności z tym, co się zbuntowało przeciwko pragnieniom /ja/. Rys zewnętrzności umierania możemy uchwycić porównując ze sobą zjawiska /ja chcę/ i /ja umieram/.

/Chcę/ wytryska z głębi mojej jaźni, tymczasem /ja umieram/ znaczy, że pustoszenie przychodzi do mnie. Nawet w przypadkach samobójstwa umieranie nie wyłania się z /ja/ jako jego naturalny owoc, lecz trzeba człowiekowi sprowokować do działania zewnętrzne w stosunku do niego siły.

Umieranie ogołaca /ja/ stopniowo i konsekwentnie. Umiejscawia je w kręgu śmiertelnych nastrojów towarzyszących wewnętrznej walce. Walka jest walką /ja/ i walką o /ja/. Będąc walką /ja/ wciąga ona to /ja/ pozytywnie w swe wiry. Będąc walka o /ja/ wyłącza to /ja/ z akcji, osamotniając je tym samym i stawiając w obliczu samego siebie. Wśród śmiertelnych nastrojów towarzyszących umieraniu spotykamy na pierwszym miejscu trwogę i jej przeciwieństwo – męstwo.

Trwogę wyróżnia od strachu to, że jej przedmiot jest nieokreślony, absurdalny, w wyniku czego samo jej pojawienie się nosi piętno absurdu. W trwodze zagrażająca jest próżnia, pustka.

Nie wiem, czym jest to, przed czym się trwożę”.

Tym nadciągającym jest /rzeczywistość/ utworzona ze sprzeczności. Nie widzę też żadnego miejsca, w którym mógłbym się schronić, ponieważ to, co nadciąga jest tak inne – nic, co znam nie może być dla niego barierą. Czuję tylko wewnętrzny skurcz, jakąś próbę ucieczki donikąd, hamowaną przeświadczeniem, że przecież ucieczka nie ma sensu. Jeżeli ma odejść trwoga, musi odejść pustoszenie. Trwoga jest, że użyjemy ulubionego powiedzenia Heideggera, /sposobem istnienia/ pustoszenia świadomości, ale granice trwogi, podobnie jak granice pustoszenia nie są nam ostatecznie znane, ponieważ nie potrafimy nawet wyobrazić sobie sytuacji, w której my cali bylibyśmy naszą trwogą. Ostatecznie jest to tylko doznanie, a wszelkie doznania opisują nas od zewnątrz.

Męstwo różni się od odwagi tym, czym trwoga od strachu, ponieważ przedmiot męstwa jest podobnie nieokreślony.

O ile przedmiotem trwogi – ściśle mówiąc – jest uaktywnione pustoszenie, które /mówi TY/, o tyle przedmiotem męstwa jest każda możliwa przygoda. Cokolwiek może się zdarzyć, jestem gotowy przyjąć próbę. Gotowość ta jest pozytywną ekspresja mojego jestestwa, chociaż jej siła działania nie sięga tak daleko, aby wykluczyć wszelki niepokój. Niekiedy gotowość przyjęcia każdej próby jest zarazem gotowością przyjęcia nawet beznadziejnej walki, w której nie może już chodzić o zwycięstwo, lecz tylko o wierność samemu sobie, zatem o utrzymanie wewnętrznej tożsamości /JA/ w zmiennym strumieniu zdarzeń.

Krzyczę wtedy, pisze Camus, że w nic nie wierzę i że wszystko jest absurdem, lecz nie potrafię wątpić w mój krzyk i trzeba mi wierzyć przynajmniej w mój protest. Pierwszą i jedyną rzeczywistością, która mi jest w ten sposób dana we wnętrzu doświadczenia absurdu jest BUNT. Ogołocony z wszelkiej wiedzy, zmuszony zabijać lub godzić się na zabijanie, dysponuję tylko ta jedną oczywistością, która wzmaga się wraz z rozdarciem, w jakim się znajduję. Bunt rodzi się z przedstawienia absurdu w obliczu kondycji niesprawiedliwej i niezrozumiałej – ale bunt różni się przecież od desperacji. W buncie zawarta jest przede wszystkim subtelna i mocna miłość samego siebie, powiedziałbym nawet: miłość do samego siebie pojęta najuczciwiej, jak tylko może być pojęta i przeżyta w sytuacji, gdy wszystkie wiary zawiodły. Trwoga jest stanem świadomości, męstwo i miłość są aktami świadomości. Ostatecznie nie jestem odpowiedzialny za żadną nachodzącą mnie trwogę. Jestem odpowiedzialny za odpowiedź trwodze, która przynosi męstwo i miłość samego siebie.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor