----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

23 października 2014

Udostępnij znajomym:

Trzy różne tytuły książek, trzy kompletnie odległe od siebie kraje, trzech nie mających ze sobą nic wspólnego autorów, trzy różne, a przecież identyczne w swej istocie historie opowiedziane z trzech dramatycznie odmiennych punktów widzenia, które zbiegają się jak pasma światła skupione w soczewce koncentrując sedno przesłania na opisie fenomenu totalitarnego rządzenia.

Totalitaryzm ma oczywiście różne realizacje, bo też różne reżimy w różnych częściach świata tę formę władzy uprawiają, jednakowoż jedna cecha jest im strukturalnie wspólna, a jest to oczywiście zdeprawowana chęć sprawowania władzy, a raczej utrzymania się przy niej za wszelką cenę. I to właśnie działania „za wszelką cenę”, bez respektowania elementarnych zasad demokracji, prawa i absolutnie podstawowych reguł ludzkiego współistnienia powodują, że totalitaryzm zawsze ma na swym koncie zbrodnie przeciw tym, którzy chcąc, czy nie chcąc znaleźli się w obszarze takiej władzy.

To właśnie bezkadencyjne, czy raczej bezterminowe, niczym nie ograniczone sprawowanie władzy pociąga za sobą wszelkie zdegenerowane formy działań zwróconych przeciw zwykłym, nie związanym z władzą, obywatelom.

Warto przypomnieć, że zasadniczą techniką, a raczej zabiegiem władzy totalitarnej jest uprawianie polityki permanentnego kłamstwa za pomocą zdegenerowanej stylistyki językowej zwanej nowo-mową. Rzeczywistość (prawda) w tej metodzie kompletnie rozmija się z jej językową wersją i jest raczej formą interpretacji, aniżeli opisu.

To właśnie owo językowe rozdarcie między faktycznością, a wersją lingwistycznego odwracania kota do góry ogonem powoduje, że granice między tym co dobre i złe rozmywają się, ulegając zatarciu. Taki stan „upropagandowienia” sprawia, że zanika stopniowo fundamentalna umiejętność rozróżniania miedzy różnymi wersjami, czy opcjami, bo dominuje tylko ta jedna, jedynie słuszna, niepodważalna i absolutna. Nie ma w tym układzie miejsca na wątpliwości, wahania i poszukiwania.

Jest czymś zadziwiającym, że właśnie w języku, retoryce, a raczej stylistyce wypowiedzi dyktatorzy upatrują największą możliwość manipulowania masami. Pranie mózgów jest pierwszoplanowym i najważniejszym elementem „wiecznego” trwania władców u władzy, no bo czymże by oni byli, tejże pozbawieni?

Te językowe zabiegi są wspólne dla totalitaryzmu każdej maści, czy to jego wersji afrykańskiej, europejskiej, azjatyckiej, czy też jakiejkolwiek innej. Nazywanie białym czarnego, a czarnym białego oraz drakońskie kary, łącznie z karą śmierci, za pomyłkę w rozróżnianiu tychże szarad to rzecz łącząca wszelkie formy rządów autorytarnych.

Książka Petera Godwina o Zimbabwe pod dyktaturą Roberta Mugabe jest jednym z tych niesamowitych dokumentów, które pozwalają nam dostrzec zbrodniczy wymiar wszelkich autokratyzmów poprzez bardzo osobistą, a jednocześnie obiektywną i reportersko precyzyjną relację z tego, co Mugabe zrobił z ojczyzną Godwina.

Książka „Strach – ostatnie dni Roberta Mugabe” to poruszający przez swój dokumentalny charakter opis totalitarnych mechanizmów wcielanych w życie przez satrapę, który uczepiony władzy za wszelką cenę nie jest się od tej władzy „odczepić” żadną miarą. Metody fałszowania wyborów, retoryka przemówień (pełna nowo-mowy opartej na wielokrotnie powtarzanych stereotypach i przekłamaniach), manipulacja historycznymi wydarzeniami, obsesja zagrożenia wpływami Anglii, tajna policja i militarne siły represji, wiernopoddańczy dwór, pełna ambicji politycznych żona to tylko niektóre elementy z szerokiego wachlarza okrutnej tyranii.

Co ciekawe i (podobnie jak propaganda językowa) charakterystyczne dla każdej formy rządzenia totalitarnego – Mugabe stara się utrzymać fasadę pseudo demokratycznych pozorów tyranii. Latami trwa u władzy, bo jest „wybierany” w powszechnych wyborach (sfałszowanych lub stymulowanych i wymuszonych siłą i okrutnymi represjami), pozwala na funkcjonowanie parlamentu (bez autentycznej opozycji i bez niezależnych posłów), sprawy sporne i politycznie niewygodne rozpatrują sądy (skorumpowane i całkowicie uzależnione od władzy), ukazują się gazety (totalnie kontrolowane i cenzurowane), a telewizja i radio nadają programy (głównie gloryfikujące wodza).

O książce napisano:

„W 2008 roku do Zimbabwe nie wpuszczano korespondentów zagranicznych. Peter Godwin – pisarz, dziennikarz, scenarzysta i obrońca praw człowieka – jako jeden z nielicznych zdołał przekroczyć granicę kraju. Przyjechał do swojej ojczyzny, by zdać sprawozdanie z przerażającego okresu, nazywanego przez mieszkańców Strachem. Osiemdziesięcioczteroletni Robert Mugabe właśnie przegrał wybory prezydenckie. Jednak dyktator, który przez blisko trzydzieści lat sprawował tyrańskie rządy, wcale nie zamierzał łatwo zrezygnować z władzy. Rozpoczął brutalną kampanię mającą na celu zastraszenie obywateli. Podejmując spore ryzyko, Godwin podróżuje do płonących wiosek, widzi plutony egzekucyjne, rozmawia z ukrywającymi się przywódcami opozycji, ostatnimi białymi farmerami, duchownymi i dyplomatami. Poznaje ludzi, którzy - narażając się na śmierć - usiłują położyć kres rzezi. Godwin opowiada o korupcji i przemocy z typową dla siebie wnikliwością i wrażliwością na szczegóły. Przez strony książki przewija się korowód niezwykłych postaci, których życie ukształtował Strach”.

Bardzo ciekawa jest specyficzna wrażliwość autora na dewastację demokracji, kraju, społeczeństwa i państwa, jakiej dokonał w Zimbabwe Robert Mugabe. Godwin jest białym obywatelem tego afrykańskiego kraju, w którym się nie tylko urodził, ale spędził tam spory okres swego życia, w którym się wykształcił i w którym pochował swego ojca, który (ku zdziwieniu samego Godwina) okazał się Polakiem, który cudem przetrwał wojnę, ożenił się z Angielką i w ramach akcji zasiedlania kolonii brytyjskich znalazł się w Rodezji, gdzie urodził się autor wspomnieniowo/biograficzno/pamiętnikarskiej książki „Gdzie krokodyl zjada słońce”.

Postrzegamy zatem dramat kraju pod dyktaturą Mugabe poprzez pryzmat doświadczeń niezwykle skomplikowanej biografii autora. Godwin to przecież biały Rodezyjczyk, który musiał uciekać z Zimbabwe do Stanów. Jego siostra jest aktywna działaczką na rzecz odbudowy demokracji w Zimbabwe. Ich rodzice całe swe życie poświęcili budowie i kształceniu klasy średniej, która Mugabe zniszczył w przeciągu paru lat, a przecież to właśnie Rodezja/Zimbabwe było pierwszym i chyba jedynym krajem afrykańskim z już lokalnie powstałą i ukształtowaną klasą średnią.

(kontynuacja w przyszłym tygodniu)

Zbyszek Kruczalak



----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor