----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

06 listopada 2014

Udostępnij znajomym:

Brittany Maynard, 29-latka chora na nowotwór mózgu, w ubiegłą sobotę popełniła samobójstwo, zgodnie z obowiązującą w Oregonie ustawą o tak zwanej godnej śmierci. Maynard stała się czołową rzeczniczką eutanazji, walcząc o prawo śmiertelnie chorych osób do odebrania sobie życia. Compassion & Choices, popierająca eutanazję organizacja, której twarzą Maynard się stała, dowodzi, że „Brittany wybrała przemyślaną i racjonalną decyzję, aby umrzeć z godnością w obliczu tak okropnej, bolesnej i nieuleczalnej choroby”. Młoda, nieuleczalnie chora kobieta decydująca się na samobójstwo prawdopodobnie nie podejrzewała, że jej tragedia stanie się tubą reklamową potężnego przemysłu eutanazji. Nieprzypadkowo nagrane przez nią na YouTube wideo, w którym uzasadnia swój wybór, obejrzało ponad 9 milionów odbiorców.

Już we wczesnym etapie rozwoju choroby Maynard podjęła decyzję o tym, że „śmierć z godnością była najlepszą opcją dla niej i dla jej rodziny”. W komentarzu dla CNN Brittany Maynard wyjaśniła powody swej decyzji. Diagnozę o nowotworze mózgu usłyszała w styczniu, będąc mężatką zaledwie od roku. Przeszła dwie operacje, które miały zahamować rozwój guza. Niestety w kwietniu dowiedziała się, że nowotwór nie tylko powrócił, ale w bardziej agresywnej formie. Otrzymała prognozę sześciu miesięcy życia.

Odrzucając opcję radiacji, która, jak dywaguje, spowodowałaby wypadnięcie włosów i oparzenia pierwszego stopnia, Maynard wraz z rodziną doszli do konkluzji, że żadne leczenie nie przywróci jej życia, a proponowane sposoby leczenia zniszczą czas, jaki jej pozostał. Od umierania w hospicjum odstręczała ją obawa, że nawet mając do dyspozycji leki uśmierzające ból, mogłaby rozwinąć odporność na morfinę i doświadczyć zmian osobowości, a także utraty mowy, zdolności poznawania i umiejętności motorycznych praktycznie każdego rodzaju. „Ponieważ reszta mojego ciała jest młoda i zdrowa, prawdopodobnie będę fizycznie wytrzymywać przez długi czas, nawet kiedy rak będzie niszczył umysł. Prawdopodobnie cierpiałabym w hospicjum przez tygodnie albo nawet miesiące. I moja rodzina musiałaby na to patrzeć”, wyjaśniła Maynard powody swej decyzji o samobójstwie. „Nie chciałam tego koszmarnego scenariusza dla mojej rodziny, więc rozpoczęłam poszukiwanie opcji zakończenia śmierci z godnością”, komentuje na łamach CNN.

Po czym ją otwarcie reklamuje jako „opcję zakończenia życia dostępną dla umysłowo kompetentnych i nieuleczalnie chorych pacjentów z prognozą sześciu miesięcy lub krótszego okresu życia”. Kiedy jednak Maynard uzasadnia swe racje, że samobójstwo „umożliwi jej wykorzystanie medycznej praktyki świadczenia pomocy w umieraniu”, nie brzmi przekonywająco. „Mogłam zwrócić się i otrzymać od lekarza receptę na środek, który mogłabym połknąć sama w celu zakończenia procesu umierania, kiedy staje się nie do wytrzymania”, perswaduje Maynard. Jednakże nie sposób nie zauważyć, że brzmi ona w większym stopniu jak przedstawicielka rosnącego w siłę przemysłu eutanazji niż dotknięta dramatem nieuleczalnie chora.

W celu popełnienia samobójstwa Brittany Maynard przeniosła się z Kalifornii do Oregonu, ponieważ Oregon jest jednym z pięciu stanów, gdzie godna śmierć, jak ją określa, jest sankcjonowana. „Sprostałam wymogom godnej śmierci w Oregonie, ale potwierdzenie zamieszkania na terenie stanu, aby skorzystać z obowiązującego tam prawa, wymagało ogromnej liczby zmian”, skarży się w komentarzu dla CNN. „Musiałam znaleźć nowych lekarzy, ustanowić rezydencję w Portland, poszukać nowego domu, otrzymać nowe prawo jazdy, zmienić kartę do głosowania i pozyskać ludzi do zajmowania się naszymi zwierzętami, a mąż, Dan, musiał zwolnić się z pracy. Większość rodzin nie posiada możliwości, środków i czasu, aby przeprowadzić te wszystkie zmiany”, zauważa racjonalnie Maynard.

Maynard informuje, że posiada środek od tygodni, że nie ma tendencji samobójczych, bo gdyby je miała, wzięłaby ten środek dawno temu. Przyznaje, że nie chce umierać, ale umiera, ale chce umrzeć na swoich warunkach, wyjaśnia Maynard motywy swojej decyzji.

„Nie chciałabym mówić nikomu, że powinien wybrać śmierć z godnością. Moim pytaniem jest: kto ma prawo mówić mi, że nie zasługuję na taki wybór? Że zasługuję na to by cierpieć przez tygodnie albo miesiące w ogromnym bólu fizycznym i emocjonalnym? Dlaczego ktoś ma prawo podejmować tę decyzję za mnie?”, dywaguje Brittany Maynard w swej wypowiedzi na łamach CNN.

Maynard ujawnia, że doświadczyła ogromnej ulgi po uzyskaniu środka umożliwiającego popełnienie samobójstwa. Jeśli zmienię swoją decyzję, to nie wezmę środka, zapowiadała jakiś czas temu. Posiadanie do dyspozycji takiego wyboru pod koniec życia stało się dla Maynard bardzo ważne. Umożliwiło jej osiągnięcie spokoju podczas zgiełkliwego okresu, który w przeciwnym razie byłby zdominowany przez strach, niepewność i ból, ujawnia nieuleczalnie chora Maynard. Tymczasem środek zabijający umożliwia jej skoncentrowanie się podczas dni i tygodni, które jej pozostały na ziemi, na poszukiwaniu radości i miłości, i spędzenie czasu na podziwianiu cudów natury, które tak kocha, racjonalizuje Maynard.

„Moje życie, moja śmierć”, argumentuje na swym portalu organizacja Compassion & Choices nawołując do tak zwanej autonomii w decyzjach o kwestiach egzystencjalnych. Organizacja nie omieszkuje zarobić na zainteresowaniu i zachęca do zbiórki pieniędzy w imię Brittany Maynard.

We wtorek rzecznik Watykanu potępił wspomagane samobójstwo Brittany Maynard jako poniżającą „niedorzeczność”. „Kobieta (odebrała sobie życie) myśląc, że umrze z godnością, ale jest to błąd”, monsinior Ignacio Carrasco de Paula, szef Pontyfikalnej Akademii Życia, oświadczył włoskiej agencji prasowej Ansa. „Samobójstwo nie jest dobrą rzeczą. Jest rzeczą złą, ponieważ mówi nie życiu i wszystkiemu, co ono oznacza w odniesieniu do naszego przesłania na świecie i wobec otaczających nas ludzi”, stwierdził przewodniczący watykańskiego zespołu doradców w kwestii życia w raporcie na portalu Ansa.

Maynard jest częścią rosnącej grupy zwolenników eutanazji w Stanach Zjednoczonych, a ze względu na swój wiek, osobą wyjątkową. Jej atrakcyjność dla zwolenników wspomaganego samobójstwa ujmuje najlepiej Art Caplan, z działu etyki medycyny w centrum medycznym Langone w ramach Uniwersytetu Nowego Jorku. „Brittany Maynard, jako młoda, pełna energii, atrakcyjna, świeżo poślubiona, właścicielka psa, jest bardzo inną osobą niż przeciętny pacjent w średnim wieku czy osoba starsza, która musi stawić czoła nieuleczalnej chorobie, zasadniczo zmienia perspektywę debaty. Mamy teraz do czynienia z młodą kobietą, która przyciąga zainteresowanie ludzi ze swej generacji tą kwestią”, wyjaśnia Caplan. Jego zdaniem, samobójstwo Maynard spowoduje podniesienie eutanazji do rangi przedmiotu publicznego głosowania i stanowego ustawodawstwa.

W miarę jak wzrastają legiony zwolenników Maynard, rośnie liczba zagorzałych przeciwników. Ira Byock, profesor w szkole medycznej w Dartmouth, specjalista opieki paliatywnej i szef centrum medycznego w Institute for Human Caring of Providence Health and Services, na łamach The New York Times oświadcza, że wspomagane przez lekarza samobójstwo jest nieetyczne i niebezpieczne. “Kiedy wspomagana przez lekarza śmierć staje się akceptowaną reakcją na cierpienia umierających ludzi, logiczne implikacje jeszcze bardziej pogarszają spadek”, napisał w New York Times. Byock cytuje statystyki z Holandii, gdzie ta praktyka jest dozwolona, według której ponad 40 osób poszukiwało i otrzymało wspomagane przez lekarza samobójstwo z powodu depresji i innych schorzeń medycznych. Nawet psychiatra, który rozpoczął swą praktykę w latach 90., deklarował tę sytuację jako niekontrolowalną”, komentuje Byock. W kwietniu, 47-letnia matka dwójki dzieci z Danii, otrzymała prawo do popełnienia samobójstwa ze względu na długotrwałe dzwonienie w uszach. W 2012, 45-letnie głuche bliźniaki zostały uśmiercone w Belgii z powodu swej obawy przed utratą słuchu, wylicza Byock absurdalności wynikające z zezwolenia na eutanazję. Rzecznicy prawa eutanazji w Oregonie twierdzą, że takie ekscesy nie zdarzą się w Stanach Zjednoczonych. Naprawdę? Ironizuje Byock. Holandia i Belgia są wyrafinowanymi krajami posiadającymi powszechną opiekę medyczną, komentuje specjalista. W Ameryce pacjenci są natomiast masowo pauperyzowani przez nastawiony na zysk system opieki, a lekarze są często niewłaściwie przeszkoleni w kwestii podstawowych umiejętności paliatywnych, domy opieki nad osobami starszymi mają niewystarczający personel, co powoduje, że pacjenci czują się niechciani i źle traktowani.

„Moralny sprzeciw jest uzasadniony i jest potrzebny aby naprawić chory stan umierających w Ameryce. Legalizowanie wspomaganych samobójstw niczego nie załatwia. Zasada, że lekarz nie może zabijać swych pacjentów, nadal obowiązuje”, podsumowuje Byock.

Na podst. The New York Times, NPR, CNN, oprac. Ela Zaworski



----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor