Wyborcy w Illinois zagłosowali za zmianą, przynajmniej na stanowisku gubernatora. We wtorek zdecydowanie wygrał republikanin Bruce Rauner, którego poparła większość powiatów z wyjątkiem Cook. W równocześnie przeprowadzonym referendum mieszkańcy Illinois opowiedzieli się za podniesieniem w przyszłym roku minimalnej stawki godzinowej, co może wydać się dziwne, skoro Rauner był kandydatem otwarcie mówiącym, że jest to mało prawdopodobne.
Krajowe media opisujące wyniki w Illinois nazywają tę niekonsekwencję ironią wyborczą. Zwracają jednocześnie uwagę, że w innym referendum Illinois poparło nałożenie 3 proc. podatku na osoby zarabiające powyżej miliona dolarów, czyli takie jak nowo wybrany gubernator.
Kolejna niekonsekwencja wyborcza w naszym stanie dotyczy środków antykoncepcyjnych. To Pat Quinn miał być obrońcą kobiet i gwarantem finansowania antykoncepcji przez firmy ubezpieczeniowe. Mieszkańcy Illinois jednak odrzucili jego kandydaturę, po czym opowiedzieli się za wprowadzeniem rozporządzeń nakazujących ubezpieczalniom takie postępowanie.
Wtorkowe głosowanie zakończyło się również wpisaniem dwóch poprawek do Konstytucji stanowej.
Pierwsza zakazuje zmian w prawie wyborczym, chodzi konkretnie o wprowadzenie wymogu okazania dowodu tożsamości podczas wyborów. Mieszkańcy stanu zdecydowanie poparli tę demokratyczną propozycję, która była odpowiedzią na zmiany zachodzące w stanach rządzonych przez republikanów, gdzie nakaz okazania dowodu tożsamości od niedawna obowiązuje.
Druga poprawka daje ofiarom przestępstw więcej praw i pozwala na wgląd w niedostępne dotychczas dokumenty. Wzorowana jest na kalifornijskim Marsy`s Law i miała poparcie demokratycznej prokurator Illinois, Lisy Madigan.
Wielu osobom sytuacja wydaje się co najmniej dziwna. Najwyraźniej bowiem większość mieszkańców naszego stanu pozostała wierna demokratycznym hasłom, jednak zagłosowała za republikańskim kandydatem, który podczas kampanii wyborczej albo otwarcie przeciwstawiał się tym zmianom, albo pozostawał wobec nich obojętny.
Pojawiają się więc wątpliwości, czy wtorkowe zwycięstwo Bruce`a Raunera było porażką partii demokratycznej w Illinois, czy tylko wielkim wyrazem niezadowolenia z rządów gubernatora Quinna? Na pewno było wyrażeniem potrzeby zmian w naszym stanie.
Podobnie jak 4 lata temu, jedynym powiatem głosującym za demokratą było Cook County. We wszystkich pozostałych zwyciężył Bruce Rauner. W zamieszkałym przez największą liczbę wyborców i zwykle opowiadającym się za kandydatami demokratycznymi powiecie, Pat Quinn uzyskał 790,532 głosy. Rauner otrzymał ich tu 409,669. Różnica wyniosła 380,863 głosy na korzyść Quinna, co jednak stanowiło o 169,689 mniej, niż ostatnio, gdy zwyciężył on z Billem Brady`m, również wyłącznie dzięki powiatowi Cook. To właśnie te 160 tysięcy zadecydowało o utracie stanowiska we wtorek.
W opinii wielu obserwatorów naszej sceny politycznej, Quinn zbagatelizował wyborców w Chicago. Podobnie jak inni politycy partii demokratycznej, wyszedł z założenia, że miasto na pewno zagłosuje na niego. Miał rację, jednak nie przewidział zbyt niskiej frekwencji. Okazało się, że samo Chicago i przedmieścia już nie wystarczą. Przynajmniej nie bez zaangażowania w politykę młodszego pokolenia.
Wśród najmłodszych wyborców w mieście, czyli osób w wieku 18-24 lata, odsetek oddających głos był najniższy. Zaledwie 7 procent z nich znalazło czas, by wziąć udział w głosowaniu. Mimo że w przeważającej większości poparli oni kandydata demokratycznego, to ta znikoma ich liczba nie miała większego znaczenia. W kolejnym przedziale: 25-34 lata, głosowało we wtorek 14 proc. mieszkańców Chicago.
Generalnie im wyższy wiek, tym większa liczba głosujących. Dopiero powyżej 75 roku życia liczby zaczynają zmniejszać się.
Z analizy wynika, że osoby poniżej 24 roku życia stanowią większą liczbę mieszkańców Chicago, niż te w wieku 65-74, a jednocześnie w wyborach wzięło udział aż o 80 proc. mniej młodych ludzi, niż z pokolenia ich dziadków.
Partii demokratycznej pozostawmy jednak analizę przyczyn porażki.
Bruce Rauner przygotowuje się do przejęcia władzy. Dwa dni musiał czekać na przyznanie przez Patricka Quinna, że zabrakło mu poparcia. Jednak wcześniej zdążył już porozmawiać z prezydentem Barackiem Obamą oraz liderami demokratycznymi w Springfield. Wyrażona w rozmowach telefonicznych wola współpracy z Michaelem Madiganem i Johnem Cullertonem może świadczyć o nieznacznym osłabieniu przedwyborczych haseł. W końcu obydwaj politycy występowali w jego reklamówkach wyborczych jako czarne charaktery u boku odsiadującego karę więzienia Blagojevicha i winnego upadku stanu Quinna. Z kimś jednak nowy gubernator musi współpracować, a trudno wyobrazić sobie jakiekolwiek próby reformowania Illinois bez wsparcia ze strony demokratów, dominujących w stanowym Senacie i Izbie Reprezentantów.
Na razie upłynęło zaledwie kilka dni. Bruce Rauner powołał członków swojego zespołu przejściowego, który odpowiedzialny będzie za płynne przejęcie władzy. Szefową tej grupy została radna z Wheaton, Evelyn Sanguinetti, która ubiegała się u jego boku o stanowisko wicegubernator. W zarządzie zespołu znalazło się również kilku doradców ze sztabu wyborczego. Na razie gubernatorem wciąż jest Pat Quinn, który do stycznia będzie się starał zrealizować jak najwięcej złożonych wcześniej obietnic. Zapowiedział już, ze priorytetem ostatnich miesięcy będzie dla niego podniesienie płacy minimalnej w Illinois. Jeśli otrzyma poparcie Madigana i Cullertona, może mu się to udać.
Pozostałe wyniki
Po wtorkowych wyborach swoje stanowisko utrzymała obecna prokurator stanu Illinois, demokratka Lisa Madigan, która wybrana została na 4 kadencję.
Republikanka Judy Baar Topinka kontynuować będzie pracę jako stanowy rewident. Wygrała walkę o reelekcję z obecną wicegubernator Illinois, Sheilą Simon, która już w ubiegłym roku zapowiedziała rezygnację ze stanowiska u boku Pata Quinna.
Również Jesse White będzie kontynuował pracę jako sekretarz stanu. Jest on w tej chwili najdłużej urzędującą na tym stanowisku osobą. Po raz pierwszy objął ten urząd w 1989 roku. Jesse White zapewnia, że to jego ostatnia kadencja.
W 10 dystrykcie kongresowym demokrata Brad Schneider stracił miejsce w Izbie Reprezentantów na rzecz Republikanina Roberta Dolda, który otrzymał 52-procentowe poparcie. Na Schneidera zagłosowało 47 procent wyborców.
W 12 dystrykcie kongresowym republikanin Mike Bost pokonał reprezentującego ten rejon do tej pory demokratę Billa Enyarta. Tym samym po 20 latach republikanie przejmują stanowisko reprezentanta w Kongresie USA z tego dystryktu.
Stanowisko w Waszyngtonie utrzymał również demokratyczny senator Dick Durbin, który bez problemu wygrał z republikaninem, Jimem Oberweisem. Niestety, po powrocie do stolicy nie będzie już należał do większości senackiej, gdyż jak wiemy od wtorku zmienił się układ sił w tej izbie parlamentu.
RJ