----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

11 grudnia 2014

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Właściwie mógłbym dziś przedstawić rysunkowy plan jakiegokolwiek, pierwszego lepszego centrum handlowego w Północnej Ameryce, podpisać gdzie znajduje się jaki sklep, po czym uznać sprawę za zamkniętą. Wszystkie centra są bowiem identyczne, posiadają te same sklepy, zwykle sieciowe, w zadziwiający sposób podobnie rozlokowane na przestrzeni kilkuset tysięcy stóp kwadratowych. Jedyna różnica to rozłożenie towaru na półkach, które niby uniwersalne i poparte tysiącem badań, to jednak odzwierciedla charakter menadżera. Jeśli ma on inklinacje do porządku to zwykle wszystko znajdziemy bez trudu, choć musimy wykonać kilka tysięcy kroków więcej. W końcu wazon na kwiaty nie może stać obok zestawu sztućców, a czerwona poduszka gryzie się z zieloną. Jeśli menadżer ma duszę artysty, to w sklepie panuje miły nieporządek. Właściwie stojąc w miejscu i rozglądając się, czasami przesuwając jakiś przedmiot, jesteśmy w stanie dokonać wszystkich zakupów w krótkim czasie.

Zanim jednak zaczniemy robić zakupy musimy zapoznać się z topografią terenu wokół centrum. Nigdy, ale to nigdy, nie wjeżdżamy w okresie tuż przed świętami na parking koło sklepu główną alejką. Tam zwykle panuje spore zamieszanie, które potęgują tylko wynajęci do kierowania ruchem policjanci. Chłopaki nie mają pojęcia o co chodzi. W końcu od prawie 100 lat mamy sygnalizację świetlną, która robi to za nich. Wykonują więc jakieś dziwne ruchy, w większości niezrozumiałe dla podnieconych bliską perspektywą wydawania pieniędzy kierowców. Bardziej niecierpliwych zatrzymują w miejscu spojrzeniem, w przypadku pyskatych wołają kolegę. Ślamazarnie, ale jakoś udaje im się większość samochodów wpuścić na parking. W Kalifornii przeprowadzono kiedyś doświadczenie. Przy jednym wjeździe do centrum w czasie Czarnego Piątku postawiono dwóch specjalistów od sygnalizacji manualnej, drugie pozostawiono niestrzeżone. Pierwszym w okresie 10 minut wjeżdżało średnio 60 samochodów, drugim 150.

Mając to wszystko na uwadze i pamiętając o presji czasu, do wjazdu na parkingi wykorzystujemy okalające je trawniki. O tej porze roku są nieco zmrożone, więc nawet nie zauważymy różnicy. W ten sposób jesteśmy w stanie zaoszczędzić nawet godzinę, która pozwoli nam na znalezienie lepszego miejsca. Przy odrobinie szczęścia dystans od samochodu do sklepowych drzwi nie przekroczy dwóch mil.

Na dojazd w korkach, wjazd na parking i znalezienie miejsca zmarnowaliśmy 3 godziny. Nie jest źle, możemy zacząć zakupy. Przede wszystkim wyjmujemy przygotowaną wcześniej listę. Oczywiście nie jest to lista zakupów, bo przecież żaden normalny człowiek nie wie, co kupi po wejściu do sklepu. Jest to lista osób na tyle grzecznych, że w tym roku zakwalifikowały się do nagrody. Teraz przedstawię wyczytaną kiedyś metodę, która wprawdzie chroniona jest patentem, ale dziś, wyjątkowo, podzielę się nią. Otóż kolejną czynnością jest policzenie posiadanych lub przeznaczonych na prezenty pieniędzy. Załóżmy, że mamy 300 dolarów na upominki dla 20 osób. Dzielimy 300 przez 20 i uzyskujemy 15 dolarów. Tyle właśnie przysługuje jednej osobie z naszej listy. Następnie wchodzimy do pierwszego lepszego sklepu i wyszukujemy towar o tej wartości. Kupujemy 20 sztuk, po czym wychodzimy ze sklepu, kierujemy się na parking, wsiadamy do samochodu i po następnych 3 godzinach jesteśmy w domu z siatką pełną prezentów. Gorzej, jeśli przypadkowo weszliśmy do sklepu gdzie wszystko jest za dolara. Znajdujemy wtedy coś w miarę ładnego, po czym kupujemy tego 15 x 20, a więc 300 sztuk. Ma to swoje dobre strony, bo wtedy mamy do czynienia z hurtem, więc i cena może być lepsza. Wszystko zależy od naszych umiejętności negocjacyjnych. Jeśli się uda, to zaoszczędzone pieniądze przeznaczamy na prezent dla siebie i kupujemy extra sztukę wybranego towaru.  Podziału możemy już dokonać w domu, więc nie marnujmy czasu i od razu kierujmy się w stronę wyjścia.

Oczywiście niektórzy będą chcieli dokonać bardziej osobistych zakupów. Jest to zrozumiałe, w końcu niektórzy z naszej listy mogą mieć ze sobą kontakt i głupio będzie, jak przy jakiejś okazji dokonają powtórnego wręczenia naszego prezentu innej osobie.

Decydując się na indywidualne zakupy znów sięgamy po sprawdzone i wielokrotnie przetestowane wzorce. A więc jeśli chodzi o dzieci to problem mamy najmniejszy. Nie zastanawiamy się nad prezentem, bo już od sierpnia nasze pociechy przy każdej okazji będą nam delikatnie podpowiadać co sobie życzą. Wprawdzie z trudem, ale bardziej uważni wyłapią te wskazówki. Może to być na przykład wyciągnięta ręka z palcem wskazującym jakiś przedmiot podczas pobytu w sklepie. Lub list do św. Mikołaja pozostawiony przypadkiem na naszym biurku obok kluczyków do samochodu. Lub też nieśmiało wypowiedziane słowa „Ja to chcę!”, zwykle pojawiające się jednocześnie z wyciągniętą ręką.

Jeśli chodzi o mężczyzn, to nigdy nie kupujemy im żadnych ubrań. Każdy facet uważa, że wszystko ma, poza tym nigdy nie podoba mu się gust innych. Wręczenie mu pary skarpet może okazać się dla niego obraźliwe. Bluza lub kurtka to zamach na jego wolność i niezależność. Prawdziwy mężczyzna nigdy nie przyzna się, że coś, co ma na sobie kupiła mu kobieta. Jeśli w ogóle to włoży. Gdy chodzi o kobiety, to również nie kupujemy im garderoby. Nigdy nie trafimy z rozmiarem, a jeśli nawet się uda, to i tak popełnimy błąd, bo przecież powinniśmy nabyć o dwa numery mniejsze. Mężczyzn zadowoli wszystko, co ma jakieś ruchome części i na co dzień jest do niczego nieprzydatne. Kobietom kupujemy coś, co już mają i właśnie się kończy. Owszem, może to być krem lub perfumy, ale znacznie lepszym wyborem będzie butelka wina lub nowy samochód.

Mam nadzieję, że choć kilku osobom przewodnik ten ułatwi przedświąteczne zmagania. Pamiętajmy, ze nadrzędnym celem jest jak najkrótszy pobyt w sklepach.

Miłego weekendu,
Rafał Jurak
rafal@infolinia.com



----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor