Handel ludźmi to dla wielu problem z przeszłości, a nawet jeśli wciąż ma miejsce, to według nich poza granicami USA. Niestety, w dzisiejszym zglobalizowanym społeczeństwie dotyczy to w równym stopniu rozwijających się krajów Afryki, bogatej części Azji, całej Europy, a także Stanów Zjednoczonych. Każdego roku dotyka ponad 21 milionów osób na całym świecie, z czego 1.5 mln. tylko w tym kraju. Większość pod przymusem świadczy usługi seksualne oraz wykonuje prace niewolnicze. Ocenia się, że tylko w USA dochód z nielegalnego handlu i wykorzystania ludzi przynosi zajmującym się tym osobom i organizacjom ponad 9 i pół miliarda dolarów rocznie. W tym roku obchodzimy 150 rocznicę wprowadzenia 13. Poprawki, znoszącej niewolnictwo w USA. Jednak dla wielu wolność pozostaje wciąż nieuchwytnym marzeniem.
Charlotte, Północna Karolina. Środek upalnego dnia. Wielka farma zatrudniająca setki pracowników sezonowych, głównie mężczyzn z Meksyku, Salwadoru, Gwatemali i Hondurasu. Do zamieszkałego przez nich obozu wjeżdża czerwony, sportowy samochód, z którego wychodzi młody, dobrze ubrany mężczyzna. Przedstawia się jako Ricardo, czyli tak, jak większość zaangażowanych w handel i przemyt ludźmi z południa. Tuż za nim cztery przestraszone i milczące dziewczyny w krótkich sukienkach i szpilkach. Kierują się w stronę pustego baraku, gdzie na betonowej podłodze przygotowanych jest już kilka brudnych materacy. Kobiety wchodzą do środka, na zewnątrz niemal natychmiast ustawia się kolejka składająca się z około 50 mężczyzn. Ricardo staje na czatach. Wypatruje policji i jednocześnie czuwa, by mężczyźni nie zrobili jego dziewczynom krzywdy lub nie odebrali mu pieniędzy.
Po wejściu każdy przekazuje dziewczynie 30 dolarów i kupuje jej ciało. Zwykle na kilka lub kilkanaście minut, bo tyle zwykle wytrzymują spoceni, zmęczeni i pozbawieni kobiecego towarzystwa pracownicy farm. Nie ma tu żadnej finezji. Zwykle dokonują brutalnego gwałtu. Niektórzy są bardziej agresywni. Zdarzyło się, że do takiego obozu przyjechała dziewczyna bez opiekuna. Jej ciało porzucono później na wysypisku śmieci niedaleko uprawianych pól.
Pod koniec dnia przywiezione kobiety oddają wszystkie zarobione pieniądze Ricardo, wsiadają do czerwonego Camaro i odjeżdżają do miasta. To jednak nie koniec. Wieczorem będą musiały powtórzyć wszystko od nowa w należącym do ich właściciela budynku. Nieco inna klientela, nieco wyższe stawki, podobne cierpienia i ból. Tak wygląda niemal każdy dzień ich życia.
Większość dziewczyn świadczących pod przymusem usługi seksualne trafia do USA z ubogich krajów. Zaczyna się od obietnicy znalezienia pracy, dobrych zarobków, lepszego życia. Zwykle jest to poznany niedawno chłopak, koleżanka, agencja pracy. Po przyjeździe na miejsce, często przemyceniu przez granicę, zabierany jest paszport, pieniądze, zaczyna się przemoc, groźby i uzależnienie od narkotyków. Dotyczy to w równym stopniu dwudziestokilkuletnich kobiet jak i nastolatek. Często w wieku 11-12 lat, które porywane są z ulic lub kupowane od biednych rodzin.
Handel ludźmi kwitnie w przemysłowych i rolniczych rejonach zdominowanych przez mężczyzn. Uprawy rolne, wydobycie gazu i ropy, bazy wojskowe – to miejsca, gdzie najłatwiej znaleźć klientów. To miejsca, gdzie najczęściej można spotkać podobnych do Ricardo.
Większość z ponad 3 milionów pracowników rolnych w Stanach Zjednoczonych to osoby urodzone za granicą, zwykle w Ameryce Środkowej i Południowej. Większość przybyła tu w poszukiwaniu pracy i większość została na swój sposób zniewolona dzięki działającemu na ich niekorzyść systemowi.
Przeciętny mieszkaniec przedmieść odwiedzając duży sklep spożywczy i sięgając po ziemniaki, sałatę, czy kawałek mięsa nie zdaje sobie sprawy, że federalne prawo pracy nie przewiduje dla pracujących sezonowo w rolnictwie minimalnego wynagrodzenia, nadgodzin, dni wolnych, czy możliwości upominania się o swoje prawa. Kilka organizacji rozrzuconych po całym kraju próbuje to zmienić, ale lobby reprezentujące wielkie agro korporacje skutecznie temu przeciwdziałają. Pracownicy rolni, często nielegalni, żyją więc w cieniu, w nędznych barakach, pracując od świtu do nocy za absolutne minimum, a w wolnych chwilach nadużywając alkoholu. Nie opuszczają swych baraków, wszystko co im potrzeba – od żywności, poprzez lekarstwa, po kobiety - dostają od pośredników z zewnątrz. Mieszkańcy miast tego nie widzą.
Warunki takie sprawiają, że miejsca te są wylęgarnią przemocy. Zwykle ofiarami padają właśnie kobiety, mieszkanki obozów oraz przywożone przez sutenerów. Osoby badające to zjawisko twierdzą, że skala przemocy jest szokująca.
Amerykański Departament Stanu ocenia, że każdego roku handlarze żywym towarem przemycają przez południową granicę od 14,000 do 17,500 osób tylko w tym celu. Organizacje społeczne uważają, że to bardzo zaniżona liczba.
- Grupy i organizacje przestępcze wykorzystujące kobiety przewożą je tam, gdzie jest zarobek – mówi James T. Hayes Jr. agent oddziału Homeland Security w Nowym Jorku – Zwykle zakładają bazę w dużych miastach, na wschodnim wybrzeżu wybierają dzielnicę Queens ze względu na centralne położenie, po czym obsługują sporą klientelę w Nowym Jorku oraz wysyłając kobiety na północ i południe, na bliższe i dalsze farmy, od Vermont po Florydę.
Nie wiadomo dokładnie ile osób jest zakładnikami specjalizujących się w usługach seksualnych grup przestępczych. Wiadomo jednak, że liczba ta z roku na rok jest coraz wyższa. Keith Bletzer z Uniwersytetu Stanowego w Arizonie, zajmujący się zjawiskiem prostytucji w obozach pracy przylegających do wielkich farm twierdzi, że jeszcze niedawno kobiety odwiedzały te miejsca same w poszukiwaniu zarobku. Od kilku lat do gry przystąpiły zorganizowane grupy, wietrząc w tym możliwość łatwego zarobku. W tej chwili jest to międzynarodowa działalność na wielką skalę, przynosząca miliardy.
Przedstawiciele ONZ uważają, że za zjawiskiem stoją byli przemytnicy broni i narkotyków. Kobiety są bardziej dochodowe. Broń i narkotyki pozwalają na jednokrotny zarobek i całą operację trzeba zaczynać od nowa. W przypadku handlu ludźmi raz przemycona przez granicę dziewczyna to stały, wieloletni dochód.
Według danych Międzynarodowej Organizacji Pracy obejmujących rok 2012, aż trzy osoby na każdy tysiąc mieszkańców naszego globu, czyli ponad 21 milionów, wykonuje pracę pod przymusem, zwykle w produkcji i rolnictwie, a także świadcząc usługi seksualne.
Amerykanie nie słyszą na co dzień o handlu ludźmi, seksualnym ich wykorzystywaniu. Nie mówią o tym ani media, ani rząd. A mimo to w dużych i małych miastach, w metropoliach i na przedmieściach, w niewielkich wioskach rolniczych i osiedlach robotniczych problem jest powszechny. To najszybciej rozwijający się biznes dla wielu organizacji przestępczych. Szybki seks za pieniądze. 50 klientów w ciągu dnia. Kilkadziesiąt dolarów od każdego. Na jednej nieletniej dziewczynie wykorzystujący ją sutener zarabia rocznie od 150 do 200 tysięcy dolarów. Często są posiadaczami kilkudziesięciu.
Nie można ukrywać faktu, że zapotrzebowanie na takie usługi jest w USA coraz większe. Ofiarami są zwykle nieletni pochodzący z ubogich krajów, choć i w USA tysiące młodych ludzi uzależnionych od narkotyków, pochodzących z patologicznych rodzin i decydujących się na ucieczkę z domu, trafia w ręce handlarzy. To problem, który na razie rozwiązania nie ma.
Wyobraźmy sobie, że co dwie minuty gdzieś wykorzystywane jest seksualnie dziecko. Ocenia się, że każdego roku około 100,000 chłopców i dziewczynek, często w wieku poniżej 10 lat, jest sprzedawanych i kupowanych w celu wykorzystania ich do świadczenia usług seksualnych w Stanach Zjednoczonych.
Gdy spoglądamy na liczby trudno jest uwierzyć, że nie słyszymy o tym każdego dnia.
- To nie jest zjawisko występujące wyłącznie w Nowym Jorku, San Francisco, czy Los Angeles. To ma miejsce w małych społecznościach. Jedyny sposób by tego nie widzieć, to odwracać wzrok – mówią w National Center for Missing and Exploited Children, organizacji starającej się przeciwdziałać handlowi i wykorzystaniu nieletnich.
Dla tych, którzy mieli nieszczęście trafić w ręce handlarzy, a później sutenerów, spodziewana długość życia w ich rękach wynosi średnio zaledwie 7 lat. Do tego są to lata wypełnione cierpieniem, zmuszaniem do narkotyków, chorobami, torturami, groźbami i powtarzającymi się gwałtami. Osoby te żyją w wiecznym strachu o swe życie i życie najbliższych, bo często ich rodzeństwo lub potomstwo przetrzymywane jest jako gwarancja. Kobiety, którym udało się wydostać i trafic do organizacji niosących pomoc wspominają często o kilkudziesięciogodzinnych maratonach bez wody, pożywienia i snu, tylko dlatego że nie wypełniły dziennego planu, na przykład co najmniej 40 klientów.
Co możemy zrobić?
Władze USA skierowały dodatkowe środki na walkę z tym procederem, który w 150 lat po zniesieniu niewolnictwa nie powinien mieć miejsca w cywilizowanym kraju, jakim jest USA.
“To smutne, ale prawdziwe: w naszym kraju ludzie są sprzedawani, kupowani i przemycani jak niewolnicy” – przeczytać można na stronie FBI. Znaleźć tam można liczby, kontakty do wielu organizacji, numer gorącej linii, a także odnośniki do praw dotyczących handlu ludźmi i seksualnego wykorzystania pod przymusem.
Departament Sprawiedliwości wnosi każdego roku średnio 20 pozwów przeciw osobom lub grupom zajmującym się handlem ludźmi, a także zmuszającym do jakiejkolwiek pracy. Bo to nie tylko seks. W dokumentach sądowych znaleźć można opisy zmuszania do pracy w fabrykach, barach, a także prywatnych, bogatych domach.
Stosunkowo niedawno i dopiero w kilku stanach zaczęto rozróżniać ofiary niewolniczego wykorzystania w celach seksualnych od tradycyjnie pojmowanej prostytucji. Wcześniej traktowano je równo. W przypadku konfliktu z prawem odpowiadały za te same przestępstwa i otrzymywały podobne kary. W tej chwili w przypadku rozpoznania, że zatrzymana za prostytucję kobieta zmuszana jest do tej czynności siłą, w kilku stanach – niestety, tylko w kilku - ma alternatywę. W zamian za odrzucenie oskarżenia otrzymuje kontakt z osobami reprezentującymi różne organizacje pomocowe, które dalej kierują już jej losem. W ten sposób w ostatnich latach udało się uratować kilka tysięcy kobiet, z których większość zaangażowała się w działalność na rzecz walki z handlem i wykorzystaniem seksualnym ludzi. Niestety, to wciąż kropla w morzu nieszczęścia.
Każdy z nas pomaga, zdając sobie sprawę z istnienia problemu. Naciskajmy na reprezentujących nas polityków, władze miast, media, by nie ignorowały patologii i przeciwdziałały. Edukujmy swych bliskich i znajomych.
Nie wolno też karmić potwora – mówią znawcy tematu. Handel usługami seksualnymi będzie istniał tak długo, jak będzie zapotrzebowanie. Najlepszy okres dla sutenerów to wielkie wydarzenia sportowe, choćby Super Bowl, czy konwencje branżowe i tematyczne.
A przede wszystkim, nie odwracajmy głowy.
Na post. Newsweek, Huffington Post, womensfundingnetwork.org, businessinsider.com, FBI. gov, opr.Rafał Jurak