----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

04 stycznia 2016

Udostępnij znajomym:

Od wielu lat bezskutecznie rzucam palenie. Każdy papieros to kolejna, nieudana próba. Właściwie to poza kilkoma pierwszymi, rzucam od kiedy zacząłem po nie sięgać. Już wtedy wiedziałem to, co dziś, że są szkodliwe, bardzo szkodliwe, że skracają życie, powodują wiele łatwych do uniknięcia chorób. Wtedy jednak były w modzie. Wszyscy palili. Jak nie miałeś przy sobie paczki to byłeś od razu podejrzany. Poza tym w pewnym wieku, jak wszyscy zapewne pamiętają, wydaje nam się, że jesteśmy niezniszczalni. Teraz zdradzę wielka tajemnicę dotyczącą podstawówki. To wtedy pociągnąłem dymka po raz pierwszy. Wprawdzie nie były to żadne papierosy, ale dym był. Jeden z kolegów zainspirowany skrętami swego ojca przyniósł kilka ukradzionych mu bibułek, do których nasypaliśmy parę skruszonych na pył jesiennych liści. To chyba był dąb. Albo kasztan. Trudno to było nazwać skrętami, ale po przytknięciu płomienia dymiło jak cholera. Przeżyliśmy, nawet było śmiesznie. Po tej próbie upłynęło sporo czasu zanim zacząłem palić profesjonalnie. Czyli produkty fabryczne, z filtrem i zaciąganiem się. Ale zasada pozostała. Po każdym papierosie żyłem, oddychałem, funkcjonowałem normalnie. No to jak miałem wierzyć wszystkim dookoła, że to takie szkodliwe? Poza tym najczęściej mówili to ci, którzy chwilę potem wyciągli z kieszeni Radomskie lub Klubowe.

Upłynęło sporo czasu, odwróciły się role. Teraz ja ostrzegam, przekonuję, ale sam nie potrafię się do własnych dobrych rad dostosować. No bo dlaczego ktokolwiek miałby mnie słuchać? Zasięg rażenia moich słów porównać można do pistoleciku wodnego. Woda szybko wysycha. Jak młodemu człowiekowi mówię: Nie Pal! To on mi na to: Dlaczego? Przecież inni to robią. Jakbym siebie słyszał przed laty. Podobnie jak wtedy, teraz również trudno znaleźć na to argumenty. Poza tym młodzi ludzie, jak zawsze, uważają starszych za zacofanych, spóźnionych z modą i bez gustu muzycznego. Wszystkie informacje płynące od starszego pokolenia są zgodnie z dobrym wychowaniem wysłuchiwane, po czym od razu umieszczane w umysłowej przegródce z napisem "śmieci".

Zresztą gdy chodzi o nałogi, to w każdym z nas jest taki młody czlowiek, który szuka argumentów przeciw logice, zdrowemu rozsądkowi i wiedzy naukowej. Posiłkując się internetem zrobiłem sobie kiedyś listę za i przeciw. Nie pomogło. Okazało się, że rzucenie palenia wpłynie negatywnie na moją kondycję fizyczną, bo przecież każdego dnia chodzę po papierosy do pobliskiego sklepiku. Niewielki, ale jednak ruch na świeżym powietrzu. Poza tym w czasach, gdy każdy ma tatuaż, Harleya, kolczyk w jakiejś części ciała i na półce kilka filmów rodem z Iranu, papierosy są jedynym świadectwem buntu przeciw rzeczywistości. Można jeszcze dodać, iż palenie uspokaja, a ja dla dobra otoczenia już bardziej nerwowy być nie powinienem. Odkładając na bok te wszystkie głupie argumenty muszę przyznać, że problem wygląda na trudny do rozwiązania. Wyczytałem gdzieś, że najlepszym dla kobiety momentem na rzucenie nałogów jest zajście w ciążę. Bo wtedy w trosce o potomka bez trudu przychodzi im zmienić nawyki. Kobiety to mają fajnie. Dla mnie ta opcja chyba odpada. Niektórzy złośliwie twierdzą, że dla mężczyzny dobroczynny jest lekki zawał. Po nim na pewno rzucimy nałóg, zaczniemy sie zdrowo odżywiać i nawet uprawiać jakieś lekkie sporty. Ale ja zamiast wyciągnąć poważne wnioski z takiego ironicznego komentarza, to się głupio uśmiecham, jak po usłyszeniu dowcipu z niepoprawnym politycznie zakończeniem.

Do tego te wszystkie sugestie mające pomóc, a wywołujace jedynie opór. Na przykład: Przebywaj w miejscach, gdzie palenie jest zabronione. Musiałbym ciągle siedzieć w pracy lub kościele. Ewentualnie bibliotece, czy też muzeum. Z drugiej strony w obecnych czasach miejscem takim może być bar lub tawerna, ale to może się komuś nie spodobać i prowadzić do innych uzależnień. Inna rada brzmi: Jedź pod namiot, naciesz się czystą, nieskażoną przyrodą, a papierosy zostaw w domu. Efekt jest taki, że mam 4 namioty różnej wielkości i na każdą porę roku. Znam każdy kemping w promieniu 300 mil od domu, a i tak pierwszą rzeczą jaką robię po rozstawieniu obozowiska jest upewnienie się, czy mam zapas papierosów. Jeśli nie, to nawet godzinna jazda do najbliższego sklepiku mnie nie przeraża.

Kiedyś, dawno temu, publicznie, na antenie radiowej, poinformowałem o planach rzucenia palenia. Poprosiłem o wsparcie, może nawet chętnych do współuczestniczenia w eksperymencie. Zadzwoniło wiele osób oferując doping i słowa zachęty. Kilka nawet zapowiedziało rzucenie nałogu razem ze mną. Po upływie zaledwie kilku dni została nas garstka, po tygodniu wszyscy przyznali się do porażki. Tyle eksperymentu. Próba numer 764,987 również nieudana.

Mimo wszystko nie zrażam się. Po raz kolejny podejmuję próbę, tym razem w formie felietonu i znów publicznie na antenie, bo chyba wyczerpałem wszelkie inne, dostępne mi środki i metody. Poza hipnozą, na którą chyba się nigdy nie zdecyduję. Przy okazji apel. Pomożecie? Najlepiej opisując wasze zmagania i ewentualnie podsuwając dobre rady. Ciekawsze listy lub ich fragmenty trafią do tej rubryki, może przydadzą się innym walczącym. Przy okazji pozdrawiam pana Adama, który co jakiś czas dzwoni do mnie  informując o kolejnej rocznicy rozstania z nałogiem. Jego opisy poprawy samopoczucia i formy są obrazowe i inspirujące.

Miłego weekendu.

Rafał Jurak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor