----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

08 stycznia 2015

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Pojawiające się niemal codziennie doniesienia o strzelaninach, w których ofiarami są nawet kilkuletnie dzieci, sprawiły, że o Chicago zaczęto mówić jako o “mieście terroru”. W ubiegłym roku pojawiła się nazwa "Chiraq" sugerująca, że w Wietrznym Mieście jest równie niespokojnie jak w Iraku.

Na terenie Chicago w 2014 roku zamordowano 407 osób, to 3-procentowy spadek w porównaniu do 2013 roku, i najmniej od 1965 roku, kiedy na terenie miasta odnotowano 395 zabójstw.  Dla porównania na początku lat 90-tych ubiegłego wieku liczba morderstw przekraczała 900.   W kilku ostatnich latach liczba zamordowanych w naszym mieście utrzymywała się poniżej 500. Ostatni raz tyle zabójstw dokonano w 2012 roku.  Rok później było 414,  a w ubiegłym roku 407.

W porównaniu do innych miast ciągle u nas jest najgorzej.  407 zabójstw wystarczyło, by  znowu umieszczono nas na pierwszym miejscu  zestawienia miast, w których przestępczość jest największa. Na drugim miejscu znalazł się Nowy Jork , gdzie w ubiegłym roku zamordowano 328 osób. Na trzecim miejscu Detroit z 304 morderstwami. W pierwszej dziesiątce są w kolejności: Los Angeles (259 morderstw), Filadelfia (248 morderstw), Huston (239 morderstw), Baltimore (217 morderstw), Nowy Orlean (150 morderstw), Indianapolis (135 morderstw), Dallas (111 morderstw).

Z raportu FBI na temat przestępczości kryminalnej wynika, że wskaźnik morderstw w Chicago spadł o 16.4 procent w okresie od 1 stycznia 2012 r. do 31 grudnia 2013 roku.  W 2013 roku na 100,000 mieszkańców przypadało u nas 15.2 zabójstw. Jak podało FBI, od 2012 do 2013 roku spadła o 12.7 procent liczba rabunków, o 15.1 procent przestępstw przeciwko mieniu i o 22.2 procent liczba napadów.

Problemem Chicago jest rosnąca liczba strzelanin. W ubiegłym roku odnotowano o 13 procent więcej przypadków użycia broni palnej . Z policyjnego podsumowania roku 2014 wynika, że co najmniej 2,599 osób zostało poszkodowanych w strzelaninach. W 2013 roku było to 2,272 osób.   Najwięcej strzelanin w ubiegłym roku policja odnotowała w lipcu - 248. Poszkodowane zostały w nich 323 osoby.

Komendant Gary McCarthy pytany o wzrost strzelanin w ubiegłym roku, stwierdził, że i tak było ich o 14 procent mniej niż  2012 r. "Są rejony miasta, gdzie problemem są uliczne gangi. Ludzie ci mają dostęp do broni palnej, dlatego w tych dzielnicach liczba strzelanin wzrosła. Gdyby nie mieli broni, tylko rzucali w siebie kamieniami, nie mielibyśmy tego problemu" – podsumował McCarthy.

Szef chicagowskich policjantów zadeklarował, że kontynuowane będą wysiłki w celu zmniejszenia liczby strzelanin. W ubiegłym roku średnio każdego dnia policjanci konfiskowali 19 sztuk broni z nielegalnego obiegu. To siedem razy więcej niż w Nowym Jorku i trzy razy więcej niż w Los Angeles.

O eskalacji przemocy z bronią palną na ulicach i działalności gangów w Wietrznym Mieście mówi się od wielu lat. Pojawiające się niemal codziennie doniesienia  o strzelaninach, w których ofiarami są nawet kilkuletnie dzieci, sprawiły, że o Chicago zaczęto mówić jako o “mieście terroru”. W ubiegłym roku pojawiła się nazwa "Chiraq" sugerująca, że w naszym mieście jest równie niespokojnie jak w Iraku. Większość ofiar strzelanin to przypadkowi świadkowie porachunków gangów. Co roku od kul w Chicago giną dzieci. Na południu naszego miasta dzieci nie mogą czuć się bezpiecznie nawet na przyszkolnych placach zabaw.

Ofiarą przemocy padł ostatnio nawet 17-letni syn burmistrza, który został napadnięty 19 grudnia pod domem Rahma Emanuela w dzielnicy Ravenswood na północy Chicago. Dwóch napastników zaatakowało 17-letniego Zacha Emanuela po godz. 10.00 wieczorem przy 4200 North Hermitage Avenue; niedaleko znajduje się dom burmistrza. Sprawcy nie użyli w napadzie broni. Podeszli siedemnastolatka od tyłu i zaczęli dusić, po czym powalili na ziemię i przeszukali go. Napastnicy zabrali synowi burmistrza telefon komórkowy i zanim zbiegli zażądali od niego odblokowania go. Syn burmistrza został opatrzony przez prywatnego lekarza rodziny.  Miał niegroźne rany twarzy oraz uszkodzonego zęba.  Policja od 19 grudnia poszukuje sprawców  napadu.

Zaraz po tym wydarzeniu burmistrz z rodziną udał się na  wcześniej zaplanowany świąteczny urlop do Chile. Dziennikarze dopiero w tym tygodniu mieli okazję zapytać burmistrza  o komentarz do tej sprawy. Rahm Emanuel powiedział, że jego siedemnastoletni syn Zach, student University of Chicago Lab School, czuje się dobrze.  Podziękował także za troskę mieszkańców, którzy wspierali jego rodzinę po tym incydencie. 

Jak skuteczna jest policja w naszym mieście skoro nawet syn burmistrza został napadnięty i to niedaleko od swojego domu? - pytali się dziennikarze. Rahm Emanuel  nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi. Powiedział, że nie chce, by to co przydarzyło się jego synowi, było wyznacznikiem skuteczności chicagowskiej policji w walce  z przestępczością w mieście. "Gary McCarthy (komendant policji) zajął się tym, bo jak się okazało są ślepe punkty i trzeba się nimi zająć, dla bezpieczeństwa dzielnicy, nie tylko naszego domu czy nas samych" - powiedział burmistrz. Od napadu rabunkowego na syna Emanuela można zaobserwować większą aktywność policji w rejonie domu burmistrza.

Rahm Emanuel wskazując na działania podejmowane przez jego administrację w celu zmniejszenia przestępczości wymienia zwiększenie ilości policyjnych patroli w kontrolowanych przez uliczne gangi dzielnicach.  Ale  jego zdaniem  ważna jest też zmiana nastawienia samych mieszkańców, którzy mogą się włączyć w walkę z ulicznymi gangami, które odpowiedzialne są w największym stopniu za przemoc z bronią palną. Emanuel wymienił tutaj zmowę milczenia, czy brak współpracy z policją.

W  2014 roku miasto wydało 95 mln dolarów na opłacenie nadgodzin dla policjantów patrolujących najbardziej niebezpieczne dzielnice. Wyznaczono około 20 stref miejskich,  w których wskaźnik przestępczości jest wyższy niż w innych dzielnicach. “Te strefy reprezentują około trzech procent geograficznego obszaru, ale w ostatnich trzech latach odnotowano tam 20 procent wszystkich rabunków, strzelanin i morderstw” – ocenił komendant Gary McCarthy. Do patroli w ramach operacji pod nazwą Impact oddelegowano 360 funkcjonariuszy, 140  na rowerach, reszta na pieszo. Zwiększenie tego typu patroli bez samochodów to także element  strategii z gangami ulicznymi. Piesze i rowerowe patrole departament chicagowskiej policji zaczął wprowadzać na ulice niebezpiecznych dzielnic w marcu 2013 roku. Tam, gdzie się one pojawiły odnotowano spadek przestępczości.

Problem przestępczości w mieście jest jednym z tematów trwającej kampanii wyborczej. Jeden z liczących się kontrkandydatów ubiegającego się o drugą kadencję Rahma Emanuela, komisarz powiatu Cook Jesus "Chuy" Garcia, uważa, że urzędujący burmistrz nie podniósł poziomu bezpieczeństwa w mieście, tak jak to obiecywał cztery lata temu. Zdaniem Garcii burmistrz nie zatrudnił,  tak jak obiecywał,  nowych policjantów, tylko przesunął kilkuset od pracy przy biurkach do patrolowania ulic. Za ich nadgodziny miasto w tym roku zapłaci prawie 100 milionów dolarów.  Jesus Garcia wylicza, że zatrudnienie  tysiąca policjantów kosztowałoby od 111 mln do 120 mln dolarów. Nie sprecyzował jednak skąd wziąłby na to środki. Rzecznik kampanii wyborczej Rahma Emanuela, Adam Colins, uważa, że plan Garcii jest nierealny w obecnej sytuacji finansowej miasta. Nie zgodził się także z argumentem, że plan walki z przestępczością urzędującego burmistrza nie działa, bo od 2011 roku, kiedy Rahm Emanuel objął stanowisko liczba strzelanin spadła o 9 procent.

Startujący w  lutowych wyborach radny Bob Fioretti stwierdził ostatnio, że jeżeli zostanie wybrany na burmistrza to zatrudni 500 dodatkowych policjantów. Jego zdaniem lepiej zastąpić odchodzących na emeryturę policjantów nowymi niż płacić  tym co pozostali nadgodziny.  Fioretti tłumaczy, że ubiegający się o drugą kadencję burmistrz robi dokładnie odwrotnie - zamiast zatrudnić nowych policjantów, daje nadgodziny funkcjonariuszom zatrudnionym na pełnych etatach. Zdaniem Rahma Emanuela to tańsza opcja, bo nie obciąża się budżetu departamentu policji dodatkowym kosztami, takimi jak ubezpieczenie czy plany emerytalne. Fioretti i inni krytycy tej opcji, wskazują, że obciążeni długimi godzinami pracy funkcjonariusze nie są efektywni w tym co robią. Zatem lepszym wyjściem byłoby zatrudnienie nowych policjantów.

JT

 

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor