Prawie dokładnie 80 lat temu urodził się Elvis Presley – jedna z najbardziej znanych gwiazd muzyki rozrywkowej, ikona popkultury, a przy okazji... symbol zmian, które nieco ponad pół wieku temu zaczęły zachodzić w społeczeństwie Zachodu.
Życiorys Elvisa ma w sobie wiele z „amerykańskiego mitu”. Prosty chłopak z Mississipi, urodzony w połowie lat 30. w rodzinie amerykańskich prostych robotników, wychowany w wierze chrześcijańskiej i czerpiący z tradycyjnej muzyki, stał się światową gwiazdą, która zmieniła scenę rozrywkową i położyła fundamenty pod współczesną muzykę. W tej historii jest prawie wszystko, czego potrzeba: i awans człowieka „z ludu”, i zawrotna kariera oraz obłędne pieniądze, i love story wspólnie z Priscillą i nieszczęśliwym zakończeniem, i wreszcie upadek giganta, zakończony jego śmiercią na niewydolność serca w 1977 roku. A to wszystko w rytmie skocznego „Jailhouse Rock”.
Muzyka, telewizja i skandale to oczywiście temat fascynujący. Czy można jednak potraktować Presleya jako... postać historyczną? Niekoniecznie taką z pomników czy czytanek – raczej pokazującą, jak historia się toczyła i jak wyglądało kiedyś życie. Właśnie z tego punktu widzenia sylwetka Elvisa może być niezwykle ciekawa. W końcu gdy rodził się i dorastał Ameryka była najpierw krajem wychodzącym z Wielkiego Kryzysu przy pomocy polityki New Deal Franklina D. Roosevelta, a później, z inicjatywy tego samego prezydenta, prowadziła wojnę z Niemcami i Japonią. Presley był za mały, by pójść do wojska, jednak to na jego oczach USA zmieniło się ze spokojnego kraju w potęgę światową, napędzaną dodatkowo przez rozbujaną dzięki wojennej koniunkturze gospodarkę i niezwykle rozwiniętą technologicznie – począwszy od bomby atomowej, na zaawansowanym jak na tamte czasy sprzęcie domowym, dostępnym również dla przeciętnej rodziny.
Jednocześnie Elvis Presley wychował się w tradycyjnym społeczeństwie środkowych stanów USA. Rodzina ukształtowała go na dobrego chrześcijanina – i to zresztą przez kościół zetknął się z muzyką gospel. Miał mocno zakodowany w głowie obraz „zwyczajnej” jak na tamte czasy rodziny, który chyba też bardzo chciał odtworzyć – jego wcześniejsza narzeczona, aktorka Tura Satana, wspominała, że po śmierci matki Elvisa młody piosenkarz bardzo szukał kogoś podobnego do niej. A co warto przypomnieć, lata 40. i 50. to wciąż czas tradycyjnej amerykańskiej rodziny, w której głową jest ojciec przynoszący do domu pieniądze, rolą kobiety zaś jest zajmowanie się domem i wychowywanie dzieci (czasem z „obowiązków” dochodziło ładne wyglądanie). Takie rodziny znamy dobrze również z popkultury – czy w wersji ubogiej, jak Stanley i Stella Kowalscy z „Tramwaju zwanego pożądaniem”, albo w wersji zamożnej, jak rodzice głównego bohatera w „Absolwencie” z Dustinem Hoffmanem w roli głównej.
Elvis jest jeszcze ciekawy z innego powodu – wychował się w końcu na szeroko rozumianym amerykańskim Południu, gdzie kultura białych i czarnych wciąż się przenikała. Gospel, muzyka, która zainspirowała Presleya, wywodziła się przede wszystkim z religijności afroamerykańskiej. Cały rock"n"roll, którego Presley był pionierem, był zresztą czerpaniem ze wzorców kultury muzycznej czarnoskórych (choć również np. country). Wreszcie, w tym samym roku, w którym Elvis podpisał kontrakt z RCA Records, w sąsiadującej z Mississipi Alabamie czarnoskóra Rosa Parks z miasteczka Montgomery odmówiła ustąpienia miejsca w autobusie białemu mężczyźnie, co wywołało protesty i konflikt o segregację rasową, które legły u podstaw późniejszego o kilka lat przełomu w kwestiach rasowych w USA.
Ten świat, w którym Elvis wychował się, powoli się rozsypywał w latach, gdy robił karierę. Zmiany spowodowane były zarówno technologią, globalizacją, polityką jak i ekonomią. Co istotne, ich motorem było pokolenie trochę młodsze od Elvisa – młodych ludzi urodzonych na początku lat 40., którzy nie pamiętali trudów kryzysu i wojny, żyli za to w szczęśliwym amerykańskim świecie powojennego dobrobytu i spokojne życie już im nie wystarczyło.
Zmieni się też obyczajowość, na co wpłynie... sam Presley, którego charakterystyczny taniec (a dokładnie ruch bioder) wyda się pruderyjnym Amerykanom czymś niedopuszczalnym, młodym ludziom zaś czymś fascynującym. Stąd już blisko do wzrostu świadomego zainteresowania ludzką seksualnością, spowodowanego między innymi naukowymi badaniami nad nią, pokazanymi na przykład w świetnym serialu emitowanym przez stację Showtime pod tytułem „Master of Sex”.
To jeszcze w okresie szczytu kariery Presleya, w latach 60., przez Stany Zjednoczone przeszła fala hippisowska, narodziły się nowe nurty muzyczne, czarnoskóre dzieci zostały wprowadzone do „białych” szkół, kobiety otrzymały pigułkę antykoncepcyjną a amerykańskie wojska wysłano do Wietnamu. USA, ale i cały świat, zaczęły się zmieniać, co wielu tradycyjnie nastawionych Amerykanów przyjęło ze strachem i sprzeciwem.
I właśnie dlatego warto spojrzeć na znane postacie popkultury nie tylko jako na obiekty plotek i sensacyjnych biografii. Ludzie żyją w określonych warunkach społecznych, gospodarczych i politycznych, nasiąkają nimi, ale też zmieniają się wraz z nimi. A przez to, że się temu przyglądamy, rozumiemy lepiej, kim jesteśmy dziś.
Tomasz Leszkowicz