----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

29 stycznia 2015

Udostępnij znajomym:

Nie będzie o drapieżnych ptaszkach, ani w ogóle o przyrodzie. Groźne kruczki odnoszą się do praw i osób władnych, by z nich korzystać. Na przykład emerytury pracowników publicznych w Chicago podlegają działaniom administracji miasta, wydatki na ten cel wliczane są każdego roku do budżetu, a osoby zarządzające funduszami emerytalnymi mianowane są na swe stanowiska przez najwyższych urzędników, włączając w to burmistrza. Dlaczego więc podczas egzekwowania prawa antykorupcyjnego nie bierze się pod uwagę sytemu emerytalnego?

Zbliżają się wybory. Z różnych stron na konta kandydatów płyną pieniądze mające z jednej strony wesprzeć kampanię wybranego polityka, z drugiej zapewnić sobie jego sympatię w razie wygranej. Właściwie to niemal zawsze chodzi o to drugie. Zachowując poprawność i obiektywizm należałoby powiedzieć, że podczas głosowania wszystko się może zdarzyć i każdy z ubiegających się o stanowisko burmistrza ma równe szanse.

Nie jesteśmy jednak aż tak naiwni i doskonale wiemy, że musiałoby dojść do bardzo, ale to bardzo poważnego skandalu politycznego lub obyczajowego, albo któryś kandydat musiałby nam pokazać coś, czego świat jeszcze nie widział, by obecny burmistrz nie został wybrany na kolejną kadencję. Dlatego na jego konto płynie najwięcej pieniędzy, bo jak wiadomo obstawianie pewniaka zwykle przynosi korzyści.

Kilku aldermanów poprosiło jakiś czas temu o przeprowadzenie dochodzenia w związku z wpłatami na konto wyborcze Emanuela. Chodziło o 600 tysięcy dolarów i kilka instytucji finansowych, które podobno niezgodnie z obowiązującym prawem przekazały wspomnianą sumę na ten cel. Niezgodnie, bo w Chicago nie mogą tego robić firmy prowadzące biznes z miastem, na przykład realizujące na jego zlecenie kontrakty. Chodzi oczywiście o potencjalne zagrożenie korupcyjne, czego chyba nie muszę dokładnie tłumaczyć.

Po kilku tygodniach od wpłynięcia wniosku o rozpoczęcie dochodzenia, gdy kompletnie nic w sprawie się nie działo, na ponawiane przez radnych pytania, odezwał się w końcu przedstawiciel miejskiej komisji etyki. Oczywiście skład tej komisji jest osobiście dobierany przez burmistrza. Nie może być inaczej. Podobnie jak niezależny inspektor generalny, mający kontrolować działania miasta też podlega burmistrzowi. Pełniący tę funkcję Ferguson podskakiwał, wytykał, ganił, aż doszło do krótkiej rozmowy z Emanuelem. Burmistrz postanowił nie wymieniać na razie inspektora, ale ten w zamian zamilkł i od dobrych 6 miesięcy ani razu nie podskoczył. Wracamy do komisji etyki. No więc uznała ona, że prawo nie jest łamane, dochodzenia robić nie trzeba, bo wspomniane instytucje finansowe nie prowadzą interesów z miastem, a jedynie zarządzają miejskimi funduszami emerytalnymi. Bo jest taki mały punkcik w prawie, który to rozdziela.

Pojawia się pytanie. Jeśli cały zarząd funduszy jest podległy miastu, wszelkie braki pokrywa się z budżetu, a firma XYZ została wybrana do nadzorowania funduszy na giełdzie, to czy można powiedzieć, że firma ta nie prowadzi interesów z miastem?

Nasza administracja przekonuje, że fundusze nie są częścią rządu i w ogóle nie mają z nim nic wspólnego. Dlatego szefowie wielkich i bardzo bogatych korporacji finansowych, wynajmowanych przez zarząd funduszy do współpracy, mogą robić co im się podoba, choćby przekazać ponad pół miliona dolarów na kampanię wyborczą burmistrza, czyli inaczej rzeczywistego szefa tychże funduszy decydujących z kim będą dalej współpracować. Jeśli to nie jest powodem wszczęcia dochodzenia, to nie wiem co nim może być.

Radni nie poddali się. Wystosowali długi list do SEC, czyli Securities and Exchange Commission. To agencja federalna będąca postrachem dla wielu kombinatorów na Wall Street, której podlegają też wspomniane firmy i która sama w 2011 r. wprowadziła zasadę zakazującą wspierania kampanii polityków mających jakikolwiek związek z zarządzanymi przez nie funduszami publicznymi. W odpowiedzi otrzymali obietnicę zajęcia się sprawą. Czy tak się stanie? Być może, ale raczej już nie przed wyborami, w których pieniądze będą odgrywały bardzo istotną rolę.

Zawsze chodzi o pieniądze. Nawet podczas tworzenia prawa mającego proces wpłat na konta wyborcze kontrolować. Gdy podpisywano ustawę nakładającą ograniczenia sum przekazywanych przez osoby i organizacje na rzecz polityków, strzeliło kilka butelek szampana na cześć prawa mającego pomóc w powstrzymaniu korupcji. Nie zauważono, a jakże, że znajduje się tam maleńki zapis stanowiący, iż w przypadku wpłacenia przez polityka na własne konto wyborcze swoich pieniędzy, wszystkie ograniczenia przestają obowiązywać.

Z zapisu tego tylko w ubiegłym roku skorzystano dwa razy. Podczas kampanii na stanowisko gubernatora i podczas przygotowań do kampanii miejskiej. W tym pierwszym przypadkowo skorzystał na tym Quinn, któremu wiele to nie pomogło. W drugim przypadku do wyścigu stanął nagle nikomu nieznany zawodnik, który natychmiast wpłacił sobie dość pokaźną sumę, a następnie zrezygnował ze starań o stanowisko. Oczywiście nie da się udowodnić, iż działał w porozumieniu z jakimkolwiek kandydatem, dlatego żadnych nazwisk nie podaję. Jednak skorzystał na tym tylko jeden polityk, mający dostęp do sporych środków, który natychmiast ze zniesienia ograniczeń skorzystał.

Podobno prawa istnieją po to, by regulować nasze poczynania i pomagać nam w codziennym życiu. Obowiązują one tak długo, aż ktoś posiadający władzę nie zdecyduje, że już są niepotrzebne lub w czymś przeszkadzają. Nie chodzi tylko o pieniądze. W czasie przygotowań do szczytu NATO przed kilku laty administracja miasta zadecydowała, że pewne przywileje należne społeczeństwu zagrażają bezpieczeństwu. Ach... chodziło o drobiazgi. Na przykład nikomu niepotrzebne prawo do zgromadzeń, nagrań w miejscach publicznych, czy używania telefonu. Mam nadzieję, że ironia zawarta w ostatnim zdaniu była czytelna. No więc na określony czas przywileje te zawieszono. Bo mały kruczek na to pozwalał.

Miłego weekendu

Rafał Jurak
rafal@infolinia.com

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor