----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

30 kwietnia 2015

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Zniszczone budynki, spalone samochody, rozbite szyby w sklepach, wyrwane drzwi, puste półki, ulice pełne śmieci - w tym butelek i kamieni, jakimi obrzucono policję. Tak wyglądała część miasta dzień po ulicznych zamieszkach. Gdy sytuacja unormowała się nieco, dominującym widokiem były patrole uzbrojonej Gwardii Narodowej, a w lokalnych mediach rozbrzmiewał komunikat o wprowadzeniu godziny policyjnej. Dla takiego zachowania nie ma usprawiedliwienia. Mówiła to rodzina zmarłego w areszcie policyjnym Freddy Gray`a, powtarzali to starsi mieszkańcy miasta, potwierdził to prezydent USA.

Jednak by w pełni zrozumieć przyczyny tego, co stało się w Baltimore, należy poznać nieco lepiej jego historię.

Upadek

Od kilkudziesięciu lat sytuacja w tym mieście była coraz bardziej napięta i wynikała z długoletnich konfliktów, nierówności społecznych i dobrze udokumentowanej brutalności policji. W ostatnich miesiącach nastroje części mieszkańców tego miasta podgrzewały doniesienia z Ferguson, Nowego Jorku i Południowej Karoliny. Dlatego można zaryzykować stwierdzenie, że śmierć 25-letniego Gray`a nie była jedyną przyczyną zamieszek na ulicach, ale raczej punktem zwrotnym i kamyczkiem, który poruszył lawinę.

W kwietniu 1968 roku, tuż po zabójstwie Martina Luthera Kinga, w Baltimore wybuchły rozruchy społeczne, które dość szybko przeobraziły się w regularne walki na ulicach. W ich wyniku zginęły trzy osoby, 70 było rannych, ponad sto aresztowanych. Kilkadziesiąt budynków zostało doszczętnie zniszczonych, część w wyniku podpalenia. Kilka miesięcy później Komisja Dochodzeniowa stanu Maryland opublikowała raport na temat wydarzeń w mieście, w którym stwierdzono, że głównym powodem rozruchów były różnice w warunkach socjalnych i ekonomicznych dostępnych czarnym i białym mieszkańcom. Autorzy opracowania doszli również do wniosku, że poza ograniczaniem rozwoju ekonomicznego czarnych dzielnic, występuje tam również widoczny rasizm białych mieszkańców. „Niemożliwym jest stwierdzenie, który z wymienionych powodów miał największą wagę, można jednak powiedzieć, że wszystkie one w połączeniu dały mieszkańcom getta powód do zamieszek” – napisano w końcowym akapicie raportu.

Wiele osób powie, że można dokument sprzed ponad 40 lat opublikować bez większych zmian ponownie i uznać za raport obowiązujący obecnie. Niewiele się bowiem w tym mieście zmieniło.

Przez ostatnich kilkadziesiąt lat Baltimore utraciło większość białych mieszkańców, kilkaset tysięcy miejsc pracy w fabrykach i zakładach produkcyjnych. Tym samym opuszczająca miasto klasa średnia zabrała dochód z podatków i pozostawiła za sobą upadającą ekonomię. Miasto zaczęło pogrążać się w chaosie. Z roku na rok rosła przestępczość, zmniejszały się nakłady na edukację, usługi miejskie i programy społeczne. W latach 1970 – 1980 liczba mieszkańców spadła tam z 906 tysięcy do 787 tysięcy. Dane Census za 2010 rok mówią już populacji liczącej 620 tysięcy mieszkańców. Zubożałe społeczeństwo było łatwym celem dla handlarzy narkotyków, które stały się niemal symbolem miasta w wyniku popularności serialu prezentowanego na kanale HBO, zatytułowanego The Wire. Młodzi ludzie byli w stanie zarobić więcej sprzedając zakazane substancje, niż w jakiejkolwiek innej, dostępnej im na terenie miasta legalnej pracy. Poza tym dzięki konstrukcji systemu sądowniczego, unikali kar grożących dorosłym. W ten sposób miastem zawładnęły gangi, których w tej chwili jest tam ponad 150.

Gwoździem do trumny dla upadającego miasta był ostatni kryzys, w wyniku którego najbardziej ucierpiały najuboższe dzielnice. W niektórych miejscach całe ulice straszą pustymi, odebranymi przez banki domami, których nikt ponownie jeszcze przez długi czas nie kupi.

Kim był Gray?

Zniszczona ekonomia, wysoka przestępczość, bezrobocie dwukrotnie wyższe, niż w innych częściach miasta, brak możliwości odbicia się od dna dla młodych ludzi – w takich właśnie warunkach panujących w wielu częściach miastach dorastał i żył Freddie Gray. Jedna trzecia jego sąsiadów funkcjonowała poniżej ustalonego minimum socjalnego, a ponad połowa zamieszkujących jego okolice rodzin zarabiała poniżej 25 tysięcy dolarów rocznie. Nie był on idealnym obywatelem. Ponad 20 krotnie zatrzymano go za posiadanie i handel narkotykami, miał za sobą kilkanaście rozpraw sądowych, w momencie śmierci toczyły się przeciw niemu cztery postępowania. Okoliczności jego zatrzymania i śmierci wciąż nie są jasne. Nie wiadomo dokładnie dlaczego zaczął uciekać przed policją, nie wiadomo dlaczego był ścigany. Wiadomo, że znaleziono później przy nim rozkładany nóż. Wiadomo również, że w czasie zatrzymania zaczął skarżyć się na ból i niedowład nóg. Pomoc lekarską wezwano zbyt późno, mężczyzna zapadł w śpiączkę i kilka dni później zmarł. Stwierdzono u niego uraz kręgosłupa i zmiażdżenie krtani. Wszystkie te sprawy ma wyjaśnić prowadzone dochodzenie. Na razie sześciu policjantów zostało zawieszonych w wykonywaniu czynności służbowych, nie pozbawiono ich jednak wynagrodzenia. Wszyscy utrzymują, że aresztowania dokonano zgodnie z przepisami i nie użyto wobec Gray`a nadmiernej siły. Innego zdania są świadkowie zdarzenia, istnieje nawet nagranie wideo dokonane telefonem komórkowym. Widać, że słaniającego się na nogach mężczyznę dość brutalnie wpycha się do policyjnej furgonetki.

Jednak postać Freddy Gray`a i działania policji dla dobra dyskusji należałoby rozdzielić. Ukazują to dwie, skrajne opinie dotyczące niedawnych wydarzeń w Baltimore, zamieszczone na jednym z portali internetowych. Oto pierwsza z nich:

„Trzeba wprost powiedzieć, że Gray był drobnym przestępcą i członkiem gangu. Handlował narkotykami i miał bogatą historię kryminalną, która prowadziła wprost do więzienia.

Jeśli mieszkańcy Baltimore tyle energii, ile włożyli w protesty po jego śmierci, włożyliby w walkę z handlarzami narkotyków jak Freddy Gray, wówczas on wciąż by żył, ulice miasta byłyby bezpieczne i nikt nie sprzedawałby niczego nielegalnego dzieciom przed szkołami”.

Oto druga, inna opinia:

“Wiecie co jest najważniejsze w tej sprawie? Odpowiedzialność policji za jego śmierć. Nieważne, czy był wcieleniem diabła, czy świętym. Policja ma obowiązek używania siły w odpowiedni i odpowiedzialny sposób, a także zapewnienia pomocy medycznej, gdy zachodzi taka potrzeba. Zatrzymane osoby trafiają pod opiekę policji i jest ona za tych ludzi odpowiedzialna. Nie tylko za świętych i nie sprawiających kłopotów. Za każdego. Nie ona decyduje kto, za co, i w jaki sposób będzie odpowiadał”.

Działania policji, postać Gray`a i rozruchy w mieście są ze sobą oczywiście związane. Trzeba je jednak choćby na chwilę od siebie oddzielić. Nie można bowiem usprawiedliwiać działań policji historią kryminalną zatrzymanego, podobnie jak nie wolno w jego imieniu plądrować sklepów i podpalać samochodów oraz budynków.

Przemoc po obydwu stronach

Jednak sytuacja w Baltimore jest bardziej skomplikowana. To nie tylko miasto o wysokiej przestępczości, ale również o bardzo bogatej historii policyjnych nadużyć wobec czarnych mieszkańców.

W okresie ostatnich 4 lat miasto wypłaciło niemal 6 milionów dolarów zasądzone ofiarom policyjnej brutalności. Do tego doliczyć należy drugie tyle wydane na pokrycie kosztów usług prawnych dla sądzonych policjantów. To tylko wierzchołek góry lodowej, bo powszechnie wiadomo, iż tylko niewielki procent spraw tego typu jest zgłaszanych w obawie przed zemstą oskarżanych o nadużycia.

Wśród ofiar policyjnej brutalności z ostatnich lat jest między innymi 15 letni chłopak jadący na rowerze i bez powodu zatrzymany i pobity przez stróżów prawa, 26 letnia kobieta w ciąży będąca świadkiem pobicia przez policję i brutalnie potraktowana podczas próby interwencji, czy choćby 87 letnia babcia starająca się o pomoc dla postrzelonego nastolatka. W dokumentach sądowych opisane są setki przypadków połamanych kości, obrażeń czaszki i organów wewnętrznych, gróźb werbalnych i rasowych wyzwisk ze strony funkcjonariuszy. Wiele z tych przypadków zakończyło się śmiercią poszkodowanych. Niektórzy byli bici mimo rąk skutych kajdankami, inni rzuceni na chodnik lub ścianę.

Większość czarnych mieszkańców Baltimore przeciwna jest rozruchom młodych ludzi. Według nich pogarsza to tylko sytuację. Domagają się spokoju i pokojowych negocjacji. Wśród przeciwnych rozruchom są też rodzice Freddy Gray`a, którzy otwarcie krytykują działania młodych ludzi, w większości członków gangów, tłumacząc że niszczenie miasta nie jest sposobem uczczenia jego pamięci. Jednak dla tych ostatnich jest na to za późno.

Radykalizacja gangów

Wydarzenia ostatnich dni bardzo zbliżyły członków walczących ze sobą na co dzień gangów. Połączyli oni siły i wspólnie starli się z policją. Nawet ich przywódcy wystąpili publicznie obok władz miasta domagając się spokoju. Jednak nikt ich nie posłuchał, więc musieli przyznać, że o nie mają nad niczym kontroli.

„Nie możesz przez cały dzień kopać psa, a później wpadać w złość, gdy cię ugryzie” – powiedział dziennikarzom przybyłym do Baltimore jeden z zamaskowanych młodych ludzi przyznający się do powiązań z gangiem Crips

„To policja doprowadziła do obecnej sytuacji, to ona nas zradykalizowała” – dodaje inny.

Członkowie młodzieżowych gangów ulicznych porównują się do zradykalizowanej młodzieży w krajach islamskich, gdzie działania militarne Stanów Zjednoczonych pchnęły wiele osób w ramiona radykalnych ugrupowań. W przypadku Baltimore powodem były wieloletnie działania i postawa lokalnej policji. Do pewnego stopnia potwierdzają to informacje jej informatorów, którzy donosili o nieformalnej umowie różnych gangów, której celem miała byc neutralizacja oficerów miejskiego departamentu i przeciwdziałanie przemocy ze strony stróżów prawa.

Policja tłumaczy, że jej działania dostosowane są do warunków panujących w najgorszych dzielnicach miasta. Każdego roku dochodzi tam do setek morderstw, a miasto pełne jest kokainy, heroiny i innych zakazanych prawem substancji. Władze uważają, że to właśnie gangi doprowadzają miasto do ruiny i to działania ich członków przyczyniają się do wysokiego poziomu przestępczości i takich, a nie innych metod walki z nimi.

Podobnie było w Los Angeles w roku 1992, czy w Cincinnati w 2001. Na pewno pamiętamy niedawne wydarzenia z Ferguson. W każdym z tych miejsc podobne były przyczyny, wszędzie przebieg wydarzeń był niemal identyczny. Po każdym zdarzeniu tego typu rośnie liczba członków gangów, które korzystają z niezadowolenia młodych, ubogich i nienawidzących policji.

Trzeba jednak przyznać, że mimo niezbyt pochlebnych opinii z przeszłości, złego zarządzania siłami porządkowymi podczas zamieszek, za co krytykowana jest burmistrz miasta, sama policja zachowała się wzorowo. W pierwszych kilkudziesięciu minutach starć została niemal całkowicie otoczona przez zamaskowanych, młodych ludzi, w jej stronę poleciały kamienie i butelki. Mimo że liczebnie słabsi, policjanci zachowali formację obronną i ani jeden z nich nie sięgnął po broń, co niewątpliwie doprowadziłoby do ofiar śmiertelnych. Trudno powiedzieć, czy zaowocowały lata szkolenia w mieście, gdzie podobne zdarzenia miały już miejsce, czy też niedawna krytyka działań służb porządkowych w innych rejonach kraju w podobnych sytuacjach.

Wielu obserwatorów sceny politycznej zwróciło przy okazji uwagę, że komentarz Baracka Obamy po nocnych rozruchach w Baltimore należał do tych, jakich spodziewać się powinniśmy od prezydenta. Jeden z komentatorów napisał nawet, że było to jego najlepsze jak dotąd 15 minut, podczas których zachował się jak stanowczy przywódca zróżnicowanego społecznie kraju.

“Jeśli sądzimy, że w podobnych sytuacjach możemy po prostu wysłać policję, by wykonała brudna robotę, bez zastanowienia się jako naród i społeczeństwo nad sposobami zmian takich środowisk, bez pomocy w podniesieniu się im z dna i bez stworzenia dzieciakom warunków do rozwoju, to nigdy nie rozwiążemy problemu” – powiedział Obama poproszony o komentarz do wydarzeń w Baltimore.

„Będziemy co jakiś czas doświadczali podobnych, okresowych konfliktów pomiędzy policją i niektórymi społecznościami, czasami będzie dochodziło do zamieszek na ulicach. Każdy będzie udawał troskę do czasu, aż sytuacja się unormuje i z wszyscy powrócą do swych normalnych zajęć” – dodał prezydent, który jasno dał do zrozumienia, że nie ma miejsca dla podobnej przemocy mówiąc, iż wyważanie drzwi, kradzieże i wybijanie okien to nie protest, ale zwykła kradzież i wykorzystywanie sytuacji.

Na razie jest spokojnie. Ale to nie koniec, bo dalecy jesteśmy od rozwiązania problemu.

Na podst. Huffington Post, Intern Business Times, Newsweek, DailyBeast,
opr.
Rafał Jurak
rafal@infolinia.com

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor