Edward Dusza – wiersze wybrane
LIST DO MATKI
Mijam dzień i zawracam. Jednakowo zawsze
widzę ciebie. Zgarbiłaś się nieco.
Idę tam, gdzie twą ręką posadzone kwiaty
i świece, które Ojcu smutno w mroku świecą.
Mijam w swej drodze chwile, zdarzenia, uśmiechy,
czas jest wszędzie jednakowo krótki,
zawsze bliżej na przełaj do owej krainy,
gdzie zaczyna się radość, a kończą się smutki.
A kiedy się spotkamy, bo wszystko być może,
kupimy domek na wsi, w lipach i z malwami.
Przed tym, co musi nadejść drzwi głucho zamkniemy,
I będziemy wieczorem długo rozmawiali.
O tym, co było kiedyś, przez te długie lata,
gdy ocean się w poprzek naszych dróg położył,
Ty zaś powiesz z uśmiechem: „Moc nic nie tworzy”
i dodasz: „Pij, bo już pewnie wystygła herbata”.
PRZYCHODZĘ Z NARĘCZEM UŚMIECHÓW
Mówi Matka
spotkana na łąkach snu
Mówi Matka, widziana
na obszarze smutku:
– Powinieneś się cieszyć chłopcze
że umarłam
bo nie muszę już czekać w kolejce
po masło i cukier
nie podgrzewam wczorajszego obiadu
(obiad, jakież to metafizyczne pojęcie!)
oddycham przecież głębiej
teraźniejszością
i podziwiam kwiaty których
żadne zimy nie zgaszą mi więcej.
Powinieneś się cieszyć, mój synu
że nie trzeba mi wiz i paszportu
że przepływam swobodnie granice
w muszli światła bezpieczna tak samo
jak bezpiecznie się czuje liść klonu
w krzepkich dłoniach jesiennego wiatru
Zasłuchana w modlitwę płynącą
z tej odległej, w mgły spowitej ziemi
pośród białych jak rumianki gwiazd
wciąż pamiętam list nieprzeczytany,
przyszedł już po mym odejściu
I za późno zmiany, deklaracje
i za późno troska o wygnanych
syn nie widział odchodzącej matki
bo jutrzenki swobody
nie wszystkim wschodzą na czas
Więc ciesz się, że nie żyję, bo
już nie czekam wizyt listonosza
nie boję się zmierzchów jesiennych
ni odwiedzin milicjanta, który
pytał ciągle dlaczego nie wracasz
i dlaczego źle kochasz ojczyznę
Dziś naręcze uśmiechów ci niosę
lekko biegnąc po drodze twych modlitw
coraz bliżej, i bliżej w przeszłość
którą wkrótce nazwiemy jutrem.
Redaguje: Elżbieta Chojnowska
elachojnowska@yahoo.com