Mija 70 lat od zakończenia drugiej wojny światowej w Europie. Czego nauczył nas światowy konflikt, który pochłonął miliony istnień ludzkich?
Chociaż Adolf Hitler popełnił samobójstwo 30 kwietnia 1945 r., a Berlin upadł 2 maja, to wojna skończyła się dopiero 8 maja (a w Moskwie był już 9 maja – stąd jeden dzień różnicy w obchodzeniu Dnia Zwycięstwa). Przez ostatnie dni trwały ostatnie walki Niemców którzy próbowali wyrwać się Sowietom na wschodzie. W tym czasie na zachodzie trwały spokojnie kapitulacje oddziałów III Rzeszy, które wolały dostać się w ręce Amerykanów lub Anglików niż Armii Czerwonej.
Kapitulację podpisano, wojna się skończyła. W wielu miastach ludzie wznosili toasty zwycięstwa. W wielu innych opłakiwali zmarłych, poległych i zaginionych. Co jednak najistotniejsze, czas zła nie skończył się równo 8/9 maja, a dzień później nie zapanował spokój, porządek i dobro.
Miasta leżały w gruzach – od zburzonych przez bombardowania alianckie Niemiec, poprzez Warszawę czy Budapeszt zniszczone w wyniku ciężkich walk, aż do biednych i rozjechanych przez wielkie bitwy frontu wschodniego miast ZSRR. Ale przecież nie tylko był to problem wielkich ośrodków. Wszędzie tam, gdzie toczyły się ciężkie walki, np. w miejscach gdzie stawał front (tak jak w II połowie 1944 r. pod Sandomierzem) panował obraz niemalże księżycowy. A gdy dodać do tego tysiące wiosek zniszczonych w pacyfikacjach w Polsce, na Ukrainie czy Białorusi, obraz spalonego i zburzonego kontynentu wydaje się jeszcze wyraźniejszy.
Gruzom towarzyszyła bieda i głód. Wojna niszczyła normalny krwiobieg społeczny, zabierała pracę, niszczyła pola, odbierała jedzenie. Wiele normalnych dziś składników jedzenia było w tych latach niebywałym rarytasem – albo nie było ich na rynku, albo co gorsza były dostępne tylko na rynku czarnym, pełnym spekulacji i nielegalnego obrotu. To wszystko sprawiało, że życie stawało się w „pokoju” równie ciężkie jak w czasie „wojny”.
Powojenny świat to także czas wielkich ruchów ludności. Polacy z Kresów Wschodnich są wywożeni do Polski Centralnej albo na tak zwane Ziemie Odzyskane. Z nich wypędzani są (lub sami uciekają) Niemcy, którzy zostawiają na zawsze swoje domy, cmentarze i wiekowe dziedzictwo. Są więc ucieczki, ale są też powroty – jeńcy wracają z niewoli do swoich rodzin, podobnie jak tysiące robotników przymusowych. Do zniszczonej Warszawy wracają jej dawni mieszkańcy. Jakby tego było mało, Żydzi, którzy przeżyli Holokaust, zostawiają ziemię noszącą prochy ich bliskich i postanawiają wyruszyć do Ziemi Obiecanej – przyszłego Izraela. Warto dodać, że nie jest to łatwe, bo przez pierwsze lata nikt ich tam nie chce wpuścić. Ludzie żyją na torach, przy drogach, w portach.
A do tego przemoc. Zwykła ludzka przemoc, wynikła z kilkuletniego zezwierzęcenia stosunków międzyludzkich i życia na wzór nazistów, którzy wprowadzali w okupowanych krajach swoje brutalne rządy. Zwycięzcy żołnierze amerykańscy, angielscy a zwłaszcza radzieccy łatwo uczyli się takich obyczajów w Niemczech – gdy ma się broń i władzę wszystko można zabrać: konserwy, zegarki, kobiety. Tego też uczyli się dawniej uciskani przez okupanta – wspomniani robotnicy przymusowi, wracający z Niemiec, terroryzowali tereny na których się pojawiali, przy okazji biorąc odwet na swoich dawnych prześladowcach. Wszędzie też kwitł bandytyzm, wzmacniany przez to, że łatwo było o broń...
Zniszczenie, zło, strach... Triada ta zawładnęła powojenną Europą i trwała jeszcze przez kolejne miesiąca. Dla milionów wojna nie kończyła się na początku maja 1945 r., a doświadczenia tamtego czasu były dla nich równie traumatyczne, co doświadczenia frontu, niewoli czy okupacji.
A jednak Europa podniosła się ze zgliszczy. Ludzie odbudowali w końcu swoje domy, wrócili do rodzin, znaleźli prace i przestali cierpieć głód, skończyli z bandytyzmem. Pomogli tu Amerykanie, który w ramach Planu Marshalla wpompowali w gospodarkę europejską wielkie pieniądze, które dobrze zakiełkowały. Niemcy, które leżały w gruzach, szybko stały się rozwijającym się państwem i drugą gospodarką na świecie. Trudniej było na Wschodzie, w krajach takich jak Polska, Czechosłowacja, Węgry czy Rumunia, gdzie zapanował system komunistyczny i chaos zastąpił strach przed terrorem.
Ale to wojenne i powojenne doświadczenie pomogło też zmienić myślenie Europejczyków, a za nimi wielu ludzi na świecie. O wiele wyraźniejsze stało się hasło „Nigdy więcej wojny!”. Powojenne rozstrzygnięcia, często brutalne i wywracające życie setek tysięcy ludzi (jak choćby wysiedlenia), doprowadziły do utworzenia jako takiego statusu quo w Europie, które w kolejnych dekadach pozwoliło wygasić spory terytorialne. Wzrosła rola współpracy międzynarodowej, ale również uświadomiono sobie, jak dobrym mechanizmem dogadywania się jest wspólna gospodarka. To w końcu tuż po drugiej wojnie światowej powstał projekt integracji europejskiej, oparty początkowo na współpracy ekonomicznej.
Wojna niesie za sobą zniszczenie, strach i chaos. Ale daje też dobrą nauczkę, czego nie robić i na co nie pozwalać. Warto się w tę naukę wsłuchiwać.
Interesujesz się historią? Chcesz wspomóc portal, który codziennie ją popularyzuje? Wejdź na http://histmag.org/wsparcie
Tomasz Leszkowicz – historyk, publicysta portalu internetowego "Histmag.org". Specjalizuje się w historii Polski XX wieku.