----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

11 czerwca 2015

Udostępnij znajomym:

Od paru tygodni zastanawiamy się nad fenomen literatury dla dzieci i młodzieży pokazując pewne „wyjątkowości” tego nurtu, który zresztą staje się coraz bardziej wyrafinowany.  Nie tylko tematy, ale i grafika publikacji, szczególnie przeznaczonych dla młodszych dzieci, są zachwycające. Wykorzystuje się najlepsze wzory i inspiracje w tworzeniu tekstów, które mieszczą się gdzieś na pograniczu przedmiotu użytkowego i działa sztuki.

Wystarczy choćby zobaczyć ostatnie publikacje, takie jak „Mapy” autorstwa Aleksandry i Daniela Mizielińskich, czyli „Obrazkową podróż po lądach, morzach i kulturach świata”, czy zupełnie nowe wydania „Królewny Śnieżki” i „Czarnoksiężnika z Krainy Oz” z ilustracjami Manueli Adreani, które nomen omen są bajkowe. Budują one świat wyobraźni małego czytelnika w najlepszy, najbardziej wyrafinowany i niezwykle intensywny sposób i to nie tylko przez prace samego tekstu, ale również, a może przede wszystkim, przez niesamowicie sugestywne ilustracje.

„Królewna Śnieżka”, to jedna z kultowych opowieści Braci Grimm, którzy nie stronili od opisy sytuacji pełnych okrucieństwa, strachu i cierpienia. W pierwszym odruch wydaje się to sprzeczne z tym, czego oczekuje od bajek młody odbiorca, ale oczywiście pozostaje pytanie, czy rzeczywiście tak jest? Bo jeśli bajki maja być „urocze i zaczarowane”, to dlaczego popularność historii wykreowanych przez słynnych braci jest „wieczna”, a ich teksty są nieustannie wznawiane i ciągle popularne?

Odpowiedź jest chyba stosunkowo prosta i swoje korzenie ma w ludowych inspiracjach, bo przecież Bracia Grimm czerpali intensywnie z wielkiego zasoby niemieckich podań i baśni ludowych, które jakimś cudem i dziwnym zrządzeniem wielu okoliczności niosą ze sobą pewne archetypiczne mądrości i pokazują świat w jego rzeczywistym wymiarze, czyli pomieszaniu zła z dobrem, w którym to splątaniu dobro nie zawsze wygrywa.

Jest to zresztą coś specyficznego nie tylko dla literatury dziecięcej. Lektura przeznaczona dla młodzieży musi być podobnie autentyczna w pokazywaniu (opisie) świata. Jeśli tak nie jest, nie ma szans na popularność. Nastolatek musi się identyfikować z opisywanymi postaciami i wydarzeniami, stąd przedmiotem opisy są narkotyki, wyalienowanie w grupie, uzależnienia i wszelkie inne problemy współczesnego, młodego człowieka, który z jednej strony ma tysiące przyjaciół na portalach społecznościowych, nieustanie się z nimi komunikając, ale komunikacja ta, zapośredniczona elektronicznym gadżetem jest pozbawiona realnego wymiaru i odarta z bezpośredniości. Młody człowiek, coraz bardziej samotny, ucieka od siebie i jedynie lektura tekstu, który pomaga mu się w tym „pogubieniu” odnaleźć (zrozumieć) ma szanse na przyciągnięcie uwagi nastoletniego czytelnika.

Pisze o tym doktor Michał Zając, który jest wybitnym znawcą literatury dla młodych ludzi, a artykuł, który nam udostępnił znakomicie tłumaczy wiele z postawionych tu wcześniej pytań. Całość jest zatytułowana:

„Młodzi dorośli” rządzą! Czyli jak sieroty po Potterze i konwergencja mediów kreują mega bestsellery na rynku książki”. W poprzednich tygodniach zamieściliśmy pierwszą i drugą część całości, której kontynuację (część trzecią i ostatnią) przytaczamy poniżej:

W świecie konwergencji

Teza, która od razu przychodzi do głowy, to modny wśród socjologów kultury i medioznawców termin konwergencji mediów. Prawie wszystkie wymienione wyżej książki – czyli te, które w ostatnich latach zajmowały listy bestsellerów – doczekały się wysokobudżetowych ekranizacji. Filmowe wersje pierwszych tomów sagi Rowling przyciągnęły nowych czytelników do książek, starszym (którzy być może porzuciliby lekturę dalszych przygód nastoletniego czarodzieja) przypominając o cyklu. W przypadku sagi Meyer ekranizacje również odświeżyły zainteresowanie powieściami, ale także podtrzymały i rozbudowały modę na wątki nadnaturalne w literaturze, tym samym sprzyjając księgarskiemu biznesowi. Sukcesy kolejnych części wysokobudżetowej filmowej wersji „Igrzysk Śmierci” utrzymały ów cykl na szczytach list bestsellerów przez dwa lata! Na ekrany kin wkroczyła już „Niezgodna”, a lada moment pojawi się „Zbuntowana” według dystopijnej serii Veroniki Roth.

Siłę związków kina i powieści dla Young Adults najlepiej pokazują polskie losy „Gwiazd naszych wina”. Powieść, która stała się mega sukcesem w USA, w naszym kraju nie przyciągnęła znaczącej rzeszy fanów. Opublikowana w 2013 roku ledwo zahaczyła o zestawienia najbardziej poczytnych tytułów. Oczywiście, w jakiejś mierze na tę zastanawiającą sytuację złożyły się (według niektórych źródeł) nieporozumienia pomiędzy dystrybutorem a wydawnictwem. Kiedy jednak na ekranach polskich kin pojawił się film… sprzedano 140 tys. egz. powieści!

Kiedy się pisze o konwergencji mediów, uwagę przykuwa pewna, stosunkowo nowa cecha powieści obyczajowych dla YA. W życiu bohaterów literackich (podobnie ich rówieśników w świecie realnym) ogromną rolę odgrywa muzyka. Autorzy dobierają przy tym lubiane przez swoich bohaterów piosenki w sposób niezwykle przemyślany! Utwory muzyczne (oczywiście prawdziwych wykonawców) mają za zadanie komentowanie akcji, budowanie atmosfery, definiowanie postaci. Przecież wiadomo, że jedno z pierwszych pytań, jakie nastolatki zadają sobie po pierwszym uściśnięciu dłoni, brzmi: Jakiej słuchasz muzyki? Bardzo „muzyczne” są zatem książki Greena, w „Charliem” Choboskiego istotnym elementem narracji są playlisty nagrywane przez lub dla tytułowego bohatera. Tak więc powieści obyczajowe się czyta, słucha, a potem także (niekiedy) ogląda.

Kidult czy New Adult?

Wszystkie wymienione cechy powieści dla młodych dorosłych powodują, że stały się one naprawdę złotym interesem dla wydawców. W USA twierdzi się, że współczesne starsze nastolatki kupują o 25 proc. więcej książek niż ich rówieśnicy w 1999 roku. Polscy wydawcy także starają się wykorzystywać rosnącą koniunkturę na publikację skierowane do tej grupy wiekowej. Firmy jak Media Rodzina, Wydawnictwo Dolnośląskie, Bukowy Las czy Jaguar już odniosły i cały czas odnoszą znaczące sukcesy na tym rynku.

Warto w tym miejscu wrócić do wątku terminologicznego: coraz częściej termin Young Adults w oryginalnej, angielskiej wersji jest używany i u nas. Serwis społecznościowy Lubimyczytac.pl ma półkę o takim tytule (461 tytułów). A wydawnictwo Amber stosuje dokładne tłumaczenie tego terminu, publikując serię „Dla Młodych Dorosłych”.

I wreszcie na zakończenie – to rodzaj wisienki na torcie – jeszcze jeden arcyważny fenomen budujący sukces wydawniczy oferty dla młodych dorosłych. Okazuje się (w USA dane te zostały zebrane przez renomowaną firmę Bowker Market Research), że 55 proc. książek z tego segmentu zostało kupionych przez dorosłych, osoby pomiędzy osiemnastym a 44. rokiem życia (z czego 28 proc. było pomiędzy trzydziestym a 44. rokiem życia)! Rzecz jasna, część z tych zakupów można uznać za prezenty, niemniej staje się coraz bardziej oczywiste, że powieści dla Young Adults czytają dorośli, w szczególności kobiety. Zjawisko to zostało dostrzeżone przez oficyny jeszcze w najlepszym okresie sukcesów Harry’ego Pottera. Widomym tego efektem było wprowadzenie do sprzedaży tomów cyklu z „dorosłymi” okładkami: w stonowanych kolorach, pozbawionych wizerunków nastolatków czy czarodziejów; książki, które nobliwa osoba po trzydziestce bez wstydu może czytać w metrze. Także w  Polsce Media Rodzina zdecydowała się na ten zabieg (jakkolwiek ponoć bez znaczącego sukcesu).

Dlaczego dorośli czytają powieści dla Young Adults? Być może jest to efekt funkcjonowania tzw. kidulta czyli – jak pisała Justyna Sobolewska – dorosłego, który nie chce dorosnąć, otacza się więc dziecinnymi gadżetami: grami, filmami, ubraniami. I nie chce odpowiedzialności związanej z byciem dorosłym.[1] A może braku oferty ze strony „dorosłej literatury”? Może są to wycieczki sentymentalne do krainy młodości, gdzie czytana lektura wzbudza wspomnienia, pozwala na podróże do lepszych, młodszych lat? Jak proustowska magdalenka i jak kolejne tomy „Jeżycjady” Małgorzaty Musierowicz…

Czytelnicy Joanne K. Rowling są coraz starsi, a w kręgach wydawniczych coraz częściej mówi się o literaturze dla New Adults, nowych dorosłych, osób 20-25-letnich. Czyżby tutaj miał się objawić nowy Harry Potter?

Michał Zając

Ps. Ostatnie dane ze sprzedaży książek w USA, w roku 2014 pokazują wzrost sprzedaży w segmencie “children/young adults” o … 20,8% w stosunku do roku 2013! I w dużej mierze jest to  Gwiazd naszych WINA  (jeżeli można sobie pozwolić na taki bon mot) oraz trylogii “Niezgodna” Veroniki Roth.   YA rządzą!

[1] J. Sobolewska, „Przyjemność zdziecinnienia” http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1602701,1,dorosli-czytaja-ksiazki-dla-mlodziezy.read

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor