"NON OMNIS MORIAR" ( z łacińskiego „Nie wszystek umarłem”)
Leonarda Gogiela (Lit. Gogielisa), poznałem ponad 30 lat temu w Chicago. Od początku sprawiał wrażenie " Homo Sovieticus", czyli człowieka, który doświadczył na własnej skórze tego co dawało życie w Związku Radzieckim. Opowiadał mi o kole literackim w którym działał, a które działało przy Uniwersytecie w Wilnie. Niestety tylko do czasu, bo członkom tegoż koła zarzucano antysowiecką działalność. Konsekwencją tego było zesłanie Gogiela do pracy w łagrze, czyli przymusowym obozie pracy. Sądzę, że to tam dojrzewało w nim pragnienie wyjazdu do Polski. Dzięki matce, znał doskonale język polski. Jego wiersze i krótkie teksty okolicznościowe zamieszczała prasa polskojęzyczna - "Czerwony Sztandar" - pismo wydawane w Wilnie, jak i pisma oficjalne w języku litewskim. Jednak pragnieniem była Polska. Wiedział, że pomimo podobnej władzy, jak w Sojuzie, będzie swobodniejszy. W Polsce zakotwiczył się na krótko w Trójmieście. Wyjechał do USA. Tu spotkał się z grupą ludzi usiłujących zaistnieć artystycznie, z grupą Literacko-Artystyczną "Krąg", której przewodził Zbyszek Kasperek. On to zaprosił Leonarda do "kręgu" wspaniałych ludzi. Aktywnie brał udział w tworzeniu scenariusza do sztuki piętnującej aborcję pt. "Żyj i daj żyć", Pracowaliśmy wspólnie nad tym pod kierunkiem doświadczonego aktora Tadeusza Chrzanowskiego, który zamierzał tę sztukę wystawić na 10-cio lecie pontyfikatu Papieża Jana Pawła II. Można by rzec, że ponad połowa pomysłów do tego scenariusza, była autorstwa Gogiela. Sowieci usiłowali dokonać aborcji swobodnego myślenia na nim i to się im nie udało. Leonard pisał i publikował w "Panoramie" wiersze, które na pewno nie byłyby drukowane w Sojuzie. Trudno w tych wierszach doszukiwać się potępienia, czy ataku na komunistów. Nic z tych rzeczy. Gogiel delikatnie, aby nikogo nie urazić pytał " Za cziem Władimir Illicz" - dzieją się wypaczenia władzy, mordy, zesłania, zakazy rozmawiania w językach swoich, które "wyssano" z piersi matki. Jego matka była Polką. Dążył też Leonard do wiedzy. Oprócz wcześniej pobieranych nauk, zaczął tu w USA studia polonistyczne na PUNO - Polskim Uniwersytecie Na Uchodźctwie, filii londyńskiego PUNO. Nieżyjący wykładowca tejże uczelni dr. Wojciech Wierzewski, w prywatnej rozmowie wspominał mi, że Gogiel to najpilniejszy student na jego wykładach. Pęd do wiedzy. Wiedział, że to pozwoli mu pisać jeszcze swobodniej w j. polskim. Zaowocowało to wydaniem jedynego tomu poezji przez "Wici" Publishing w Chicago, w końcu lat 80-tych ub. stulecia. Temu wydawnictwu patronował red. Stanisław Pochroń, wydawca "Panoramy" i właściciel "Wici" Publishing. Chciałoby się powiedzieć - szkoda, że tylko jedna zwarta pozycja wydawnicza. Na pewno jest wiele wierszy mniej czy bardziej udanych pod względem warsztatowym "porozrzucanych" tu i ówdzie. Wiem, że Gogiel bywał na spotkaniach tzw. "warsztatowych", organizowanych przez różne osoby pretendujące do miana wieszcza polonijnych poetów. Spotykałem go sporadycznie na wieczornych biesiadach poetyckich grupy "Arka". Zaskoczył mnie, gdy zaczął w wierszach wychwalać pewną kontrowersyjną postać powiedzmy (sic!) ze świata literatury. Czołobitność tych tekstów była jakby nie w jego stylu. Jakby pisał pod dyktando. A przecież pamiętamy, że pisanie pod czyjeś dyktando nie należało do jego stylu. Moim zdaniem te ostatnie wiersze, jakie miałem możność czytania były jakby nie jego. Tamte z tomu "Ścieżką spod Ostrej Bramy" miały twarz, były poezją, która mogła zmusić do refleksji nad losem ludzi tam opuszczonych. Tu w tych nowych "wkradła" się maniera dzisiejszego pisania. Byle pisać! A przecież wiele z tamtych wierszy, wersetów żyje w nas. Byliśmy w stanie zapamiętać. Te dzisiejsze już nie. Mimo tych uwag zapamiętamy Gogiela, jako człowieka, w towarzystwie którego mogliśmy się czuć dobrze. Emanował charyzmą niespotykaną u innych. Pamiętam, kiedy przyjechałem do USA w końcu 1984 roku, to mi mówiono, że Gogiel codziennie pieszo chodzi do pracy w Downtown Chicago, aż z miasteczka Cicero. Bagatela 10 mil w jedną stronę! Jedna wielka szkoda, że nikt mu nie pomógł skontaktować się z wybitnym litewskim poetą Tomaszem Venclowa, który był wykładowcą polonistyki na jednym z uniwersytetów kategorii IVY. Może inaczej potoczyłyby się jego poetyckie losy.
Władysław Jan Burzawa
Grupa Poetycka ARKA zaprasza w piątek 26 czerwca 2015 r. o godz. 8: 00 pm na Biesiadę Poetycką do Alibaba Retro w Chicago. W programie promocja nowego almanachu „Nie zapytam” wydanego przez Starostwo Powiatowe w Słupsku w 2015 roku, w którym zostały zamieszczone wiersze Zofii Bukowskiej, Władysława Jana Burzawy oraz Elżbiety Wałkuskiej Chojnowskiej. Podkład muzyczny Marek Kalinowski oraz Mira Szabla. Dyrektor techniczny: Marek Kulisiewicz. Spotkanie otwarte dla publiczności prowadzi Elżbieta Chojnowska. Wstęp wolny. Telefon (312) 493-1212
Alibaba Retro, 5211 N. Harlem Ave, Chicago IL 60656
Redaguje: Elżbieta Chojnowska
elachojnowska@yahoo.com