Wszczęto federalne śledztwo w sprawie przetargu na obsługę parkometrów w Chicago. Dotyczy firmy LAZ Parking z siedzibą w Atlancie zatrudnioną przez dzierżawcę miejskich parkometrów Chicago - Park Meters LLC. Śledztwo FBI nie ma jednak nic wspólnego z samą kontrowersyjną 75-letnią dzierżawą miejskich parkometrów, do której w 2008 r. doprowadził były burmistrz Richard Daley.
W pozwie wymieniana jest tylko nazwa LAZ Parking. Jej prezes miał spotkać się z szefem innej firmy (określonej w pozwie jako Company A) w restauracji na Florydzie w 2008 roku, kiedy finalizowano 75-letnią umowę dzierżawy parkometrów w Chicago. Prezes Company A zaoferował łapówkę w wysokości $90,000 w zamian za kontrakt na serwisowanie parkometrów. Zarządca firmy LAZ Parking miał mu przekazać wewnętrzne informacje dotyczące przetargu na 22-milionowy kontrakt. Firma, określona w pozwie jako Company A , po wygraniu przetargu przekazała umówione $90,000 łapówki w czterech ratach wpłacanych na konto firmy założonej przez żonę prezesa LAZ Parking. Apetyt rósł. Żona prezesa LAZ w lipcu 2011 roku napisała emaila, z którego wynikało, że domaga się kolejnej łapówki. Ponieważ kontrakt nie przynosił takich zysków jak się spodziewał prezes Company A zaproponował spotkanie i dał do zrozumienia, że przekazana przez niego łapówka była godziwa. Wkrótce po tym w jego biurze zjawiło się FBI, które dotarło do maili wymienianych między stronami.
Media nie podają nazwiska prezesa LAZ Parking z Atlanty, gdyż nie został on oskarżony. Prezes drugiej firmy, wymienionej w dokumentach sądowych jako Company A, to - jak pisze chociażby dziennik "Chicago Tribune" - George Levey, który zarządza Cale Parking Systems USA z Tampy na Florydzie. Przyznał się on do stawianych mu zarzutów łapówkarstwa w Portland w stanie Oregon. Levey płacił urzędnikowi z tego miasta za pomoc w uzyskaniu kontraktu na parkometry. Czeka na wyrok w tej sprawie. W śledztwie dotyczącym Chicago ponoć współpracuje z FBI.
Sprawa dzierżawy miejskich parkometrów, do której doprowadził w 2008 roku były burmistrz Richard Daley ciągle budzi emocje.
Gdy Rada Miasta decydowała o przyszłości umowy niektórzy ostrzegali, że będzie ona niekorzystna dla mieszkańców. Za wzięcie pod dzierżawę miejskich parkometrów firma Chicago Parking Meters LLC zapłaciła $1.16 miliarda. Dzięki temu kontraktowi będzie czerpać zyski z opłat za parkowanie do 2083 roku.
Niemal natychmiast okazało się, że suma $1.16 mld jaką otrzymało miasto jest co najmniej dwukrotnie niższa od rzeczywistej wartości parkometrów, a podwyżki cen za korzystanie z nich znacznie bardziej dotkliwe dla kierowców. Po upływie roku okazało się też, że zgodnie z niektórymi zapisami miasto zobowiązane jest wypłacać nowemu właścicielowi odszkodowanie za straty wynikające z zamknięcia ulic związane z remontami, wypadkami, czy imprezami plenerowymi, co ogranicza dostęp kierowców do parkometrów. W 2009 r. straty te wyceniono na $6,000. Rok późnej suma ta wyniosła już $2.1 mln. A w 2011 r. Było to $14 mln. Sumy są coraz wyższe, bo Chicago Parking Meters, LLC, coraz lepiej kontroluje podległy mu system, a ceny parkowania rosną co roku. Złamanie umowy oznaczałoby jeszcze wyższe koszty dla miasta.
Do miejskiej kasy wpływają tylko zyski z mandatów za parkowanie. "Kontrakt na dzierżawę parkometrów był złym interesem i nigdy nie będzie dobry dla miasta" - ocenił niedawno burmistrz Rahm Emanuel. "Ale musimy zrobić wszystko, by ta umowa była realizowana w sposób korzystny dla miasta i jego mieszkańców" - dodał.
JT