Niezwykłe jest to, że negatywni bohaterowie
w większości przypowieści Jezusa
są ludźmi religijnymi.
(Od mężczyzny, s.101)
Wyjątkowa osobowość, fascynujące książki, nowe interpretacje, inspirujące rozważania, a wszystko to po to, by czytelnika postawić w stan zadziwienia i zachwytu. Już to jedno zdanie wytrąca nas z równowagi przyzwyczajeń i wyrzuca ku przewartościowaniu i przepracowaniu tego, co uznajemy za normę:
„Nie sądzę, by wola Boga sprowadzała się do jakiejś teorii, popartej argumentami doktryny moralnej czy jakiejkolwiek abstrakcji; jest ona poszukiwaniem prawdy każdej sytuacji w tejże sytuacji, poszukiwaniem najlepszym, na jakie nas stać. Czegoż innego mógłby oczekiwać Bóg od ludzi, którzy nie mają zazwyczaj dostępu do synagog, świątyń, kościołów, Koranu, wykładów teologicznych czy Biblii?” (ND, s.162)
Ten franciszkanin z Nowego Meksyku nieustannie każe nam „przemieszczać się” w niekończącej się podróży w poszukiwaniu samego siebie. Ta podróż jakkolwiek ma często wymiar bezruchu, przemieszczanie ma aspekt statyczny i poszukiwanie jest naznaczone brakiem działania. Poszukiwanie prawdziwego JA, które powinno definiować nasze istnienie i nasze pragnienie doskonalenia, jest tylko możliwe o tyle, o ile „dostąpimy” łaski, którą ewentualnie zostaniemy naznaczeni, nie mamy na to jednak żadnego wpływu.
Richard Rohr pisze:
„Oświecenie jest raczej niewiedzą niż wiedzą, oduczaniem się niż uczeniem. Jest to powtórny wybór naiwności przy świadomości wszystkich istniejących sprzeczności i całej złożoności. Jest to bardziej poddanie się, niż dojście do jakiegoś wniosku, bardziej zaufanie niż usztywnienie się, jest to doświadczenie darmowej łaski, za którą tylko można dziękować.
Nie można osiągnąć oświecenia za pomocą jakiegoś znanego programu, rytuału ani praktyki moralnej.
Jezus mówi, że Duch Święty wieje tam, gdzie chce (J 3,8), co doprowadza do szału wielu zagorzałych zwolenników religii. Jedyne, co możesz zrobić, to wyruszyć w drogę, słuchać zarówno w udręce, jak i w ekstazie i prosić o ten rzadki i cenny dar, jakim jest prawdziwa otwartość, którą Jezus nazywa zaufaniem lub wiarą. Wszystko, co możemy zrobić, to usunąć z drogi nasze JA (co w mitologii zazwyczaj symbolizowane jest przez zabicie smoka) i prosić, abyśmy rozpoznali sekretne drzwi, które Bóg otwiera, byśmy mogli wyjść ze stanu złożonej świadomości. Drzwi te zwykle przyjmują formę jakiegoś cierpienia – fizycznego, w relacjach, emocjonalnego, intelektualnego – było tak u prawie wszystkich oświeconych i uratowanych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem”. (Od mężczyzny, s.46/47)
Richard Rohr swoimi tekstami otwiera nas na nowe przestrzenie rozumienia, nowe perspektywy poznania, a przede wszystkim przedzierając się przez ograniczenia stereotypów, wyrzuca nas z utartych kolein myślowego lenistwa. Dzięki publikacjom tego zakonnika nasz osobisty los, nasze indywidualne istnienie staje się bardziej rozumne i jesteśmy w stanie unieść się odrobinę ponad to, co w nas bezrozumne.
Richard Rohr jest autorem szeregi publikacji, które prawie wszystkie zostały wydane również po polsku. Szczególnie znane są:
Nieśmiertelny diament
Wszystko ma swoje miejsce. Dar modlitwy kontemplacyjnej
Prostota. Sztuka odpuszczania
Tak, ale... Medytacje codzienne
Rzeczy ukryte. O duchowości Pisma
Tożsamość mężczyzny. Pięć kroków męskiej inicjacji
Nagie teraz, widzieć tak, jak widzą mistycy
Spadać w górę. Duchowość na obie połowy życia
Niezwykłość, oryginalność i bezkompromisowość w postrzeganiu rzeczywistości umiejscawia Rohra w horyzoncie takich myślicieli i mędrców jak Anthony de Mello i M. Scott Peck – zresztą obydwu z nich wymienia w różnych swych publikacjach, albo przytaczając cytaty z tych autorów, albo powołując się na ich publikacje czy rozmowy z nimi.
Poszukiwanie sensu istnienia, prawdziwego JA, autentyczności w działaniu i byciu, duchowego wymiaru i umiejętności wykraczania poza to, co pozorne i nieprawdziwe, to tylko niektóre z elementarnych tez i tematów, o których traktują wszystkie jego książki.
Rohr, o dziwo, nie jest „przywiązany” do żadnych dogmatycznych ustaleń. Jest nadzwyczajnie krytyczny wobec wszelakiego fundamentalizmu w myśleniu i działaniu. Jego teksty mogą szokować „uwięzionych” w stereotypach łatwego myślenia, mogą też oburzać „uciekających od wolności”, bo to właśnie im głównie miesza szyki. Mogą też jego przemyślenia wzbudzać głęboką niechęć i sprzeciw kogoś, kto nie potrafi wznieść się poza uwięzienie w stereotypie i sztampie „ustaleń”. Nikogo nie oszczędza, nawet siebie, nie mówiąc już o klerze:
„Prawdziwym bluźnierstwem jest zastępowanie Boga przez system białych mężczyzn i sposób w jaki system ten przypisuje sobie atrybuty Boga. Nazwijcie to patriotyzmem, interesem narodowym, lojalnością wobec firmy lub wiarą we własny Kościół; wymóg bezwzględnej wierności i ślepego posłuszeństwa jest taki sam jak w przypadku narkomana na głodzie” (Od mężczyzny, s.34)
„Zbyt wiele kazań zamiast najpierw nas zapewnić, jak cenni jesteśmy w oczach Boga, spieszy nam przypomnieć, jak bardzo jesteśmy bezwartościowi. Stąd słuchacze nie znajdują potem często dość siły, by wyjść z otchłani niskiej samooceny. Nie widzą fundamentów, na których mogliby budować; są jedynie świadomi swej słabości i nieudolności. (ND, s.150)
To właśnie bowiem o wyzwolonej (nowej, świeżej, autentycznej, przemyślanej, naznaczonej łaską) duchowości człowieka są wszystkie jego wspomniane publikacje. Zajmowanie się duchem, czy też duchową stroną człowieka, każe autorowi ciągle wpuszczać świeży powiew i przewietrzać zatęchłe poglądy i martwe rytuały. On zresztą nie znosi rytualności, celebry i ceremoniału w procesie poszukiwania swego/naszego autentycznego JA. Prezentuje głębokie przeświadczenie, iż sformalizowanie przeżycia, ujęcie go w karby kulturowego „przedstawienia” skazuje nas na zagubienie w poszukiwaniach boskiej części JA każdego z nas.
Analizując „odmienne stany świadomości” z jakimi musimy mieć do czynienia w swym duchowym rozwoju, poświęca wiele uwagi wychowaniu, kulturowemu kształtowaniu (tak zresztą jak czynią to A. de Mello i A. Scott Peck), i koncentruje się na niepokoju i obawach, jakie zawsze nas dopadają, gdy trzeba zaistnieć w jakiejś relacji ze sobą i innymi. Zwraca szczególną uwagę, na często obezwładniające, poczucie strachu, jakie nas ogarnia w takich sytuacjach i to właśnie temu głębokiemu „strwożeniu” duszy przypisuje nasze predylekcje ku „uporządkowanemu” światu rytuału i fundamentalnego (konserwatywnego) sposobu postrzegania rzeczywistości, w którym nie ma miejsca na interpretacje, ponieważ jest tylko świat ścisłych reguł i konieczność ich przestrzegania. Zwraca na to uwagę w jednej z recenzji Jacek Konarski:
/„Wiele z tego, co nazywamy ortodoksją, lojalnością i posłuszeństwem, wywodzi się z lęku” (s. 115). „Kiedy w mojej posłudze przedzieram się poza język ortodoksji i posłuszeństwa, odnajduję lęk...”(s. 116).
Zbyszek Kruczalak