----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

25 czerwca 2015

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Zazwyczaj obraz Boga, jakim na co dzień posługują się ludzie,
składa się w osiemdziesięciu procentach z mieszanki wyobrażeń
na temat własnego ojca i matki, ze wszystkimi tego konsekwencjami”.
(Od mężczyzny…s.111)

Przytaczamy fragmenty, analizujemy i zastanawiamy się nad książkami Richarda Rohra, franciszkanina, który w swej niezwykłej, niebanalnej i inspirującej metodzie analizowania doświadczenia obcowania z tekstem biblijnym, zabiera nas w podróż, która być może skończy się, lub też zacznie od powiewu wiatru, orzeźwiającej bryzy, muśnięcia powietrzem. To doświadczenie znalezienia się w powiewie wiatru jest symbolicznie (archetypicznie) naznaczone czymś nowym, świeżym, życiodajnym, duchowym, niewidzialnym, ale zadziwiająco, wyraźnie odczuwalnym. Wiatr przegania chmury, przewietrza zatęchłe pomieszczenia, wiatr osusza/wysusza, ale też smaga, uderza, a nawet wyrywa z korzeniami. Wiatr ma nieskończoną ilość znaczeń, ale w symbolice biblijnej, którą wykorzystuje Richard Rohr musimy wziąć pod uwagę przynajmniej parę odniesień. Znakomicie porządkuje to wietrzne zawirowanie „Słownik symboli literackich”, w którym czytamy::

/Wiatr symbolizuje w ogólności takie kategorie jak: nicość, czas, ruch, prędkość, szybkość, zmienność, niepokój, aktywność, zamieszanie, odrodzenie, potęgę bóstwa, pośrednika między niebem a ziemią, namiętność, szaleństwo, wojnę, porywczość, męskość, pożądanie, natchnienie poetyckie, daremność, nietrwałość, próżność, niewdzięczność, kaprys.

W Starym Testamencie wiatr to zapowiedź Boga, albo Jego tchnienie:

przed stworzeniem świata wiatr Duch Boży unosił się nad wodami. "A oto Pan przechodził, a wicher potężny i silny, wstrząsający górami i kruszący skały szedł przed Panem" (Księga Królewska).

"To mówi Pan: "Od czterech wiatrów przyjdź duchu i tchnij na tych pobitych, a niech ożyją" (Księga Ezechiela).

Wiatr od zawsze miał swoisty aspekt „świętości”. Starożytni Grecy składali wiatrom hołd i ofiary. Królem wiatrów był Eol, który mieszkał na Wyspach Eolskich. Gościł on Odyseusza i obdarował go workiem z zamkniętymi przeciwnymi wiatrami. W czasie, gdy Odys spał, jego towarzysze otworzyli worek, wszystkie wiatry wyleciały i zawróciły łódź z powrotem na wyspę Eola. Agamemnon chciał ofiarować życie swej córki Ifigenii, aby przywołać pomyślne wiatry. […] W Dodonie wiatr w liściach dębu wygłaszał wyrocznie Zeusa.

Potem rola, czy funkcja wiatru tylko nieznacznie ulega modyfikacji (nabiera dodatkowych znaczeń). I tak w Boskiej komedii Dantego wiatr staje się narzędziem kary i gniewy Bożego. W Piekle w drugim kręgu znajdują się dusze smagane wiatrem, a wśród nich Paolo i Francesca "miecą się na wietrze tam i sam jak lotne pierze".

Nas oczywiście nie interesują wszelkie usymbolicznienia, a jedynie ten powiew, który wtrąca człowieka w boskie tchnienie. Nie możemy się niestety sami ustawić pod wiatr czy z wiatrem. On po prostu może nadejść, albo nie. Możemy zostać „natchnieni”, ale niekoniecznie i zdecydowanie nie wtedy, gdy my tego chcemy – Richard Rodr pisze:

„Jezus mówi, że Duch Święty wieje tam, gdzie chce (J 3,8), co doprowadza do szału wielu zagorzałych zwolenników religii. Jedyne, co możesz zrobić, to wyruszyć w drogę, słuchać zarówno w udręce, jak i w ekstazie i prosić o ten rzadki i cenny dar, jakim jest prawdziwa otwartość, którą Jezus nazywa zaufaniem lub wiarą. Wszystko, co możemy zrobić, to usunąć z drogi nasze JA (co w mitologii zazwyczaj symbolizowane jest przez zabicie smoka) i prosić, abyśmy rozpoznali sekretne drzwi, które Bóg otwiera, byśmy mogli wyjść ze stanu złożonej świadomości. Drzwi te zwykle przyjmują formę jakiegoś cierpienia – fizycznego, w relacjach, emocjonalnego, intelektualnego – było tak u prawie wszystkich oświeconych i uratowanych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem”. (Od mężczyzny, s.46/47)

To tajemnicze (nieracjonalne, niezrozumiałe, sprzeczne z naszymi oczekiwaniami, wbrew naszym przyzwyczajeniom) działanie /łaski/, której nie można sobie wypracować, na którą nie można sobie zasłużyć, której nie da się wyprosić, bo z definicji jest nieprzewidywalna, jak w słynnym przysłowiu, o łasce pańskiej, co na pstrym koniu jeździ – otwiera nas na coś, co wykracza poza nas samych, tak bardzo głęboko kulturowo osadzonych, racjonalnych i naukowych. Stawia nas w sytuacji oczekiwania i nadziei przy kompletnym braku jakiejkolwiek pewności. Łaska jest, a jakby jej nie było, może nas dotyczyć, ale niekoniecznie, możemy się znaleźć w jej powiewie, ale to może stać się w kompletnie bezwietrznym otoczeniu.

Przytoczmy jeszcze raz tekst z książki Rohra „Od mężczyzny dzikiego do mężczyzny mądrego”:

„Wszystko, co możemy zrobić, to usunąć z drogi nasze JA (co w mitologii zazwyczaj symbolizowane jest przez zabicie smoka) i prosić, abyśmy rozpoznali sekretne drzwi, które Bóg otwiera, byśmy mogli wyjść ze stanu złożonej świadomości. Drzwi te zwykle przyjmują formę jakiegoś cierpienia – fizycznego, w relacjach, emocjonalnego, intelektualnego – było tak u prawie wszystkich oświeconych i uratowanych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem” (s.46/47), a w innym miejscu tej samek książki mówi o tym tak:

„U ludzi, którzy nie podjęli duchowej wędrówki, możemy obserwować ciekawe zjawisko: unikają oni popełnienia grzechów, ale trwają w stanie grzechu!!! Nie przeklinają, nie piją, nie prowadza rozwiązłego życia, ale postępują tak z powodów, jakie podsuwa im nieoświecona świadomość, takich jak lęk, ukryty własny interes, obyczaje społeczne, a nawet nienawiść do tych, którzy tak postępują. Przyjrzyjmy się kilku wzorcom typowej podróży duchowej.

W bezkształtnym, nieoświeconym życiu człowieka pojawia się wołanie. Przyjmuje ono prawdopodobnie formę tęsknoty, samotności, pragnienia, wiedzy, że musi istnieć cos więcej. Reguły, na których dotąd się opieraliśmy, rozpadają się. Bohater jest w jakiś sposób kierowany poza własne ja, w poszukiwaniu transcendentnego, większego celu. (s.49) […]

Przełomu doświadczamy zwykle wtedy, gdy nasza logika, nasze znaczenia, sukcesy i prawda załamują się. Carl Jung powiedział, że prawdziwe spotkanie z rzeczywistością duchową zawsze oznacza unicestwienie JA! Dzieje się tak, gdy Perseusz spotyka Meduzę z wężami na głowie, gdy Jezus czuje się zdradzony przez Piotra, Judasza, tłumy, a wreszcie przez własnego Ojca;

Dzieje się tak, gdy współczesny mężczyzna (czy współczesna kobieta) spotyka się ze swoim własnym cieniem w niepowodzeniach, uwięzieniu i oskarżeniach”. (s.51)

Takie doświadczenie graniczne, czy takie doświadczenia, bo przecież wcale nie musi być ono jedno, bo jak wiadomo z księgi mądrości ludowych „nieszczęścia chodzą parami” – wytrącają nas z „równowagi” i dają nadzieje, na bycie w powiewie /łaski/. Co ciekawe, postrzegamy często tę graniczność owych wydarzeń, jako dotknięcie obezwładniającego nieszczęścia, czy wręcz braku obecności Boga (śmierć, cierpienie, choroba, samotność, porzucenie, odrzucenie) – a nie jesteśmy kulturowo wytrenowani, czy raczej zaprogramowani na traktowanie owych graniczności jako katapulty w inny wymiar naszego JA.

Zbyszek Kruczalak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor