Aerotoxic syndrome (zespół aerotoksyczny) – to choroba, o której istnieniu linie lotnicze niechętnie mówią. Przewoźnicy unikają tematu dotyczącego schorzenia, do której przyczyniają się toksyny w powietrzu, którym oddycha załoga samolotu i pasażerowie. Walkę z producentem samolotów firmą Boeing rozpoczęły właśnie cztery stewardesy linii Alaska Airlines. Kobiety złożyły pozew w sądzie powiatu Cook.
W pozwie pada określenie "brudny mały sekret". Stewardesy Alaska Airlines twierdzą, że Boeing doskonale wie o wadzie systemu wentylacji, ale od lat jest to trzymane w sekrecie.
Jak działa system? Ogólnie mówiąc powietrze w kabinie samolotu jest wymieniane z powietrzem zewnętrznym. To pobierane przez silniki zasila m.in. klimatyzację w kokpicie i kabinie pasażerskiej. System działa niezawodnie, gdy wszystkie parametry się zgadzają. Jeśli jednak nie działa on tak jak trzeba z cyrkulującym w kabinie powietrzem mogą się zmieszać opary olejów z silników odrzutowych.
To powoduje, że załoga i pasażerowie oddychają toksynami przedostającymi się do systemu filtrowania powietrza.
W pozwie złożonym przeciwko Boeingowi przez stewardesy: Vanessę Woods, Fayę Oskardottir, Darlene Ramirez i Karen Neben, opisywany jest incydent, do którego doszło 12 lipca 2013 roku podczas lotu z Bostonu do San Diego. Lot wykonywany był maszyną Boeing 737 wyprodukowaną w 2012 roku.
W pewnym momencie w kabinie pojawił się odór i Woods poczuła się źle, a potem zemdlała. Inna ze stewardes, Oskardottir, zwymiotowała i straciła przytomność. Dwie inne także poczuły się źle. Pomocy udzielili im pasażerowie, lekarze będący akurat na pokładzie.
Kapitan podjął decyzję o lądowaniu na lotnisku O"Hare.
Stewardesy zostały przewiezione do szpitala Ressurection Medical Center.
Po incydencie dwie kobiety nigdy już nie wróciły do pracy. "Praktycznie zrujnowało mi to życie" - twierdzi 40-letnia Woods, która opisuje swoje dolegliwości. Zdaniem ekspertów wpływ toksycznego powietrza na ludzi przebywających w kabinie samolotu powoduje bóle brzucha, osłabienie mięśni, a następnie opóźnioną utrata pamięci, drżenia, splątanie, uszkodzenie mózgu i wiele innych objawów.
40-letnia Vannesa Woods powiedziała, że od czasu zatrucia nie jest w stanie sama zadbać o siebie i musiała przeprowadzić się do matki. "Kiedyś pracowałam na kilka etatów , miałam mnóstwo energii, a teraz jestem inną osobą" - ubolewa.
Skarżące mówią, że producent samolotów firma Boeing doskonale wie o wadzie systemu wentylacji, ale od lat jest to trzymane w sekrecie. Prawnicy reprezentujące stewardesy powołują się na email jednego z pracowników Boeinga, który w 2007 roku miał informować o problemie z oparami przedostającymi się do kabiny. Lotniczy koncern, który ma swoją siedzibę w Chicago jak na razie nie skomentował pozwu złożonego w sądzie powiatu Cook.
Zdaniem Chucka Horninga z Embry-Riddle Aeronautical University w Daytona Beach na Florydzie, eksperta na którego opinię powołują się stewardesy, takie sytuacje są dość częste. Dotyczą co najmniej jednego lotu dziennie w strefie powietrznej Stanów Zjednoczonych.
Z badań przypadków zanieczyszczenia powietrza w samolotach amerykańskich przewoźników w latach 2009-2010 wynika, że potwierdzono 87 takich przypadków. 48% z nich zgłosiła do linii lotniczych załoga albo związki zawodowe, ale tylko 18% zostało zgłoszonych przez załogę do FAA (Federalnej Agencji Lotnictwa), zaledwie 6% procent zostało wykrytych przez mechaników.
Przypadki wykrycia zanieczyszczenia powietrza na pokładach samolotów toksycznymi oparami znaleziono w różnych typach maszyn Boeinga: 731, 767, 757. Problem dotyczy też samolotów produkowanych przez Aibusa: A319, A312, A320, A330. Co najmniej 6 przypadków potwierdzono w maszynach Embraera.
Przeważnie opary pojawiały się w powietrzu zaraz po starcie, tak było w 44% badanych przypadków; 32% miało miejsce po lądowaniu. W odniesieniu do 11% incydentów specjaliście nie byli w stanie ustali, w którym momencie lotu w powietrzu w kabinie obecne były szkodliwe opary.
W badaniach starano się określić ich zapach. Najczęściej w opisach pojawiały się porównania do zapachu brudnych skarpet, stęchlizny, spalin, wymiocin, chemicznego odoru czy spalonej instalacji elektrycznej. W opisywanych w raporcie 87 przypadkach opary w powietrzu wpłynęły na samopoczucie załogi, u której wystąpiły różne symptomy. Z tego powodu odwołano 14 lotów jeszcze przed kołowaniem, a 7 zawrócono do bramek.
Badanie przeprowadził American Institute of Aeronautics and Astronautics na zlecenia zrzeszenia pracowników pokładowych (Association of Flight Attendants). Eksperci apelują do przewoźników o instalację filtrów tzw. bleed air, które są w stanie wykrywać toksyny w kabinie.
Problem nie dotyczy tylko Stanów Zjednoczonych
Głośno było o nim w Wielkiej Brytani i Australii, głównie za sprawą filmu dokumentalnego "Angel Without Wings" wyprodukowanego w 2010 roku.
Marzeniem głównej bohaterki, pochodzącej z Australii Suzan Michaelis zawsze był zawód pilota, który udało jej się zdobyć. Jednak w wieku 34 lat nagle zachorowała i musiała przestać latać. Badania lekarskie potwierdziły, że wystąpiły u niej zmiany w układzie nerwowym i oddechowym spowodowane zanieczyszczonym powietrzem w kabinie samolotu. Kobieta przeszła badania neurologiczne, a także badania krwi, które pokazały substancje chemiczne występujące w ropie naftowej, które można znaleźć w oleju w silniku oraz nikiel i kadm, które również występują w silnikach lotniczych. Zdiagnozowano u niej zespół aerotoksyczny (Aerotoxic Syndrome), na który najczęściej zapadają piloci i załoga pokładowa. Ze względu na stan zdrowia po zachorowaniu muszą zakończyć swoje kariery lotnicze. Taki los spotkał bohaterkę dokumentu "Angel Without Wings".
JT