W dzisiejszym w świecie, mimo niepokojów i problemów, coraz silniejsze są tendencje integracyjne – łączenia się państw w różnego rodzaju związki, które współpracują ze sobą ku wspólnemu pożytkowi. Mało kto pamięta o tym, że Polacy z Litwinami stworzyli taki związek ponad 400 lat temu.
1 lipca 1569 roku w Lublinie zaprzysiężono akt unii lubelskiej – związku, w wyniku którego Polska i Litwa (która była wtedy znacznie większa niż obecnie, obejmując obszar dzisiejszej Białorusi i Ukrainy) połączyły się w jedno państwo: Rzeczpospolitą Obojga Narodów. I choć obydwie części zachowały pewną odrębność, powstał twór, który przez co najmniej kolejnych sto lat odgrywał ważną rolę w Europie. Dlaczego doszło do takiego połączenia? I czego przykład tamtej Rzeczpospolitej uczy nas dzisiaj?
Nic tak dobrze nie łączy, jak wspólne zagrożenie. Początków unii polsko-litewskiej trzeba szukać jeszcze w późnym średniowieczu, w końcu XIV wieku. W tamtym czasie wrogiem zarówno Polski, jak i Litwy, byli Krzyżacy, rycerze-zakonnicy sprawnie rządzący państwem nad Bałtykiem, od Gdańska aż do Rygi. Polacy wcześniej na ich rzecz stracili Pomorze, Litwini zaś, jako ostatni poganie w Europie, byli obiektem organizowanych przez Zakon wypraw krzyżowych, które miały ich schrystianizować ogniem i mieczem. W takiej sytuacji związek Polski i Litwy, który symbolizował ślub księcia litewskiego Jogaiłły (znanego nam jako Władysław Jagiełło) z polską królową (a w zasadzie królem) Jadwigą, dla każdej ze stron był opłacalny. Dla Litwy lepsze było, że Polacy chrystianizują ją drogą pokojową, Polska zaś zyskiwała cennego sojusznika w walce z głównym wrogiem, jednocześnie zaś pokazywała w Europie, że jest państwem, które potrafi do siebie przyciągać.
Ostatecznie, przez kilkadziesiąt kolejnych lat, Polakom i Litwinom udało się pokonać Krzyżaków. Warto zresztą dodać, że niekoniecznie w bitwie pod Grunwaldem w 1410 r. (na niej skorzystała bardziej Litwa). W końcu jednak Polska odzyskała dostęp do morza, a Litwinów już nikt nie chciał chrzcić siłą. Związek mógłby się rozpaść, ale na szczęście okazał się trwalszy. Polską rządziła dynastia, która wywodziła się z Litwy, czyli Jagiellonowie – najpierw sam Jagiełło, potem jego synowie Władysław Warneńczyk i Kazimierz Jagiellończyk, następnie zaś synowie Kazimierza. Zaczęli oni myśleć już o interesach obydwu swoich państw, a nie tylko o korzyściach dla Litwy. Dla Polaków partner z Wilna był dużym wsparciem politycznym, stawiał królów z Krakowa na lepszej pozycji w Europie. Dla Litwinów Polska była oknem na świat, na rozwój kulturalny i unowocześnienie państwa. Warto pamiętać, że elity litewskie szybko spolonizowały się, a jeszcze wcześniej tamtejsza szlachta otrzymała herby od szlachty polskiej. Powoli tworzyła się wspólna elita, której zależało na współpracy.
Prawie 200 lat po pierwszej unii, w latach 60. XVI wieku, problem związków między obydwoma państwami znowu stał się ważny. Król Polski i wielki książę Litwy Zygmunt August, prawnuk Jagiełły, nie miał dzieci, które mogłyby po nim objąć rządy, a jednocześnie zbliżał się do kresu życia. Główny łącznik między obydwoma państwami mógł zniknąć, a wtedy groziło im rozejście się w różne strony. Jednocześnie zaś Litwa była coraz bardziej zagrożona przez Wielkie Księstwo Moskiewskie (poprzednika współczesnej Rosji), które prowadziło ekspansję na zachód.
Wiadomo było, że trzeba sobie jakoś z tymi problemami poradzić. Elity obydwu państw (a może już jedna elita?) dogadały się (choć nie bez problemu) i w 1569 r. zawarły w Lublinie unię realną – już nie tylko władca był wspólny, ale całe państwo stawało się jednym. I to mimo tego, że zachowano odrębność w armii, urzędach czy wspólnym skarbcu.
Czego uczy nas to wydarzenia? Po pierwsze politycznego kompromisu. Obydwie strony potrafiły się dogadać, mimo przeciwności. Litwinów bolało, że w tym związku będą słabsi i że będą musieli pozbyć się części ziem, które przekazano we władanie Polsce. Polacy musieli wziąć odpowiedzialność za słabszą Litwę i bronić ją przez agresją ze wschodu. Już w czasie rozmów w Lublinie część arystokratów litewskich ostentacyjnie wyjechało z miasta, nie chcąc się godzić na warunki przedstawione przez Polaków. Zwyciężył jednak realizm polityczny.
Rzeczpospolita Obojga Narodów to także rzadki przykład dość udanego projektu multikulturalnego. W państwie tym nie funkcjonowały tylko wspomniane dwa narody. Żyli tam też Rusini, Żydzi, Niemcy, Ormianie, Tatarzy oraz liczne inne mniejszości, które znalazły się na terenach od Poznania po Mińsk i Smoleńsk i od Rygi do Kamieńca Podolskiego. Na terenach tych wyznawano różne religie – kilka odmian chrześcijaństwa (katolicyzm, prawosławie, grekokatolicyzm, luteranizm, kalwinizm), wyznanie mojżeszowe oraz islam. Przez większość czasuróżne grupy narodowe i religijne żyły ze sobą w zgodzie i były wierne władcy tego państwa.
Dopiero wraz z głębokim kryzysem jego szwy zaczęły pękać właśnie po (niektórych) szwach narodowościowych. Rzeczpospolita Obojga Narodów była silnym państwem europejskim. W szczytowym momencie rozwoju zajmowała ona prawie milion kilometrów kwadratowych! Rządziła się według ustroju demokratycznego, a nie rządów absolutnych. Była krajem wolności religijnej w czasach, gdy ludzi innych wyznań wypędzano lub palono na stosie. Była państwem wyjątkowym. Warto o tym pamiętać.
Interesujesz się historią? Chcesz wspomóc portal, który codziennie ją popularyzuje? Wejdź na http://histmag.org/wsparcie