----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

02 lipca 2015

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

„W świecie uciekinierów osoba,

która biegnie w przeciwnym kierunku,

sprawia wrażenie, jakby uciekała.

(T.S. Eliot, Zjazd rodzinny)

 

Od dwu tygodni zastanawiamy się nad różnymi fragmentami tekstów Richarda Rohra, fascynującego myśliciela, który ma tę rzadką zdolność, iż potrafi wprawić czytelnika w zachwyt. Dzięki jego umiejętności postrzegania pewnych aspektów naszego istnienia, możemy widzieć jaśniej w zachwyceniu. Możemy też dzięki jego tekstom, w jakiś zadziwiający sposób, żywić przekonanie, że jednak jest pewna, niewielka wprawdzie, ale jednak jakaś szansa, na przynajmniej częściowe, zrozumienie spraw ważnych.

W gruncie rzeczy nie mówi on nic nowego o niczym nowym. Raczej mówi to, co zawsze o tym, co znamy od wieków i to w dosłownym tego terminu znaczeniu. Biblia jest przecież tekstem nieomalże „wiecznym” i istniejącym nieprzerwanie w naszej świadomości. Wydawać by się mogło, iż powinniśmy być w związku ze stałą obecnością tego tekstu w naszym życiu, jeśli nie bezpośrednią to pośrednią, bardziej „oświeceni” – człowiek jest jednakowoż stworzeniem nadzwyczajnie opornym w procesie pokonywania przyzwyczajeń i wyzbywania się wygody status quo. Nie lubimy zmian, nie lubimy niczego, co zmusza nas lub każe nam dostrzegać sprawy inaczej, o czymś myśleć niekonwencjonalnie, kogoś lub coś odkryć na nowo. Stąd blisko nam do koncepcji stoickiego rozwoju dziejów zdefiniowanego w koncepcie „wiecznego koła, czy wiecznego powrotu” – stale powtarzamy to samo, ale nie wznosimy się na nowe poziomy – trwamy tacy sami przez wieczność.

Nie jest to jednakowoż tak jednoznaczne, jakbyśmy mogli sądzić. Profesor Leszek Kołakowski daje nam jakąś dozę nadziei na pewien  postęp w dziejach ludzkości pisząc w jednej ze swoich prac zatytułowanej „Klucz niebieski, albo opowieści biblijne zebrane ku pouczeniu i przestrodze":

"A jednak - powtarzam - [świat] jest naprawdę wielkim, imponującym dziełem. Dowodów na to jest dużo i jestem gotów przedstawić je w stosownej chwili. Faktem jest w każdym razie - co jest sprawą główną przy ocenie - że świat nadaje się do pewnej naprawy i że przy olbrzymich wysyłkach olbrzymiej masy ludzi można na nim dokonać malutkich zmian na lepsze; historia, wbrew wszystkiemu, daje pewne świadectwa przemawiające za takim poglądem." (s.6)

Profesor wydaje się być pełen dobrej woli i miłości bliźniego pisząc te słowa, bo rzeczywistość raczej skrzeczy, niż zmierza ku oświeceniu, co nie zmienia faktu, iż nie jest on odosobniony w swych przeczuciach. Richard Rohr na swój sposób mu wtóruje i dołącza do tego chóru mędrców, ale uzależnia ten, nawet niewielki i nieznaczny postęp, rozwój czy oświecenie od naszej intensywnej pracy w budzeniu indywidualnej samoświadomości. Ta praca nie musi być ciężka, ale może być znojna, nie musi trwać wiecznie, bo może być momentalna, nie koniecznie wymaga od nas czegokolwiek, ale może pochłaniać nas kompletnie – jednym słowem jest totalnie nieprzewidywalna - musimy zapukać w te drzwi, za którymi kryje się światło, bo inaczej pogubimy się w mroku swoich i cudzych, martwych ideowo, stereotypów . Nowe idee są paradoksalnie stare! My musimy je zobaczyć na nowo i w tym nasze zadanie, w przeciwnym bowiem razie nigdy nie wyjrzymy poza horyzont ograniczony nasza miedzą czy też opłotkami.

Religia będąc jednym z zasadniczych elementów kultury, wytworem ludzkiego ducha, podlega temu samemu dramatycznemu pytaniu jak nauka czy sztuka:

czy mogę być w ogóle sobą, a jeśli tak, to na ile?

Nasze samostanowiące o sobie JA ma w tym kulturowym układzie dramatyczny i w istocie niemożliwy do rozwiązania problem zapośredniczenia swojej autentyczności. Z jednej strony to, co kulturowe odbiera nam tożsamość (musimy podporządkować się regułom i regulacjom etykiety społecznej), z drugiej zaś nie możemy bez tych ograniczeń funkcjonować jako grupa. Pisze o tym Roman Ingarden w poruszającym fragmencie swych rozważań:

 „Dzieła ludzkiej kultury duchowej nie znajdują w rzeczach materialnych nigdy oparcia tak pewnego, żeby mogły istnieć zupełnie bez pomocy działania i świadomości ludzkiej. Gdy moc duchowa (kulturowa) człowieka słabnie lub zanika, warstwa Rzeczywistości Ludzkiej na świecie zdaje się zacierać i zanikać, a człowiek odkrywa oryginalne oblicze Przyrody – żywiołu w świecie go otaczającym i nawet w sobie samym, i czuje się wtedy opuszczony w świecie sobie obcym i straszliwym. Popada w prawdziwą rozpacz, czując się odartym z wszelkiego sensu, który uczynił z niego – zwierzęcia – człowieka.
Natura ludzka polega na nieustannym wysiłku przekraczania granic zwierzęcości tkwiącej w człowieku i wyrastania ponad nią człowieczeństwem i rolą człowieka jako twórcy wartości. Bez tej misji i bez tego wysiłku wyrastania ponad samego siebie zapada z powrotem i bez ratunku w swoją zwierzęcość, która stanowi jego śmierć”. (Książeczka…s.25)

Richard Rohr w tymże właśnie w „wysiłku przekraczania granic zwierzęcości tkwiącej w człowieku i wyrastania ponad nią człowieczeństwem i rolą człowieka” również upatruje sensowności ludzkiego istnienia. Nasze życie, wydaje się mówić Richard Rohr, może toczyć się w zupełnie nieprzewidywalny dla nas sposób. Nie wiemy, co nas czeka za chwilę, nie wiemy nic o naszej przyszłości. Mało tego, nasze zabiegi by tę przyszłość w jakiś racjonalny sposób ujarzmić i uporządkować są często, prawie zawsze, próżne i zdają się na nic. Jedyne, co możemy zrobić to znaleźć się w powiewie wiatru, podmuchu teraźniekjszości, który rozwieje mgłę i mroczności i ukaże nowe ewentualności. Można to osiągnąć nadsłuchując, kiedy:

„w bezkształtnym, nieoświeconym życiu człowieka pojawia się wołanie. Przyjmuje ono prawdopodobnie formę tęsknoty, samotności, pragnienia, wiedzy, że musi istnieć cos więcej. Reguły, na których dotąd się opieraliśmy, rozpadają się. Bohater jest w jakiś sposób kierowany poza własne ja, w poszukiwaniu transcendentnego, większego celu”. (Od mężczyzny, s.49)

To nadsłuchiwanie musi być jednak poprzedzone swoistą analizą danych, sytuacji i środowiska. Musimy się w jakiś sposób do tego „nadsłuchiwania” przygotować. Jak pisze Richard Rohr dalej:

[…] przytłaczająca większość mężczyzn w naszym społeczeństwie nie zdaje sobie sprawy ze swego uzależnienia od różnych sposobów myślenia, odczuwania i działania, które systematycznie wciągają ich w swoje sidła. Mechanizm ten jest bardzo podobny do mechanizmu uzależnienia w przypadku alkoholu, nikotyny i innych substancji psychoaktywnych. Mężczyźni ci uważają się za władców rzeczywistości społecznej, która sami definiują, ale w rzeczywistości są w niej uwięzieni”. (Od mężczyzny, s. 31)

(kontynuacja w przyszłym tygodniu)

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor