„W większości układów schlebianie sobie jest fundamentem gry społecznej.
Zbyt często wolimy pochlebstwa od rzeczywistych osiągnięć”.
(R. Rohr, Nieśmiertelny diament)
Eksperyment profesora Philipa Zimbardo, zwany stanfordzkim, nie pozostawia nam żadnych złudzeń. Człowiek jest istotą skierowaną na przetrwanie za wszelką cenę, jest zwierzęco ukierunkowany na zachowanie życia mimo wszystko. Losowo podzieleni studenci na więźniów i strażników tak się wczuli w swoje role, że trzeba było przerwać całe doświadczenie, bo eskalacja emocji doszła do takiego zenitu, iż niewiele brakowało, żeby się wzajemnie pozabijali. To był tylko sztucznie wykreowany przypadek, który udało się przerwać. Gorzej takie sytuacje wypadają, gdy ich reżyserem nie jest profesor uniwersytecki, tylko rzeczywistość. Wtedy raczej nie ma mowy o przerwaniu czegokolwiek. Człowiek doprowadzony okolicznościami do skrajności, aby ratować swoje życie jest w stanie uczynić wszystko, albo prawie wszystko. Znamy opisy tychże granicznych sytuacji z powieści i opowiadań Borowskiego, Sołżenicyna czy pamiętników i wspomnień Wata, Pileckiego czy Moczarskiego.
Ten rodzaj ukierunkowania kondycji ludzkiej raczej ku dołowi (złu), niż ku górze (dobru) jest rzecz jasna dyskusyjny, ale nie w kontekście eksperymentu stanfordzkiego. Ta dyskusyjność sprowadza się do jednostkowego reagowania na warunki, kontekst czy okoliczności jakim podlegają poszczególne jednostki. W grupie wygląda to znacznie gorzej niż w wymiarze jednostkowym. W tym zresztą cała nadzieja i o tym pisze, w niezwykle zresztą piękny sposób Victor Frankl, w swej kultowej książce „Człowiek w poszukiwaniu sensu”:
„Jako że każda sytuacja stawia przed człowiekiem konkretne wyzwanie lub problem do rozwiązania, pytanie o sens życia można by z powodzeniem odwrócić. Koniec końców, zamiast pytać o sens swego życia, człowiek powinien uświadomić sobie, że to on sam jest adresatem tego pytania. Inaczej: życie każdemu z nas stawia pytania, a jedynym sposobem, żeby mu odpowiedzieć, jest odpowiadać za swoje życie, być za nie odpowiedzialnym. Tym samym logoterapia dostrzega w odpowiedzialności istotę ludzkiej egzystencji” (Człowiek w poszukiwaniu sensu, s. 164)
Ten cytat idealnie wpisuje się w tok rozważań, który prezentuje w swych publikacjach, omawiany tu od wielu tygodni, Richard Rohr. Przypomnijmy tylko, że prawie wszystkie jego książki zostały wydane po polsku i są powszechnie dostępne:
Nieśmiertelny diament
Wszystko ma swoje miejsce. Dar modlitwy kontemplacyjnej
Prostota. Sztuka odpuszczania
Tak, ale... Medytacje codzienne
Rzeczy ukryte. O duchowości Pisma
Tożsamość mężczyzny. Pięć kroków męskiej inicjacji
Nagie teraz, widzieć tak, jak widzą mistycy
Spadać w górę. Duchowość na obie połowy życia
Richard Rohr, praktycznie we wszystkich tu wymienionych tekstach, usilnie namawia czytelnika do odważnego życia. Ta odwaga ma oczywiście wiele twarzy i wiele różnych realizacji, ale w istocie sprowadza się do prowadzenia życia mądrego, co jest jednoznaczne z uprawianiem życia odpowiedzialnego.
Nie bardzo wiadomo, co w tym poszukiwaniu sensu zrobić z kategorią wolności, bez której raczej trudno sobie to działanie w ogóle wyobrazić, a z drugiej strony gloryfikacja wolności absolutnej może poprowadzić nas wprost na manowce. Profesor Tadeusz Gadacz w wygłoszonym niedawno wykładzie „Kryzys europejskiego człowieczeństwa” przesuwa doznanie czy doświadczenie wolności na dalsze miejsce ważności:
„Kolejna nierównowaga przejawia się w przewadze wolności nad odpowiedzialnością.. Po II wojnie światowej powstało kilka wybitnych rozpraw o odpowiedzialności. E. Levinas uczynił z odpowiedzialności zasadę etyczną: jesteśmy odpowiedzialni za innych ludzi dlatego, że jesteśmy ludźmi. Miał nadzieję, że tak rozumiana odpowiedzialność stanie na przeszkodzie wszelkim przyszłym wojnom i eksterminacji ludzkości. Przed nim podobny program sformułował protestancki filozof i teolog Dietrich Bonhoeffer, który został rozstrzelany wraz z grupą spiskujących przeciw Adolfowi Hitlerowi. Hans Jonas napisał Zasadę odpowiedzialności, pokazując, że przedmiotem naszej odpowiedzialności jest przyszłość. Martin Buber stwierdził, że przeciwieństwem przymusu i konieczności nie jest wolność, ale więź odpowiedzialności. Wolność jest jedynie środkiem między przymusem a więzią. Jest jak most, po którym przechodzimy, ale na którym nie mieszkamy”.
Jest więc odpowiedzialność tym, co nas konstytuuje, albo powinno to robić, jako ludzi, czyli istoty myślące koncepcyjnie. Inne stworzenia też myślą i też czują, my jednak potrafimy napisać emocjonalny wiersz, czy list (z tym drugim ostatnimi czasy bywa gorzej, ale wierszoklectwo kwitnie na całego) – czego jednak i mimo wszystko, zwierzęta nie potrafią.
Gdzie zatem podziała się odpowiedzialność w eksperymencie profesora Zimbardo? Gdzieś nam się sprytnie wymknęła! Pozostaje pytanie -gdzie?
Analizując różne teksty różnych autorów nie trudno zauważyć, że tę „odpowiedzialną sensowność” istnienia można dostrzec raczej w wymiarze jednostkowym niż zbiorowym. Bohaterstwo, świętość, genialność, wspaniałomyślność, altruizm, współczucie to cechy, których doszukiwać się raczej możemy w zachowaniach poszczególnych, indywidualnych, odseparowanych. Nie są generalnie wyznacznikami tłumu, masy czy motłochu. Co dziwne, nie ma masy, tłumu czy motłochu bez jednostek – a przecież różnica jest ogromna, Stado nas uzwierzęca. Wyjęci z niego, czasem dokonujemy rzeczy niebywale wielkich, nie znaczy to, że zawsze!
Nic zatem dziwnego, że wielu wybitnych myślicieli i nauczycieli duchowych (Frankl, de Mello, Rohr, Merton) umiejscawiają sens życia człowieka poza nim. To w jakiś sposób rozwiązuje problem poszukiwania odpowiedzialności w sytuacji zamknięcia, w więzieniu wykreowanym przez profesora Zimbardo i opisanym w jego książce zatytułowanej „Efekt Lucyfera”. Jest to:
„ jedna z najważniejszych prac nurtu psychologii dobra i zła. Autor prezentuje analizę eksperymentu stanfordzkiego i wykazuje ścisły związek z tym, co później wydarzyło się w więzieniu w Abu Ghraib. Przedstawia mechanizmy, które czynią ze zwykłego człowieka oprawcę lub ofiarę systemu. Zimbardo poszukuje wyjaśnienia dla stwierdzonych zależności, odwołując się do dotychczasowych badań nad jednostkowymi postawami (poczucie władzy, konformizm i posłuszeństwo) oraz oddziaływaniami szerszego środowiska społecznego (odindywidualizowanie, odczłowieczenie i znieczulica). Książkę zamyka rozdział na temat oporu wobec niepożądanych nacisków społecznych i analiza postawy heroicznej, którą autor uważa za remedium na grożące nam z różnych stron zło.
Wymowa książki bardzo daleko wykracza poza ramy samej psychologii. Wydaje się ona lekturą konieczną także dla prawników, pedagogów, socjologów i politologów oraz adeptów tych nauk. Książka jest pierwszą w psychologii światowej tak wszechstronną i kompetentnie napisaną monografią psychologii zła. (Z recenzji prof. Bogdana Wojciszke)
(kontynuacja w przyszłym tygodniu)
Zbyszek Kruczalak