Albo jesteśmy bardzo leniwi, albo mamy bardzo ubogą wyobraźnię. Mając do dyspozycji tysiące słów korzystamy z kilku, które często nie oddają czegoś w pełni, ale zrozumiałe są przez pozostałych i nie zmuszają nas do większego wysiłku. Tak więc uwielbiamy jakąś restaurację na równi z naszym psem. Kochamy zarówno wakacje, jak i żonę. Bohaterem może zostać piłkarz, który zdobył decydującego gola, jak i żołnierz poświęcający życie dla ojczyzny.
Starożytni Grecy mieli kilka słów określających miłość. Jedno odnosiło się do miłości fizycznej, kolejne braterskiej, trzecie wyrażało zauroczenie jakimś obrazem lub przedmiotem. A my co mamy? Słowniki, po które nawet nie chce nam się sięgać. No dobrze, nie jestem bez winy. Też mi się to zdarza często. Dlatego poruszam ten temat. Nigdy jednak nie nazwałbym polityka bohaterem tylko dlatego, że nie wziął łapówki. A takie właśnie określenie pojawiło się kiedyś w lokalnej prasie w odniesieniu do miejskiego urzędnika. Nie, nie uratował nikomu życia. Po prostu zachował się tak, jak powinien, czyli nie przyjął oferowanej łapówki. Rozumiem, że Chicago jest siedliskiem korupcji. Wiem, że 18 radnych dostało wyroki w ostatnich kilkudziesięciu latach. Zgadzam się, że uczciwość wśród nich jest cechą rzadką. Ale żeby od razu bohater?
Alderman Anthony Beale postąpił tak, jak powinien każdy na jego miejscu. To, że koledzy z rady miasta nie potrafią odrzucić finansowej, niezgodnej z prawem oferty nie oznacza jeszcze, że można wobec niego użyć słowa bohater. Chciałbym wierzyć, że nie przyjął łapówki, bo jest uczciwym urzędnikiem. Może jednak oferta była zbyt niska? Po otrzymaniu propozycji Beale skontaktował się z policją, a ta podstawiła swojego agenta i na gorącym uczynku przyłapała biznesmena. Czy jest to powód do organizowania uroczystej akademii na cześć radnego?
Może podpadnę wielu osobom, ale bohaterami nie nazywam też wszystkich weteranów powracających z Iraku, czy Afganistanu. Według mnie określenie takie przysługuje tym, którzy wykazali się męstwem, odwagą i zrobili to w celu ratowania innego życia. Nie można tego powiedzieć o każdym powracającym z wojny żołnierzu. Nie wypada wręcz ze względu na prawdziwych bohaterów. Zresztą nie musi to być żołnierz. Może to być ktoś działający w organizacji Lekarze bez Granic, dziennikarz z narażeniem życia informujący nas o ludobójstwie w ogarniętym wojną kraju, czy człowiek skaczący w środku zimy do jeziora na ratunek tonącemu.
Nie może to być jednak sportowiec. Może być odważny, wytrzymały, silny i odporny. Bohaterem nie może być. Bo jeśli tak, to może nim również być budowniczy, któremu w miejscu pracy grozi co chwila niebezpieczeństwo, kierowca autobusu, czy listonosz.
Bohater to dla mnie ktoś, kto poświęca coś dla dobra innej osoby. Jednej lub wielu. Nie musi to być własne życie. Tysiące wolontariuszy każdego dnia działają na rzecz innych – chorych, biednych, skrzywdzonych. Poświęcają własny czas, umiejętności. Nie znamy ich, nie pisze się o nich. A są to osoby o wiele bardziej zasługujące na określenie mianem bohater, niż koszykarz zdobywający za kilka milionów dolarów 20 punktów w spotkaniu, czy piłkarz rozstrzygający mecz - choćby o mistrzostwo świata - na korzyść swego zespołu.
Bohaterowie są wokół nas, ale ich nie dostrzegamy lub nie chcemy o nich wiedzieć. Kiedy nawet tacy się pojawiają, często pomniejszamy ich zasługi. Kilka lat temu w Nowym Jorku doszło do wypadku. Dwuletnia dziewczynka wpadła do rzeki. Jako pierwszy na ratunek skoczył przebywający na wycieczce w mieście i akurat w pobliżu miejsca zdarzenia młody Francuz, a tuż za nim ojciec dziecka. Nikomu nic się nie stało, dziewczynka nie odniosła poważniejszych obrażeń. Francuz szybko złapał taksówkę i odjechał do hotelu przebrać się w suche rzeczy. Przez kilka dni intensywnie poszukiwały go media, a gdy w końcu znalazły okazało się, że nie chce, by określano go słowem „bohater”. Jednak dzięki internetowi, który pozwala od lat wyrażać anonimowo głupie komentarze i uwagi, sprawa zaczęła nabierać dziwnych kolorów. Ktoś zasugerował, że mężczyźni znają się i celowo wepchnęli dziecko do wody, by wykazać się publicznie męstwem. Ktoś inny stwierdził, że tak szybko rzuca się na pomoc dziecku wyłącznie osoba o skłonnościach pedofilskich. Następnie niemal ukrzyżowano ojca za nieuwagę i zaczęto nawoływać do natychmiastowego aresztowania i odebrania mu praw rodzicielskich. Francuz zaszył się w swoim kraju i nigdy o nim więcej nie usłyszano. Jak zakończyła się batalia o utrzymanie praw rodzicielskich, nie wiem. Mam nadzieję, że dobrze. Po całej sprawie pozostał niesmak.
Gdy naprawdę mogliśmy nazwać kogoś bohaterem, nie byliśmy w stanie. Natomiast nagradzamy tym słowem innych bez potrzeby.
Na przykład burmistrz Londynu nazwał tak najbogatszych w kraju. Według niego to podatkowi bohaterowie, którzy utrzymują wszystkich pozostałych. Według mnie burmistrz Londynu jest idiotą, choć na pewno znalazłoby się inne, lepsze określenie, ale nie chce mi się sięgać po słownik.
Nadużywamy pewnych wyrazów. Miłość, przyjaźń, bohaterstwo tracą powoli znaczenie. Jeśli kochamy jakąś potrawę, to jakiego słowa użyjemy na określenie głębokiego uczucia wobec osoby? Jeśli mamy setkę przyjaciół, to jak określimy więzi łączące nas z tą jedną osobą, na którą zawsze możemy liczyć i jej ufać? Jeśli bohaterowie biegają po boiskach za piłką i zasiadają w radach miejskich, to jakiego słowa użyć mamy w stosunku do ludzi naprawdę godnych naszego podziwu?
Miłego weekendu.
Rafał Jurak