----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

27 sierpnia 2015

Udostępnij znajomym:

35 lat temu przez Polskę przetoczyły się strajki sierpniowe – masowy ruch sprzeciwu wobec systemu komunistycznego. Wykluła się z nich „Solidarność”. Czy dziś uświadamiamy sobie, jak ważne było to wydarzenie?

Polska końca lat 70. była krajem pogrążającym się w kryzysie. Gospodarka centralnie sterowana nad Wisłą w zasadzie znajdowała się permanentnie w stanie niedoboru i „przejściowych problemów”, jednak w schyłkowym okresie rządów Gierka przeradzało się to w sprawę naprawdę poważną. Na początku dekady nowy I sekretarz KC PZPR proponował wyraźny program gospodarczo-społeczny – „zbudowanie drugiej Polski”, czyli intensywny wzrost inwestycji gospodarczych połączonych z ideą modernizacji i, jak na praktykę krajów bloku wschodniego, liberalizacji systemu komunistycznego, ograniczonej jednak przez wiele pryncypiów i tabu. Jak w haśle „Żeby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej” – powstawały nowe zakłady przemysłowe, budowane za kredyty zagraniczne, Polakom zapewniono możliwość korzystania z konsumpcji (tzw. „bigosowy socjalizm”), a wszystko po to, by zdobyć poparcie społeczne dla partii komunistycznej i zapewnić jej stabilne rządy.

Już po kilku latach tego eksperymentu okazało się, że jest on nieudany. Gospodarka się przegrzała, kredyty trzeba było zacząć spłacać, a nie było za bardzo z czego, wiele inwestycji okazało się nietrafionych, półki sklepowe zaczęły znowu pustoszeć. W czerwcu 1976 r. w Radomiu, Ursusie i Płocku wybuchły protesty przeciw podwyżkom cen, brutalnie stłumione przez siły porządkowe. Potem było coraz wolniej, słabiej, szarzej i bez lepszych perspektyw. Obietnica lepszego życia okazała się niespełniona. W zamian kraj pogrążał się nie tylko w kryzysie gospodarczym (coraz słabiej działające zakłady przemysłowe, niedobory, bałagan i brakoróbstwo), ale również i społecznym – „kwitł” alkoholizm, korupcja, złodziejstwo i brak szacunku dla pracy. Polska stawała się nie lepszym, ale gorszym krajem smutnych ludzi.

Zadziałał tutaj mechanizm znany z innych wielkich zmian społecznych. Ludzie nie zaczynają się buntować wtedy, kiedy mają źle – są głodni, biedni, traktowani z pogardą i brutalną siłą. Wtedy myślą o przeżyciu i dostosowaniu się, bo nie mają nadziei. Sprzeciw rodzi się wtedy, kiedy zaczyna im się poprawiać – mogą już spokojnie zjeść, ich życie polepsza się, a system nie używa już do rządzenia tylko kija. Rozbudza się wtedy właśnie nadzieja na lepsze życie, a jednocześnie pojawia się bariera – pozytywne zmiany są ograniczane, pieniądze na konsumpcję się kończą, trzeba zaciskać pasa itp. Tak właśnie było w Polsce w latach siedemdziesiątych – wydawało się już, że będzie lepiej, że jakoś da się żyć w realnym socjalizmie, że będzie on może nawet lepiej funkcjonował. Aż nagle okazało się, że obietnica nie została spełniona i zaczyna być gorzej.

Dodatkowa kontra wobec nieprzychylnej rzeczywistości socjalistycznej przyszła ze strony Kościoła. W październiku 1978 r. papieżem został arcybiskup krakowski, kardynał Karol Wojtyła. Jego wybór był szokiem dla komunistów i pozytywnym zaskoczeniem dla znacznej części społeczeństwa polskiego. Jan Paweł II w 1979 r. przyjechał z pielgrzymką do Ojczyzny. Było to wydarzenie wyjątkowe – z jednej strony pojawiał się oficjalny silny głos alternatywny wobec rzeczywistości państwa komunistycznego, cieszący się dużym autorytetem, z drugiej zaś ludzie uczestniczący w papieskich mszach świętych mogli się wreszcie zobaczyć i policzyć. Okazało się, że były ich setki tysięcy i miliony. Wydarzenie to, w przeciwieństwie do szarej rzeczywistości, dawało poczucie godności i przynależności.

W lipcu 1980 r. na Lubelszczyźnie wybuchła fala strajków, spowodowana głównie czynnikami ekonomicznymi – podwyżkami cen, złym zaopatrzeniem itp. Wiele zakładów przemysłowych stanęło. Ostatecznie, dzięki indywidualnym obietnicom podwyżek i poprawy losów robotników udało się zagasić te pierwsze ogniska, władza nie spodziewała się jednak, że to dopiero początek. A być może niewiele brakowało do tego, by ogólnopolskim centrum strajków nie stał się Gdańsk, ale położony pod Lublinem Świdnik.

W sierpniu strajki znowu zapłonęły i szły jak fala przez całą Polskę. Stawały duże zakłady, w których pracowały tysiące ludzi, jak również małe przedsiębiorstwa. Strategia „przekupywania” strajkujących przestała działać, bo nie tylko przynosiła odwrotny skutek (w myśl zasady „staniesz to dostaniesz” pojawiały się nowe żądania), ale powoli zaczęła się wyczerpywać. Wspólnota strajkujących skutecznie przerodziła się w coś więcej – we wspólnotę ludzi świata pracy, którzy walczyli nie tylko z podwyżkami, ale również z ogólnym kryzysem, w jakim znalazła się Polska: z propagandą sukcesu, złym zarządzaniem, traktowaniem ludzi pracy nie jako osób współrządzących „Polską Ludową”, a jako tych, którzy mają wykonywać polecenia partii, która tylko z nazwy była robotnicza.

Strajki sierpniowe pozwoliły dojrzeć Polakom, zobaczyć nadzieję na zmianę i wspólne działanie. Dziś można by powiedzieć, że zakiełkowało coś, co współcześnie nazywa się społeczeństwem obywatelskim. „Solidarność” była dużym wkładem Polski w rozwój demokracji, działań społecznych i walkę o prawa człowieka. O ludzką godność i sprawiedliwe życie.

Interesujesz się historią? Chcesz wspomóc portal, który codziennie ją popularyzuje? Wejdź na http://histmag.org/wsparcie

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor