----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

03 września 2015

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Baterie są główną słabością smartfonów – wiemy to wszyscy.

Nawet sprzęt z dobrym akumulatorem nie pozwoli nam na uwolnienie się od ładowarki na dłużej niż dwa dni. Dlatego wybierając nowy telefon powinniśmy zwracać uwagę nie tylko na czas jego pracy na jednym ładowaniu, ale także na prędkość uzupełniania jego energii. Niestety, sami producenci urządzeń często podają niedokładne lub po prostu nierzetelne informacje na ten temat.

Jeden z serwisów internetowych poświęconych nowym technologiom postanowił to sprawdzić. Wzięli pod lupę modele znanych producentów – w teście pojawiły się Apple iPhone 6, Asus Zenfone 2, Google Nexus 6, LG G4, Motorola Droid Turbo, OnePlus 2 oraz Samsung Galaxy S6. Wyniki są bardzo interesujące.

Okazuje się, że jeżeli często zapominamy naładować telefon i robimy to tuż przed wyjściem z domu, powinniśmy rozważyć zakup Asusa Zenfone 2. Po zaledwie pięciu minutach, poziom naładowania jego baterii skacze z 0% do 17%, a po kwadransie do 32% Po upływie pół godziny, z flagowcem Asusa zrównuje się Samsung Galaxy S6 – oba smartfony mogą wtedy pochwalić się akumulatorem naładowanym w 53%.

Pełne ładowanie przebiega najszybciej właśnie we flagowcu Samsunga – dzięki implementacji technologii Quick Charge 2.0, trwa ono zaledwie godzinę i dwadzieścia dwie minuty. Na drugim miejscu plasuje się LG G4 –osiąga bardzo dobry wynik. Bardzo słabo w teście wypadają pozbawione technologii szybkiego ładowania OnePlus 2 oraz iPhone 6 od Apple.

Zwycięzcą całego testu zostaje Galaxy S6. Nie możemy jednak zapominać o tym, że posiada on stosunkowo mało pojemną baterię – nic więc dziwnego, że ładuje się nieco szybciej. Pod względem prędkości uzupełniania energii w miliamperach na minutę zdecydowanie przoduje Asus Zenfone 2.

 

Konferencja Apple z iPhone 6s odbędzie już 9 września

Firma z Cupertino rozesłała do dziennikarzy zaproszenia na swoją konferencję.

Na grafice zapraszającej dziennikarzy widnieje napis Hey Siri, give us a hint, co wskazuje na to, że asystent głosowy Siri będzie ważnym elementem konferencji i kolejnej generacji urządzeń Apple"a. Należy oczekiwać przede wszystkim odświeżenia iPhone"ów. Na konferencji 9 września powinien zostać zaprezentowany iPhone 6s oraz iPhone 6s Plus.

Urządzenia te według plotek miałyby zostać wyposażone w bardziej wytrzymałe obudowy, lepsze aparaty oraz technologię ForceTouch, czyli ekrany reagujące na siłę nacisku. Ponadto mówi się o debiucie większego iPada Pro oraz odświeżonej wersji Apple TV. Poza tym pojawią się też prezentacje finalnych wersji mobilnego systemu iOS 9 oraz OS X 10.11 El Capitan.

Konferencja odbędzie się w Bill Graham Civic Auditorium w San Francisco w Kalifornii.

 

Atlas Erida: dron, którym nie trzeba sterować

W serwisie Indiegogo rozpoczęło się zbiórka 85 tysięcy dolarów na rozpoczęcie produkcji drona Atlas Erida.

Osoby, które zdecydują się wesprzeć inicjatywę kwotą 799 dolarów, jako pierwsze otrzymają drona, specjalny pokrowiec z włókna węglowego oraz dodatkowy akumulator.

Atlas Erida Gen.B na jednym ładowaniu może latać 35 minut, jego zasięg komunikacyjny standardowo wynosi 300 metrów, a przy zastosowaniu dodatkowego modułu powiększa się do 1500 metrów. Maksymalna prędkość drona wynosi 80 km/h, jego waga to 0.9 kg. Urządzenie działa do wysokości 4500 metrów i ma laserowy czujnik wysokości oraz gimbal stabilizujący pracę kamery. Dron Atlas Erida przystosowany jest do pracy z kamerami GoPro.

Dron ten działa w sposób zautomatyzowany. Sam startuje i osiąga założony pułap, a później wykonuje polecenia, może latać nad danym obiektem, zataczać nad nim kręgi, może też latać losowo lub być sterowany z poziomu aplikacji na iOS i Androida.

Jak na swoje możliwości Erida nie jest drogim dronem, projekt wyróżnia nie tylko wysoka funkcjonalność, ale też design. Obudowa z włókien węglowych zwraca uwagę. Pierwsze drony mają trafić do klientów w czerwcu przyszłego roku.

 

Flash: z technologii rezygnują kolejni giganci

Już od wielu lat rzesze ekspertów, prezesów wielkich firm oraz zwykłych użytkowników komputerów są przekonane o tym, że Flash powinien odejść w niepamięć.

Przestarzały już, ale wciąż popularny standard spowalnia pracę pecetów, a poza tym znaleziono w nim wiele luk bezpieczeństwa. Mówi się nawet, że jest z tego powodu ulubieńcem hakerów. Twórcy przeglądarki Mozilla Firefox ogłosili niedawno, że w ich produkcie większość wersji wtyczki Flash będzie domyślnie wyłączona, właśnie z uwagi na groźne dziury.

Teraz dołączają do nich kolejni giganci. Od września Google Chrome ma nie uruchamiać przygotowanych we Flashu banerów. By je zobaczyć, użytkownicy będą musieli sami na nie kliknąć. Amazon z kolei całkowicie rezygnuje z flashowych reklam, które nie będą już wyświetlane na jego stronie.

To bardzo dobre kroki, które powinny przyspieszyć migrację świata z technologii Adobe do dużo lepszych i bardziej nowoczesnych rozwiązań, takich jak HTML5. Ostatnim segmentem, w którym Flash święci triumfy są bowiem właśnie reklamy. Posunięcia Google i Amazona oznaczają w praktyce niższą skuteczność kampanii marketingowych bazujących na Flashu.

Opracował: Daniel Odroniec
e-mail: daniel@1030.am

 

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor