----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

03 września 2015

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Po prawie 30 latach pracy w departamencie policji w Fox Lake, lubianego i znanego w tym miasteczku porucznika Charlesa Josepha "Joe" Gliniewicza dzieliły dosłownie tygodnie od emerytury. Zginął na służbie. Wydarzenia z miasteczka położonego 55 mil na północny-zachód od Chicago we wtorek dominowały w telewizyjnych dziennikach. Ameryka żyła obławą na sprawców i śmiercią porucznika z Fox Lake.

Minęło zaledwie kilkanaście minut od zgłoszenia przez porucznika Charlesa Josepha "Joe" Gliniewicza przez policyjne radio informacji o trzech podejrzanych mężczyznach do momentu jego postrzelenia. Wydarzenia rozegrały się we wtorek, 1 września.

7:52 rano: Gliniewicz zgłosił przez radio dyspozytorowi, że zauważył trzech podejrzanych mężczyzn na Honing Road.

7:55 a.m.: Gliniewicz zadzwonił po wsparcie i powiedział, że rozpoczyna pieszy pościg za podejrzanymi po Honing Road.

8:01 a.m.: Dwóch policjantów przybyło na zgłoszone przez Gliniewicza miejsce przy Honing Road.

8:09 a.m.: Policjanci zgłosili przez radio postrzelenie Gliniewicza.

8:25 a.m.: Gliniewicz nie żył.

Ciało porucznika Joe Gliniewicza znaleziono na terenie dawnej cementowni, na pokrytej żwirem drodze znajdującej na końcu Honing Road. Zginął około 50 jardów od swojego policyjnego samochodu.

Policja nie ujawniła jeszcze wielu szczegółów dotyczących okoliczności śmiertelnego postrzelenia policjanta. Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Czy zginął z własnej broni? Jego pistolet został wyjęty z pokrowca, ale znaleziono go na miejscu zbrodni. "Poszukujemy dwóch białych mężczyzn i jednego czarnoskórego odpowiedzialnych za śmiertelne postrzelenie policjanta. Są niebezpieczni. Uzbrojeni" – brzmiały komunikaty przekazywane mieszkańcom.

Prawie 400 policjantów, 6 samolotów, 48 oddziałów z policyjnymi psami (K-9), do tego agenci FBI i DEA – takie siły brały udział we wtorek w obławie na sprawców zabójstwa policjanta w Fox Lake.

W środę rano, dzień po strzelaninie, odwołano obławę na sprawców i ogłoszono oficjalnie rozpoczęcie śledztwa. Dowódca wydziału kryminalnego powiatu Lake, George Filenko, odpowiedzialny za śledztwo, przyznał, że sprawdzane są wszystkie informacje zgłaszane przez mieszkańców Fox Lake, nawet przez portale społecznościowe. "Nie spoczniemy dopóki ich nie złapiemy" zapewniał.

"Zrobiłby wszystko dla tego miasta i departamentu policji. Nie był pracownikiem, był partnerem" wspomina Joe Gliniewicza jego były szef. Mike Behan w ubiegły piątek przeszedł na emeryturę. Z Gliniewiczem pracował przez 30 lat. "Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało, kiedy zadzwonili do mnie. Myślałem, że to jakaś pomyłka" mówił dziennikarzom.

Po 32 latach w policji 52-letniego porucznika Josepha Gliniewicza dzieliły już dosłownie tygodnie od emerytury. Początkowo myślał o zakończeniu służby z końcem tego roku, ale zmienił plany i chciał przejść na emeryturę pod koniec września poinformował burmistrz Fox Lake, Donny Schmit. W rozmowie z dziennikiem "Daily Herald" dodaje, że spotkał się z Gliniewiczem w poniedziałek, na dzień przed jego śmiecią. Rozmawiali o projekcie Fox Lake Explorer Post 300, który powstał 30 lat temu dzięki porucznikowi. Dzięki niemu i jego żonie, Meli, program był znany daleko poza Illinois. Działali charytatywnie i potrafili do tego samego zachęcić wielu innych mieszkańców Fox Lake. 

Porucznik Joe Gliniewicz pozostawił żonę i czterech synów; jednego wiadomość o tragicznej śmierci ojca zastała w wojsku. Gliniewicz był weteranem U.S. Army.

 

#BlueLivesMatter

„Życie niebieskich też jest ważne” to akcja, która przypomina, że ofiarą przemocy są też policjanci, tacy jak porucznik Joe Gliniewicz. Po oskarżeniach o brutalność policji wobec czarnoskórych po wydarzeniach w Ferguson, Baltimore i Nowym Jorku, w internecie ruszyła kampania #BlackLivesMatter – „Życie czarnych jest ważne”.

Po zabójstwie porucznika Gliniewicza wiele osób wyraża swoją solidarność z policją. Na Twitterze pojawiło się konto #BlueLivesMatter z komentarzem „dumni Amerykanie wspierają policję”.

Joe Gliniewicz jest 26 funkcjonariuszem w Stanach Zjednoczonych, który zginął od kul na służbie. Dane zbiera Narodowy Fundusz Pamięci Funkcjonariuszy Służb Porządkowych (National Law Enforcement Officers Memorial Fund), który na bieżąco publikuje je na stronie www.nieomf.org. Porucznik z Fox Lake jest trzecim funkcjonariuszem, który zginął w Illinois w tym roku.

Liczba zgonów policjantów w strzelaninach spadła o 13 procent w porównaniu do ubiegłego roku, mimo to problem jest poważny, bo w ostatnim roku wzrosła liczba przypadków określanych jako egzekucje funkcjonariuszy.

Ostatni taki przypadek miał miejsce 28 sierpnia na przedmieściach Houston w Teksasie. Na stacji benzynowej zastrzelony został 47-letni zastępca szeryfa, Darren Goforth. Sprawca zaszedł tankującego funkcjonariusza od tyłu i oddał kilka strzałów. Kiedy ten spadł na ziemię, sprawca strzelił w leżącego jeszcze kilka razy, po czym zbiegł z miejsca zdarzenia. O morderstwo został już oskarżony 30-letni mieszkaniec Houston, Shannon J. Miles. Zabity zastępca szeryfa powiatu Harris w Teksasie miał 10-letni staż pracy. Pozostawił żonę i dwoje dzieci w wieku 5 i 12 lat.

Najwięcej policjantów zginęło od początku 2015 roku do 3 września właśnie w Teksasie (10). Na kolejnych miejscach uplasowały się Georgia (9), Luizjana (7), Missisipi (5). W całym kraju służbę pełni 900,000 funkcjonariuszy, z tego 12 procent to kobiety.

Narodowy Fundusz Pamięci Funkcjonariuszy Służb Porządkowych prowadzi rejestr zabitych od początku powstania policji w USA w 1791 roku. Obecnie na tej liście znajduje się 20,538 nazwisk. Najbardziej tragiczne dla policji były lata 20. ubiegłego wieku, kiedy na służbie śmierć poniosło 2,417 funkcjonariuszy. Następnie w 1930 roku zabitych zostało 301 policjantów. W latach 90-tych odnotowano spadek; średnio ginęło 162 funkcjonariuszy rocznie. Za najbardziej tragiczny dla policji dzień uznano 11 września 2001 roku, kiedy śmierć poniosło 71 policjantów niosących pomoc ofiarom zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku.

W ostatnich 30 latach na zachodnich i północno-zachodnich przedmieściach Chicago zginęło na służbie 15 policjantów.

W samym mieście od początku istnienia chicagowskiego departamentu policji na służbie zginęło 526 funkcjonariuszy. Najwięcej zostało zastrzelonych – 378. Na stronie Chicago Police Memorial Foundation (www.cpdmemorial.org) zamieszczono nazwiska tych, którzy polegli.

16 września odbędzie się doroczna uroczystość Candlelight Vigil, w czasie której odczytane zostaną nazwiska policjantów, którzy starcili życie na służbie.

JT

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor