Europa przeżywa dziś wielki kryzys imigracyjny – u jej bram pojawiają się tysiące migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, w tym uchodźcy z ogarniętych pożogą wojenną i terrorem krajów takich jak Syria, Irak czy Libia. Jednocześnie rośnie opór przeciwko przybyszom z zewnątrz. Wiele narodów, w tym Polacy, zapomina, że przez wieki oni też byli podobnymi imigrantami i uchodźcami.
Dziś uchodźcy uciekają przede wszystkim przed wojną – trwającym od kilku lat konfliktem w Syrii, rozpoczętym od rebelii przeciwko twardym rządom Baszszara al-Asada, w który włączyli się radykalni fundamentaliści islamscy, tworzący Państwo Islamskie (tzw. ISIS). To oni zaczęli rozdawać karty w tej wojnie, która przy okazji ogarnęła również Irak, wciąż zwichrowany po wojnie USA z Saddamem Husajnem i długoletniej okupacji amerykańskiej, która nie stworzyła silnych struktur lokalnych. Islamiści tworzą na zajętych przez siebie terenach Kalifat – państwo religijnego dogmatyzmu, feudalnych stosunków i nienawiści do innych, nieważne czy chodzi o chrześcijan czy mniej radykalnych muzułmanów. To tego boją się ludzie zagrożeni wojną i dlatego wybierają ucieczkę do krajów sąsiednich, a potem często również do Europy.
Ale nie tylko wojna tworzy z ludzi uchodźców – to również chaos, bieda, głód czy przemoc. Zarówno Bliski Wschód, jak i Afrykę od dłuższego czasu drążą różnego rodzaju klęski i niepokoje. Czy to w Erytrei, czy w Sudanie, Nigerii lub Libii. Ludzie, którzy stamtąd uciekają chcą nie tylko lepszego życia – chcą też po prostu przeżyć.
Polacy lubią powoływać się na swoją gościnność. Ciekawe, czy pamiętają, że ta cecha miała w historii nie tylko wymiar indywidualny, zwyczajowy, ale również szerszy – w końcu do dawnej Polski przyjeżdżali w średniowieczu Żydzi, których prześladowano w Europie Zachodniej z powodów ekonomicznych i religijnych. To nad Wisłą znaleźli swój „żydowski raj”, jak o nim pisano. Do Polski przybywali także imigranci religijni z całej Europy (Szkoci i Czesi), swoje społeczności zakładali tu Ormianie, a na pograniczu polsko-litewskim powstawały całe wioski tatarskie, w których muzułmanie budowali swoje meczety na wzór kościołów (bo tylko tak miejscowi chrześcijańscy cieśle potrafili budować) i w których szlachta tatarska była wierna królowi polskiemu. Tak wyglądała słynna staropolska tolerancja.
Jednocześnie przez dwa wieki Polacy również szukali schronienia w Europie. W czasie drugiej wojny światowej setki tysięcy Polaków przewinęły się przez różne kraje świata. Ogromną grupą byli ludzie, którzy w latach 1940-1941 zostali wywiezieni z rozkazu Stalina na Syberię i do Kazachstanu i którzy w wyniku układu Sikorski-Majski mogli wyjść z łagrów i zesłań i ruszyć do polskiej armii. Wojsko to, znane jako Armia Andersa, to jedna strona tamtego medalu – drugą była ludność cywilna, która też napływała do miejsc formowania polskich dywizji, chcąc wyrwać się z „nieludzkiej ziemi”. Dziesiątki tysięcy kobiet i dzieci zostało uratowanych, trafiając do dzisiejszego Iranu, gdzie po latach niedoli znalazły spokój. Dużą częścią dzieci zajęli się alianci zachodni – trafiły one do specjalnych domów dziecka w Indiach, Nowej Zelandii czy Afryce Zachodniej.
Ale przecież już wcześniej, w XIX wieku, Polacy musieli tułać się po świecie. Po polskich powstaniach przeciwko zaborcom walczący w nich żołnierze skazani byli na emigrację, trafiając m.in. do Francji. Po drodze witano ich jak romantycznych bohaterów – sprawiedliwych żołnierzy, którzy walczą o lepszą sprawę. Ale jest też druga strona migracji z czasów zaborów – ogromne masy z Kongresówki i Galicji wyjeżdżały na Zachód uciekając przed głodem i nędzą. Celem najczęściej była „Hameryka”, ale też... Brazylia, gdzie polscy chłopi witani byli jako dobrzy osadnicy dzikich terenów tego bogatego w zasoby naturalne kraju. Ale oczywiście, była też inna strona tej masowej emigracji – warunki życia społeczności polskiej, choćby gęstość zaludnienia w ubogich dzielnicach migracyjnych, nie odbiegała od znanych dzisiaj z gett latynoamerykańskich. Ale po ponad stu latach w USA nie narzeka się już na „tych Polaków” – stali się oni częścią amerykańskiej społeczności.
Wreszcie trzecia fala wielkich ucieczek – lata 80. i czas stanu wojennego. Wtedy Polacy nie uciekali z powodu wojny czy innego zagrożenia życia. Chcieli uzyskać nadzieje na żywot lepszy niż w Polsce Jaruzelskiego: pogrążonej w kryzysie, z kolejkami, kartkami i pijaństwem, bez szans na poprawę własnego losu. W Szwecji, Austrii i Włoszech istniały obozy dla uchodźców niewiele lepsze od tych, w których dzisiaj w Europie gnieżdżą się Syryjczycy. W końcu jednak znaleźli dobre życie – czy to w Europie, czy w tak dalekich krajach jak Kanada, RPA czy Australia.
Uchodźcom należy się pomoc – to wynika wprost zarówno z chrześcijańskiego miłosierdzia, jak i koncepcji praw człowieka. Za dobro należy odpowiadać dobrem, a w polskiej historii często to właśnie Polacy korzystali z dobroci i pomocy innych ludzi. Szkoda, że zamiast zastanawiać się, jak dobrze wesprzeć uchodźców i jednocześnie nie zaszkodzić sobie, wielu ludzi woli pogrążać się w swoich lękach i nienawiści do innych.
Interesujesz się historią? Chcesz wspomóc portal, który codziennie ją popularyzuje? Wejdź na http://histmag.org/wsparcie
Tomasz Leszkowicz