Wystarczy poskarżyć się na jakąś dolegliwość czy przypadłość, a już każdy spieszy z radą i gotowym przepisem, bo przecież co jak co, ale „lekarzy” wśród nas nie brakuje. Od razu sypią się, jak z rękawa, porady, przepisy, receptury na szybkie i skuteczne wyzdrowienie/uzdrowienie. Wystarczy kichnąć, a pełno wokół nas „życzliwych”, którzy wprawdzie z medycyną nie mają i nie mieli nigdy nic wspólnego, ale dlaczego by nie zaaplikować bliźniemu lewatywy, kazać najeść się czosnku, czy po prostu napoić herbatą z sokiem malinowym, koniecznie gorącą no i oczywiście z cytryną?
Podobnie zresztą ma się rzecz z politycznymi upodobaniami. Każdy jest politykiem, każdy ma „wyrobiony” pogląd na wszystkie sprawy i wydarzenia całego świata. Szczególnie celują w tym ci, którzy nigdzie nie byli i nic nie widzieli, nie mówią w żadnym, poza swoim, językiem, ale swoje wiedzą.
Biorąc pod uwagę, że każdy z nad jest z natury lekarzem i politykiem, naprawdę zadziwia fakt, że nie można tej powszechności aplikować na filozofowanie. Zdecydowanie nie każdy z nas jest filozofem, a przecież byłoby na świecie znacznie ciekawiej i żyłoby się nam znacznie bardziej interesująco, gdyby każdy z nas był filozofem, oczywiście nie z bożej łaski.
Tak czy owak, możemy ten stan rzeczy nieco udoskonalić i oddać się filozofowaniu kompletnie, jeśli tylko weźmiemy do ręki parę nowych publikacji dla dzieci. Wydaje się, że to właśnie tu, w „dziecięctwie”, leży cała tajemnica i cały problem braku powszechnego filozofowania i filozoficznego podejścia do życia – po prostu nie zajmujemy się tym od dziecka. Dzieci pozostawiamy na pastwę swojej dorosłej ignorancji, a one potem swoje dzieci i tak to trwa na wieki. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu – filozofia to domena człowieka ciekawego, zadziwionego i myślącego, a to w przyrodzie nadzwyczajna rzadkość.
Na nic mickiewiczowskie wołanie:
„Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze,
Ten młody zdusi Centaury,
Piekłu ofiarę wydrze,
Do nieba pójdzie po laury”
O urywaniu głowy i to do tego jakiejś hydrze nie ma współcześnie mowy, no bo i co to za Herkulesy z nas? Można jakkolwiek podejść do sprawy spokojniej i mniej „urywczo” i przyjrzeć się (ale bez pochylania, ten ruch ciała zostawmy politykom) książkom o filozofowaniu, które specjalnie napisane zostały dla młodych czytelników.
Zanim jednak to tego się zabierzemy, warto zadać sobie pytanie, czy to „przyglądanie” (bez pochylania się nad) ma w ogóle sens i jest do czegoś potrzebne. Otóż mam głębokie przekonanie, że w ogólności sensu żadnego nie ma, natomiast w szczególności sens ma wielki, bo jak powiedział swego czasu Mrożek:
„Większość jest głupia, im większa większość, tym głupsza.” (Dziennik, t.3)
Kto w takim układzie chciałby przynależeć do większości? Kto chce zostać głupcem lub być zwany głupim? Nikt! Udajmy się zatem w rejony opanowane przez mniejszość, bo – jak gwarantuje pan Sławomir – tam jedynie można spotkać mądrość i mądrych! Jest to jednakowoż dziwne uczucie, gdy decydujemy się na oddalenie od grupy, która gwarantuje nam bezpieczeństwo wynikające z poczucia tożsamości i gdy udajemy się w samotną podróż, która wymaga od nas, byśmy wzięli odpowiedzialność za samych siebie. Filozofia uczy tego bardzo boleśnie. Zostajemy sami ze sobą, ale w towarzystwie nadzwyczajnych osobowości. Prowadzimy rozmowę z Kartezjuszem, Konfucjuszem, Arystotelesem, Sokratesem, Bergsonem, Pascalem, Seneką i wieloma innymi postaciami europejskiej myśli filozoficznej, bez których nie bylibyśmy tymi, kim jesteśmy. Czy rzeczywiście? Czy teksty mędrców rzeczywiście mają wpływ na nas i czy rzeczywiście świat byłby inny bez ich przemyśleń?
Mrożek ma jasność w tej sprawie, ale czy do końca „widzi on jasno w zachwyceniu”? Jeśli skłonimy młodego czytelnika do bycia w filozofii, to czy rzeczywiście większość musi być pozbawiona znamion charakterystycznych dla mniejszości?
„Myśleć bez ustanku – człowiek, cóż to za dziwne zwierzę – Jak żyć razem – Płynący czas – W poszukiwaniu szczęścia – Pudełko z myślami” – to tylko wybrane tytuły rozdziałów, z książki zatytułowanej „Filozofowie do dzieci” autorstwa Sophie Boizard. Znakomicie skonstruowana zabawa filozoficzna, oparta na analizie najważniejszych tez, założeń, powiedzeń, stwierdzeń i utartych zwrotów wyjętych z tekstów najważniejszych postaci europejskiej filozofii.
Jak czytamy we wstępie do tej publikacji:
„uprawianie filozofii to przede wszystkim zadawanie sobie pytań:
Jaki jest sens mojego życia?
Dlaczego świat istnieje?
Czy rzeczywiście jestem wolny?
Czym jest zło?
Co odróżnia człowieka od zwierzęcia?
Filozof nie przyjmuje gotowych odpowiedzi, wątpi we wszystko, podważa to, co wydaje się oczywiste, szuka wszędzie ukrytego sensu. Patrzy innym wzrokiem na świat, społeczeństwo, na siebie i na innych.
Myśleć filozoficznie to zastanawiać się nad przyczynami rzeczy i zjawisk oraz nad ich istotą”. (s.4)
W gruncie rzeczy zacytowany fragment, przypominam wyjęty z książki przeznaczonej dla młodego odbiorcy, daje jasną odpowiedź na postawione wcześniej pytanie:
– dlaczego każdy z na jest lekarzem i politykiem, a nie chcemy zostać filozofami?
Ucieczka przed poszukiwaniami, przed nieznanym, przed skomplikowanym i niejednoznacznym napawa nas lękiem i drżeniem – a tego rzecz jasna się obawiamy i tego doświadczać nie chcemy, stąd łatwiej być lekarzem i politykiem, ale znacznie najwygodniej i niebezpieczniej dla naszego świętego spokoju być filozofem. Nie jest to nic nowego i odkrywczego, a najlepiej zdefiniował ten swoisty przypadek Erich Fromm we wstępie do swej kultowej „Ucieczki od wolności”:
„Teza tej książki głosi, że człowiek współczesny, uwolniony od więzów pre-indywidualistycznego społeczeństwa, które zapewniając mu bezpieczeństwo ograniczało go zarazem, nie zyskał wolności w sensie pozytywnego urzeczywistnienia swego indywidualnego "ja" – a więc ekspresji swych intelektualnych, uczuciowych i zmysłowych możliwości. Wolność, mimo że przyniosła mu niezależność i władzę rozumu, uczyniła go samotnym, a przez to lękliwym i bezsilnym.
Owa izolacja jest nie do zniesienia i ma on do wyboru albo ucieczkę przed brzemieniem wolności ku nowym zależnościom i podporządkowaniu, albo dążenie do pełnej realizacji wolności pozytywnej, która opiera się na jedyności i niepowtarzalności człowieka.
Jakkolwiek książka ta jest raczej diagnozą niż prognozą, raczej analizą niż rozwiązaniem – wnioski, jakie z niej wynikają, mogą mieć wpływ na nasze dalsze działania.
Zrozumienie bowiem przyczyn totalnej ucieczki od wolności stanowić musi punkt wyjścia wszelkiej akcji zmierzającej do zwycięstwa nad siłami totalitaryzmu”.
Kontynuacja w przyszłym tygodniu.
Zbyszek Kruczalak