----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

17 września 2015

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

- Bardzo pani miła i chętnie bym skorzystał z zaproszenia, ale nie. Musicie zobaczyć, jak mieszkam. Zapewniam panią, że z radością was wszystkich u siebie ugoszczę, czym będę mógł.

- Ale proszę księdza, naprawdę... – próbowała nalegać Białasowa.

Adam tylko przyglądał się z rozbawieniem temu przekomarzaniu. Doskonale wiedział, kto tu postawi na swoim. Znał Mistrza od zawsze.

- Przede wszystkim to dajmy sobie spokój z tym księdzem. Jestem Mirek albo jak kto woli to Mistrzu – ksywka z podwórka z czasów, gdy z tym tu oto ananasem – zakonnik wskazał ruchem głowy na Adama – lataliśmy za piłką. No to ustalone. Idziemy do mnie. Bracia udzielili mi schronienia w tym tam domu po drugiej stronie ulicy.

Ojciec Jan zatarł z uciechy ręce jak człowiek, któremu właśnie udało się zrealizować przedsięwzięcie życia i poprowadził gości we wskazanym kierunku. Alicja Białas wraz z całą grupką posłusznie podreptała za zakonnikiem.

Wbrew panującej powszechnie opinii o księżach mieszkali skromnie. Mistrzu wprowadził ich do sporego pokoju z bardzo prostymi, pamiętającymi dawne dobre czasy meblami. Pod każdą ze ścian ustawiony był niewielki tapczan. Na środku pomieszczenia stał spory stół z czterema krzesłami. Zajmował większość przestrzeni, co wykluczało możliwość swobodnego poruszania się, ale za to wszyscy goście mogli znaleźć przy nim miejsce.

- Mieszkamy we trójkę. Bracia są dzisiaj na wyjeździe, więc mam chatę wolną – powiedział wesoło. – Poczekajcie, zaraz skombinuję jeszcze krzesła i jakąś herbatkę.

Zakonnik zniknął za drzwiami, by pojawić się moment później z dwoma drewnianymi krzesłami.

- Herbatka się robi. A może ktoś chce kawy? Też mamy – spytał ojciec Jan, jakby właśnie sobie przypomniał, że gości można uraczyć również tym napojem.

- Ja chcę! – zgłosił się ochoczo Adam. – Ta występna kobieta – tu wskazał potępiająco na Grażynę – niemal przemocą, która przecież w żaden sposób nie przystoi katolikom, wyciągnęła mnie na mszę zanim zdążyłem się napić kawy, jak to normalni ludzie w niedzielę rano czynią.

W odpowiedzi Grażyna spojrzała na krewnego z politowaniem, tak jak się patrzy na nędznego robaka, który właśnie się przyplątał pod nogi.

- I za to jej jestem wdzięczny – stwierdził zakonnik pogodnie.

- No właśnie, w piekle się będziesz wujek smażył, jak będziesz takim bezbożnikiem – podchwyciła Grażyna.

- O! A mój mąż taki sam – włączyła się Alicja. – Wyjście na mszę traktuje jak dopust Boży. I jeszcze twierdzi, że piekła nie ma, bo Bóg jest miłością, to po co ma latać do kościoła. Filozof z Bożej łaski. Niech mu ksiądz powie.

- Mirek, nie ksiądz – poprawił ją grzecznie ojciec Jan.

- O, przepraszam, Mirek. Powiedz mu, czy piekła nie ma.

- Twój mąż, Alu, ma rację. Piekła jako takiego, moim zdaniem, nie ma – powiedział spokojnie zakonnik.

- O! Słuchaj, kobieto, księdza – ucieszył się Paweł i spojrzał porozumiewawczo na swojego towarzysza męskiej niedoli, który o dziwo był nie mniej zaskoczony słowami przyjaciela niż sama Alicja Białas.

- To wszyscy będą zbawieni? – zainteresowała się Edyta.

- No, nie do końca. Ja myślę, że ludzie sobie sami piekło przygotowują również na tamtym świecie – mówił dalej Mirek. – Pamiętasz, Alu, jak się z Pawłem poznaliście i w sobie zakochaliście?

- Pewnie, że pamiętam. Szalał na moim punkcie i nie mogłam się od niego opędzić. Teraz to mu trochę przeszło. Ach, ci mężczyźni – odpowiedziała Białasowa.

- Poczekajcie chwilę, zaraz wracam – powiedział ni stąd, ni zowąd zakonnik i zniknął za drzwiami.

- Podoba mi się ten ksiądz – stwierdził Paweł zadziornie pod nieobecność Mirka.

- Daj spokój, Paweł. Jaki przykład dziecku dajesz? – próbowała go strofować żona.

- Mamo, ja jestem już dorosła – zwróciła jej uwagę z kwaśną miną Edyta.

- Dla mnie zawsze będziesz ukochaną malutką córeczką – odpowiedziała matka i pogładziła ją czule po włosach.

Edyta wzrokiem poszukała wsparcia u wujka, lecz ten tylko bezradnie rozłożył ręce, dając jej do zrozumienia, że on nic tu nie zwojuje.

Drzwi otworzyły się ponownie i ojciec Jan wszedł do pokoju z tacą pełną szklanek herbaty i kawy. Postawił wszystko na środku stołu i gestem zaprosił, by brali, co kto sobie zażyczył.

- Powinno być w filiżankach, ale nie mamy – powiedział usprawiedliwiająco. – No, ale wracając do sprawy. Mówisz, Alu, że szalał za tobą...? A ty za nim?

- Powiedzmy, że troszeczkę... – przyznała z zażenowaniem.

Ojciec Jan zerknął na Pawła. Ten cieszył się od ucha do ucha.

- Jak już teraz pamiętacie, to spróbujcie sobie wyobrazić to uczucie zwielokrotnione powiedzmy tysiąc razy, a może i więcej. Taka jest w dużym przybliżeniu miłość Boża. A teraz wyobraźcie sobie, że taką właśnie ogromną miłością się darzycie i jednocześnie nie możecie być razem. Nie możecie ze sobą zamienić słowa. Nie możecie się zobaczyć. Nieszczęśliwi kochankowie bardzo cierpią. Dusza potępiona po śmierci pragnie Boga po tysiąckroć bardziej, lecz nie może się do niego zbliżyć. Cierpi ogromnie. A najgorszy w tym wszystkim jest brak nadziei.

- No, nie do końca. Ja myślę, że ludzie sobie sami piekło przygotowują również na tamtym świecie – mówił dalej Mirek. – Pamiętasz, Alu, jak się z Pawłem poznaliście i w sobie zakochaliście?

- Pewnie, że pamiętam. Szalał na moim punkcie i nie mogłam się od niego opędzić. Teraz to mu trochę przeszło. Ach, ci mężczyźni – odpowiedziała Białasowa.

- Poczekajcie chwilę, zaraz wracam – powiedział ni stąd, ni zowąd zakonnik i zniknął za drzwiami.

- Podoba mi się ten ksiądz – stwierdził Paweł zadziornie pod nieobecność Mirka.

 cdn.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor