Nowy dowód zdobyty przez obronę Melissy Calusiński, skazanej na 31-lat więzienia za morderstwo dziecka w przedszkolu, może otworzyć jej drogę do wolności. Młoda kobieta w 2009 roku została uznana winną morderstwa pierwszego stopnia 16-miesięcznego Benjamina Kingana, którym opiekowała się w żłobku Lincolnshire. Zdaniem obrony jej przyznanie się do winny zostało wymuszone po wielogodzinnych przesłuchaniach. Tego lata koroner powiatu Lake zmienił jednak kwalifikację czynu z zabójstwa na “nieustaloną” przyczynę śmierci.
Prowadzący sprawę sędzia, Daniel Shanes, dał prokuraturze 90 dni na odniesienie się do nowego dowodu dołączonego przez obronę. "To zdjęcie rentgenowskie, z którego wynika, że nie było złamania podstawy czaszki" – poinformowała adwokat Kathleen Zellner, która uznała to jako znaczący krok w sprawie jej klientki Melissy Calusinski. "Złamanie podstawy czaszki było wspomniane co najmniej 32 razy przez oskarżycieli przed ławą przysięgłych, tymczasem nie było takiego obrażenia" – podkreśliła obrończyni Melissy Calusinski.
22-letnia wówczas asystentka nauczyciela w przedszkolu Minee Subee w Lincolnshire, jako jedyna znajdowała się w pokoju z 16-miesięcznym Benjaminem Kinganem. Z jej relacji wynikało, że chłopiec stracił przytomność siedząc w leżaczku (bounce chair). Śledczy utrzymywali, że ta wersja nie zgadza się z ich ustaleniami, bo z sekcji zwłok wynikało, że Ben ma obrażenia czaszki. Opiekunki próbowały go ratować robiąc CPR zanim na miejscu zjawiła się karetka pogotowia. Po dwóch godzinach Ben zmarł w szpitalu.
Po dwóch dniach Melissa Calusinski została wezwana na przesłuchania na komendę policji w Lake Zurich. Wielokrotnie zapewniała, że nic nie zrobiła dziecku: “Nie mam z tym nic wspólnego” – mówiła.
Ale już w dziewiątej godzinie przesłuchań jej wersja wydarzeń była zupełnie inna. “Byłaś zdenerwowana na niego i rzuciłaś go na podłogę” – dopytywał detektyw Sean Curran.
“Tak. Bardzo mocno” – potwierdziła Melissa, odtwarzając przy pomocy zabawki i segregatora całą sytuację. Powiedziała, że była bardzo zdenerwowana i nigdy wcześniej nie rzuciła dzieckiem o podłogę.
Po 14 godzinach na komendzie bez adwokata Melissa Calusinski została oskarżona o morderstwo Benjamina Kingana.
Proces rozpoczął się w listopadzie 2011 roku. Melissa miała nadzieję, że ustalenia w śledztwie wykażą, że w trakcie dziewięciogodzinnych przesłuchań wymuszono na niej fałszywe przyznanie się do winy.
Podczas przesłuchań zeznała, że rzuciła Benem o podłogę w pokoju, gdzie był zlew, ale nauczycielka przebywając w nim, powiedziała policji, że niczego nie słyszała ani nie widziała. Nie było słychać płaczu dziecka. Gdyby zeznania Melissy były prawdziwe, ktoś na pewno coś by usłyszał. Żadna z nauczycielek nigdy nie widziała wcześniej, żeby Melissa wykazywała oznaki frustracji w stosunku do dzieci.
W czasie procesu inne nauczycielki z przedszkola zeznały, że znalazły wcześniej na głowie dziecka guza i zgłosiły matce, która zabrała go do pediatry. Lekarz orzekł, że nie jest to nic poważnego, ale należy Bena obserwować.
Prokuratura dołączyła do dowodów nagranie, na którym dziecko pchało zabawkowy wózek, a to miało świadczyć, że wcześniejsze obrażenie głowy nie miało wpływu na zachowanie Bena i że dziecko przed śmiercią było sprawne. Opiekunki zeznały, że na dwa dni przed śmiercią 16-miesięczny chłopiec zachowywał się dziwnie. Dużo spał i wymiotował.
Ława przysięgłych po siedmiu godzinach wydała wyrok. Melissa Calusinski została uznana winną śmierci Benjamina. Została skazana na 31 lat więzienia
Sama Melissa po sześciu latach od przesłuchania nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego zeznała, że zabiła Bena, dlaczego zademonstrowała jak rzuciła dzieckiem o podłogę. Jej prawniczka, Kathleen Zellner, tłumaczy, że bardzo trudno jest wytłumaczyć działanie ludzi poddawanych takiej presji, jak wielogodzinne przesłuchania.
Kiedy Melissa została zatrzymana miała za sobą dwie nieprzespane noce po śmierci Bena. Mimo to ciągle trudno jest zrozumieć, dlaczego ktoś przyznaje się do czynu, którego nie popełnił.
“Ludzie, którzy są niewinni, często myślą, że jeżeli przyznają się do popełnienia przestępstwa, to i tak w jakiś sposób prawda wyjdzie na jaw, bo niczego złego nie zrobili. Detektywi w jakiś sposób dawali jej to do zrozumienia. Mówili, że nie jest złą osobą i że wszystko będzie OK” – powiedziała profesor prawa, Deborah Tuerkheimer, w program “48 Hours” telewizji CBS. W wyemitowanym w lutym programie ujawniono trwające prawie 9 godzin przesłuchania Melissy Calusinski.
Siostra Melissy, Crystal Calusinski, w programie “48 Hours” przyznała, że 22-latka miała czasami problemy z komunikowaniem się z otoczeniem. “Była wolniejsza od innych” – powiedziała. Ale radziła sobie w szkole i pomagała w opiece nad młodszym rodzeństwem. Dlatego zdecydowała się na pracę w przedszkolu razem ze swoją siostrą Crystal. Do jej obowiązków, jako asystentki nauczyciela, należała opieka nad niemowlakami. Z relacji jej siostry wynikało, że nigdy nie widziała, by Melissa zachowywała się w stosunku do dzieci nieodpowiednio.
Nadzieja pojawiła się latem tego roku
Sprawą Melissy Calusiński zajął się nowy koroner powiatu Lake, doktor Thomas Rudd. Jego ustalenia z badań patologicznych były dokładnie odwrotne od tego, co na procesie przedstawił doktor Eupila Choi.
Przyczyną śmierci Bena były obrażenia tylnej części mózgu odniesione około dwóch do trzech miesięcy przed zgonem.
W związku z tym prokurator zmienił kwalifikację przyczyny śmierci z morderstwa na “nieustaloną”.
"Melissa musi zostać zwolniona z więzienia i prokurator stanowy musi spełnić ten obowiązek" – powiedział wtedy dr Thomas Rudd.
Adwokat Melissy podkreśla, że obrona ma zeznania stanowego lekarza patologa, doktora Eupila Choi"a, w których przyznaje, że podał ławie przysięgłych nieprawdziwe informacje.
Nowe posiedzenie sądu odbędzie się 18 grudnia, wtedy prokuratura odniesie się do nowego dowodu, czyli zdjęcia rentgenowskiego, z którego wynika, że Ben nie miał złamanej czaszki.
Ojciec Melissy, Paul Calusinski, ma nadzieję, że córka wyjdzie wkrótce na wolność. Wierzy w jej niewinności. Zaznaczył, że nie można zapominać też o małym Benjaminie. "Jak tylko moja córka wyjdzie na wolność powinni kontynuować tę sprawę, by ustalić, co stało się temu dziecku. Jednak moja córka nie ma nic z tym wspólnego" – zaznaczył.
JT