Lato w trzech największych miastach Ameryki pod względem przestępczości to brutalna pora roku. Statystycznie wtedy notowanych jest więcej strzelanin. W Nowym Jorku od początku roku zamordowano 239 osób; w Los Angeles 201, ale w Chicago 325. Taki jest tragiczny bilans na koniec tego lata, do 8 września. Dlaczego w naszym mieście w porównaniu z innymi, wyprzedzającymi nas pod względem populacji, morderstw ciągle jest więcej? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Co do jednego eksperci są zgodni: same działania policji to za mało, by wygrać walkę z gangami. Potrzebne są skoordynowane działania miejskich instytucji i społeczności lokalnych. Przestępczość kryminalna w Chicago historycznie wiązana jest z biedą, bezdomnością, segregacją rasową i silną działalnością gangów. Podobnie jest w Los Angeles. Jednak Miasto Aniołów w dwóch ostatnich dekadach odnotowało spadek zabójstw.
W 1992 roku w LA zostały zamordowane 1,092 osoby, a w Chicago – 943. Ale w 2014 roku Los Angeles miało już tylko 260 zabójstw, a Chicago – 407. W tym roku policja z LA poinformowała, że liczba morderstw związanych z działalnością gangów spadła o 30 procent od 2008 roku. Chwaląc się, że przyjęta strategia przynosi sukcesu, LAPD podkreśla, że jeszcze wiele jest do zrobienia.
Tego lata policja w Los Angeles miała tragiczne dni. Sierpień de facto był w drugim najbardziej zaludnionym mieście Ameryki, najbardziej krwawy prawie od dekady. Na południu Los Angeles w ciągu 11 dni zostało postrzelonych 40 osób, z tego 10 śmiertelnie. W reakcji na te wydarzenia komendant LAPD, kapitan Cory Palka wysłał dodatkowe patrole w najbardziej "zapalne" rejony South Los Angeles.
Ważną częścią tej strategii jest koncepcja policji środowiskowej (community policing), która polega na bliskiej współpracy funkcjonariuszy z lokalną społecznością. Coraz częściej byli członkowie gangów rozmawiają z policjantami. Już nie chodzi tylko o rozpracowywanie środowisk przestępczych, ale nawiązanie relacji z tymi, którzy jej znają, a weszli na drogę prawa. To zadanie nie tylko dla policji, ale organizacji społecznych walczących z przemocą. Chodzi o zwalczanie zmowy milczenia, która powoduje, że policja ma problemy ze zdobyciem informacji. Ludzie są niechętni do współpracy z policją, zwłaszcza kiedy dochodzi do porachunków gangów, których ofiarami są bardzo często przypadkowi świadkowie zdarzenia.
Na strategię walki z gangami w Los Angeles zwrócił uwagę nadinspektor Garry McCarthy, szef chicagowskiego departamentu policji. Wysłał nawet swojego przedstawiciela do LA, aby dowiedział się więcej.
W latach 90. ubiegłego w wieku dzięki zorganizowaniu "okrągłego stołu" przedstawicieli gangów udało się doprowadzić do zawieszenia broni pomiędzy dwoma zwalczającymi się grupami przestępczymi. Podobne eksperymenty przeprowadzano w Cleveland, Minneapolis i Kansas City. Próbowano w Chicago. W 2010 r. ówczesny szef chicagowskiej policji, Jody Weis, potajemnie spotkał się z przywódcami gangów i zakomunikował im, że albo skończą z przemocą, albo miasto użyje wszelkich dostępnych środków do walki z nimi.
Jego pomysł nie przyniósł zbyt wielkich rezultatów, bardzo szybko został też skrytykowany przez lokalnych polityków uważających, iż nie można przestępców traktować jak równych i organizować z nimi spotkań. Zupełnie odmienne zdanie ma były dyrektor chicagowskiego programu CeaseFire, Tio Hardiman. “Nie można ograniczyć przemocy bez zaproszenia morderców do stołu” – stwierdzał.
"Przestępczość spada tam, gdzie ludzie bardziej ufają policji" – stwierdził profesor David Kennedy, ekspert w dziedzinie strategii do walki z przemocą z nowojorskiego John Jay College of Criminal Justice.
Komendant Garry McCarthy już w 2012 roku ogłosił, że departament policji w Chicago po raz pierwszy rozpoczyna współpracę z antygangowym programem CeaseFire Illinois działającym przy University of Illinois.
Pracownicy CeaseFire to często osoby, które były w przeszłości związane z gangami. Dzięki temu potrafią się zbliżyć do przestępców i zdobyć ważne dla policji informacje. W pierwszej kolejności wysłano ich do trzech policyjnych dystryktów: Grand-Crossing, Pullman i Ogden.
“W tej misji chodzi o to, by zapobiec następnej strzelaninie, kiedy już dojdzie do zdarzenia” – stwierdził komendant McCarthy.
Na terenie samego LA może działać około 40,000 członków gangów i ponad 100,000 na terenie powiatu Los Angeles zamieszkiwanego przez 10 milionów ludzi. W Chicago może działać blisko 110,000 członków ulicznych gangów – szacuje policja. W Nowym Jorku uliczne gangi nie są tak dobrze zorganizowane jak w Chicago, czy w Los Angeles.
Pochodzący z Bronxu szef chicagowskiej policji dobrze pamięta lata 90., które na Wschodnim Wybrzeżu zdominowane były walką z handlem narkotykami. "Mogłeś kupić kilo heroiny z samochodu przy 163 ulicy" – wspomina McCarthy, który wtedy był dowódcą w nowojorskiej policji.
Jednak w ostatnich 25 latach przestępczość w największym mieście USA spadła. Zabójstw jest mniej o 85 procent. W 1990 Nowy Jork pobił niechlubny rekord po tym, jak w ciągu roku doszło tam do 2,262 morderstw. W ubiegłym roku liczba ofiar zabójstw wynosiła 333. Tymczasem w Chicago w 2014 roku zamordowanych zostało 407 osób. Pod względem liczby mieszkańców nasze miasto jest jednak 3 razy mniejsze.
Porównując sytuację w naszym mieście z Nowym Jorkiem eksperci zajmujący się badaniami nad przestępczością podkreślają różnice w przepisach dotyczących posiadania nielegalnej broni. Nowy Jork nie ma tolerancji dla osób, które dopuszczają się tego przestępstwa i sądy wymierzają im surowe wyroki.
“Zdecydowana większość morderstw w Chicago popełniana jest z użyciem nielegalnej broni na zewnątrz albo w publicznych miejscach” – oceniła Roseanna Ander dyrektor wydziału kryminalistyki na University of Chicago.
Policja w pierwszych pięciu miesiącach tego roku przejęła 2,783 sztuki nielegalnej broni. To wzrost o 13 procent w porównaniu do tego samego okresu ubiegłego roku. W ubiegłym roku średnio każdego dnia chicagowscy policjanci konfiskowali 19 sztuk broni z nielegalnego obiegu. To siedem razy więcej niż w Nowym Jorku i trzy razy więcej niż w Los Angeles.
JT