Nie, nie każdy traktuje wizytę Franciszka w USA jako wydarzenie religijne i okazję do modlitwy. Takich jest tylko garstka. Większość prawie jej nie zauważa, część ignoruje, wielu wykorzystuje do wyrażenia poglądów antykościelnych lub skrytykowania samego papieża. Spora, naprawdę liczna grupa zastanawia się, ile i jak można przy okazji zarobić. Co ciekawe, sam kościół też chyba poświęcił temu kilka myśli, bo ze sprzedaży pamiątek coś tam podobno dostaje.
Podobnie jak w świecie sportu, tu również mamy oficjalnego, autoryzowanego dystrybutora pamiątek związanych z wizytą Franciszka w USA. Są tam tanie drobiazgi, ale nie tylko. Srebrny krzyż za 500 dolarów, bluzy z kapturem i logo Światowego Zjazdu Rodziny w Filadelfii za 45, plecaki, kubki, szklanki, czapki, koce, kalendarze, itd. Wszystko znacznie droższe, niż w innych sklepach, ale też posiadające unikalną wartość.
W ubiegłym tygodniu w centrum Filadelfii pojawił się sklep z oficjalnymi pamiątkami prowadzony przez firmę Aramark. Tak, tę samą, która posiada punkty sprzedaży w większości Parków Narodowych w USA, ale ostatnio lepiej znaną z powodu afery z zepsutą żywnością dostarczaną przez tę firmę do większości amerykańskich placówek penitencjarnych. Coraz więcej więzień zrywa ostatnio umowy z Aramark, bo ich władze dochodzą do wniosku, że nawet skazany na dożywocie powinien zjeść w miarę zdrowy i świeży posiłek. Aramark, niestety, nie daje takich gwarancji.
Tak więc firma zamieszana w kilka afer więziennych jest oficjalnym dystrybutorem papieskich pamiątek podczas wrześniowej wizyty Franciszka w USA. Nie ona jedna ma zamiar na tym zarobić. W miastach odwiedzanych przez papieża ceny noclegów wzrosły kilkukrotnie, w barach pojawiło się "papieskie piwo", przewodnicy wycieczek oprowadzają śladami papieży po miastach, w których żaden nigdy się nie pojawił, nawet lokalne muzea zdecydowały się odkurzyć kilka tematycznych ekspozycji.
Oczywiście legalna i posiadająca autoryzację Watykanu jest tylko część sprzedawanych dóbr. Trudno uwierzyć, że papież pobłogosławił na przykład opiekacz, który trafił niedawno do sklepów i na kromkach chleba wypieka z jednej strony podobiznę Franciszka, z drugiej zdanie nawołujące do szerzenia miłości. Sklepy wysyłkowe oferują to urządzenie za jedyne $48.95 plus 7 dolarów za przesyłkę. Proszę się nie martwić, wydatek się zwróci, bo po zakończonej wizycie możemy wymienić wkładki w opiekaczu i rysować na kromkach podobizny postaci Disneya i Marvell Comics. Dzieciakom się spodoba!
W czasie Zjazdu Rodzin centrum Filadelfii będzie zamknięte dla ruchu kołowego. Dlatego biletów na komunikację miejską już nie ma, trudno znaleźć również wolny pokój noclegowy. Te, które pozostały na rynku, należą chyba do opętanych wizją bogactwa, bo wycenione są często wyżej od królewskich apartamentów w najdroższym hotelu Abu Dhabi. Jeden z mieszkańców miasta oferował w internecie spędzenie nocy na materacu wysuwanym z kanapy w dużym pokoju. Chciał za to 5,000 dolarów.
Pojawili się nawet tacy, którzy sprzedają bilety na darmowe spotkania z papieżem. Ich obecność jest uzasadniona, bo ktoś musi przecież wykorzystywać naiwnych pielgrzymów.
Pewnie wiele osób pomyśli, że takie zarabianie na papieżu jest w złym guście. Spokojnie, zarezerwujmy te myśli dla samych przedmiotów. Być może chęć zysku nie przystoi przy takiej okazji, ale to same towary wzbudzają najwięcej emocji. Problem w tym, że emocje są różne. Muszą być też pozytywne, bo gadżety i pamiątki sprzedają się jak gorące bułeczki. Najpopularniejszy jest mały papież Franciszek z kiwającą się na sprężynie główką. Tzw. Pope Bobblehead może być nasz za jedyne 25 dolarów. Możemy postawić go później w samochodzie na desce rozdzielczej i będzie kiwał się w rytm jazdy. Albo na komódce w domu. By się ruszał pukniemy go lekko w czoło.
"Piwo jest dowodem na to, że Bóg nas kocha i chce, byśmy byli szczęśliwi". Takie hasło przyświeca barom sprzedającym specjalne, limitowane ilości piwa przygotowanego specjalnie na wizytę papieską. Jeden z browarów w Filadelfii wypuścił na rynek Holy Wooder, zwykłe jasne piwo, ale cieszące się sporą popularnością wśród przybyłych na Światowy Zjazd Rodzin.
W sklepiku Aramark w centrum Filadelfii znaleźć można ponad 200 pamiątek. Różańce, krzyżyki, breloczki, łańcuszki, obrazki. Ale również lalka stworzona na podobieństwo papieża Franciszka, która obok wspomnianego przed chwilą Pope Bobblehead jest hitem wśród kupujących. Kieliszki na wino, mszalne teoretycznie, dwa za 30 dolarów. Cena wysoka, bo jest na nich naniesione logo Zjazdu Rodziny. Podobnie z kubkami na kawę, szklaneczkami i plastikowymi pojemnikami na płyny dla sportowców.
Największy problem jest z koszulkami bawełnianymi. Nikt nad nimi nie panuje, w związku z czym pojawiły się na nich tak dziwaczne obrazki i zdania, że niektóre trudno nawet skojarzyć z papieżem. Są zwykłe, z podobizną Ojca Świętego i napisem Philadelphia 2015. Są porównujące go do narkotyku, są obraźliwe. Sprzedają się w milionach egzemplarzy.
W tym całym szaleństwie handlowo-promocyjnym są tacy, którzy łapią się za głowę i kategorycznie odmawiają uczestniczenia w przedstawieniu. Właściciel pizzerii w stanie New Jersey, Włoch z pochodzenia, nie czuje się komfortowo wykorzystując do celów handlowych wizerunek papieża. Gdy firma produkująca tekturowe pudełka na pizzę dostarczyła mu partię z wizerunkiem Franciszka na tle zarysu Filadelfii, kategorycznie odmówił ich wykorzystania. Niestety, więcej podobnych przypadków media nie wykryły.
Miłego weekendu.
Rafał Jurak
rafal@infolinia.com