----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

08 października 2015

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

405 lat temu wojska polsko-litewskie wkroczyły na moskiewski Kreml. Triumf Polski był spektakularny i prestiżowy, i choć niedługo potem trzeba było się stamtąd wycofać, świadczy on o naszym dawnym znaczeniu.

Wszystko zaczęło się od tego, że w 1584 r. zmarł car moskiewski (Moskwą nazywano wówczas Rosję) Iwan IV Groźny – władca wybitny i silny, jednocześnie zaś mający zapędy dyktatorskie i nie do końca zrównoważony psychicznie (o czym świadczy jego przydomek). Po jego śmierci państwo wyczerpane intensywnym „rządzeniem” popadło w kryzys i trawione było problemami i konfliktami. Przez kolejnych kilkanaście lat rządził syn Iwana, Fiodor, jednak za jego plecami stał silny możnowładca – Borys Godunow, który po bezdzietnej śmierci władcy sam zasiadł na tronie. Był zdolny i skuteczny, miał jednak pewien problem: był nim tak zwany „Samozwaniec”, który podawał się za Dymitra, młodszego brata Fiodora. Prawdziwy Dymitr miał zginąć jeszcze jako dziecko na rozkaz Godunowa. Tymczasem w 1603 r. młodzieniec podający się za syna Iwana Groźnego pojawił się w Polsce. Do dziś istnieje wiele wątpliwości, czy był to rzeczywiście carewicz, czy bardzo zdolny manipulator (prawdopodobna wydaje się jednak ta druga opcja).

Najważniejsze było jednak coś innego – Dymitr Samozwaniec zebrał w Polsce zwolenników, w większości różnego rodzaju awanturników, i postanowił ruszyć po władzę. Co więcej – udało mu się ją zdobyć, między innymi z powodu śmierci Borysa Godunowa. Długo w Moskwie nie porządził, gdyż został obalony przez opozycję złożoną z możnych i zabity. Co ciekawe, wkrótce okazało się, że niedaleko rosyjskiej stolicy pojawił się... kolejny Dymitr Samozwaniec, rzekomo znowu cudownie uratowany od śmierci.

W to wszystko po paru latach wplątała się Polska. Król Zygmunt III Waza, władca znany z tego, że przeniósł stolicę do Warszawy, chciał wykorzystać niepokoje u sąsiada i odzyskać ważne miasto Smoleńsk, utracone wiele lat wcześniej (słynny obraz Matejki z zadumanym błaznem Stańczykiem przedstawia wyobrażoną chwilę, w której ten dowiaduje się o utracie Smoleńska). Przypomnijmy, że w tamtych czasach państwo polsko-litewskie zwane Rzeczpospolitą Obojga Narodów rozciągało się na ziemie dzisiejszej Litwy, Łotwy, Białorusi i Ukrainy i zajmowało prawie milion kilometrów kwadratowych, stając się mocarstwem środkowo-europejskim rywalizującym z Moskwą. Posiadanie Smoleńska miało więc ważne znaczenie strategiczne. Dodatkowo, sojusznikami Moskali zostali Szwedzi, co niepokoiło polskiego króla, który wciąż liczył na odzyskanie tronu w Sztokholmie, który stracił na rzecz swojego stryja.

W 1609 r. rozpoczęła się wojna polsko-moskiewska, wojska króla Zygmunta III ruszyły pod Smoleńsk. Wszystko toczyło się powoli, Polacy i Litwini nie osiągali większych sukcesów. Wszystko zmieniło się jednak na przełomie czerwca i lipca następnego roku. Działania na wschód od Smoleńska toczyła niewielka (kilkutysięczna) armia pod dowództwem hetmana Stanisława Żółkiewskiego. W rejonie wsi Kłuszyn 4 lipca polskie wojsko, złożone w większości z jazdy (w tym ze słynnej husarii) starło się z kilkukrotnie większą armią moskiewsko-szwedzką, dowodzoną przez brata aktualnego cara z rodu Szujskich. Polacy odnieśli tutaj zwycięstwo, i to na skalę rzadko spotykaną w ówczesnej Europie – oddziały szwedzkie zmusiły do wycofania się z walki, Moskali zaś kompletnie rozbiły. Sukces był wielki, a nazwa Kłuszyn na wieki zapisała się w historii polskiego oręża.

Doprowadziło to do upadku cara Wasyla Szujskiego, obalonego przez opozycję. Żółkiewski ruszył ze swoją armią na Moskwę i prowadził negocjacje z możnymi, którzy gotowi byli poddać się Polakom. W kraju panował chaos i grabieże, trwająca od lat wojna domowa prowadziła do coraz większego zniszczenia i wyczerpania państwa. Ostatecznie doszło do ugody – carem rosyjskim miał zostać Władysław, najstarszy syn Zygmunta III i jego planowany następca.

Wydawać mogłoby się, że to rozwiązanie doskonałe. Pod władzą Polaków znalazłaby się nie tylko silna Rzeczpospolita, ale też rozległa Rosja, ciągnąca się już wtedy od obszarów podbiegunowych do Morza Kaspijskiego i od Smoleńska aż za Ural. Zamiast walczyć o ziemie litewsko-białoruskie obydwa państwa mogłyby prowadzić ekspansję w innych kierunkach, stając się potęgą na skalę europejską. Niestety, wszystkie tego typu plany dobrze wyglądają tylko na mapach i w wyobraźni. Moskwa była wtedy słaba i trawiona konfliktami. Kilku ostatnich carów obaliła wewnętrzna opozycja, skąd więc było wiadomo, czy również car Władysław nie zostałby zrzucony z tronu i być może zabity. Zygmunt Waza, patrząc na to realistycznie, wolał mieć „wróbla w ręku” – nie zgadzał się na ugodę i wolał konkret, jakim było odzyskanie Smoleńska i innych ziem przygranicznych.

W efekcie Rosjanie zaczęli buntować się przeciwko rządom Polaków. Powstał szeroki front różnych grup, które postanowiły walczyć o niepodległość państwa moskiewskiego. Polacy szybko musieli wycofać się z Moskwy pozostając tylko na Kremlu (czyli wewnętrznej dzielnicy miasta, silnie ufortyfikowanej i stanowiącej centrum rządów nad państwem), którego bronili aż do 1612 roku. Wojna trwała jeszcze kolejne lata i ostatecznie zakończyła się sukcesem Polaków – zdobyli nowe ziemie, chociaż już nie panowali nad całą Rosją. Potęga dawnej Polski była jednak w swoim punkcie kulminacyjnym.

Interesujesz się historią? Chcesz wspomóc portal, który codziennie ją popularyzuje?
Wejdź na http://histmag.org/wsparcie

Tomasz Leszkowicz

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor