"Tylko jej fryzjer to wie" – takie hasło towarzyszyło kampanii reklamowej Clairol, producenta farb do włosów. Zostało wcześniej zweryfikowane przez życie. Fryzjerzy nie tylko mają wiedzę o ulubionym kolorze czy długości fryzury, ale czasami i o życiu swoich klientek. W niektórych przypadkach są to mroczne tajemnice dotyczące przemocy domowej. Prokurator stanowa w powiecie Cook, Anita Alvarez uważa, że gdyby fryzjerzy byli odpowiednio przeszkoleni w rozpoznawaniu oznak takiej przemocy, to udałoby się zapobiec wielu tragediom, a nawet uratować życie. Sprawą zainteresowała chicagowskich radnych.
"Szybkie wyście do fryzjera to dla wielu ofiar przemocy domowej jedyny moment, gdy są same, bez towarzystwa swojego oprawcy" – uważa prokurator stanowa w powiecie Cook, Anita Alvarez. Jej zdaniem wiele kobiet zwierza się ze swoich problemów swoim fryzjerkom i fryzjerom. Dzielą się nawet tym, czego nie powiedzą najbliższym. Wiele takich kobiet to ofiary przemocy domowej.
"Najważniejszym wyzwaniem w kontekście przemocy domowej jest brak współpracy ze strony ofiar. Sprawcy przemocy domowej bazują na strachu, a wiele ofiar ukrywa swoje cierpienia, aby chronić siebie i swoje dzieci" – stwierdziła prokurator Alvarez. Sprawą zainteresowała chicagowskich radnych.
Komitet ds. bezpieczeństwa publicznego Rady Miejskiej przyjął uchwałę wzywającą stanowy Kongres do wprowadzenia przepisów, w ramach których 120,000 licencjonowanych pracowników salonów fryzjerskich w Illinois przechodziłoby jednogodzinne szkolenia dotyczącego tego, w jaki sposób rozpoznać oznaki przemocy w rodzinie i jak pomóc swoim klientom w poszukiwaniu pomocy lub powiadamiania odpowiednich służb.
Trzech członków komisji ds. bezpieczeństwa publicznego to byli funkcjonariusze chicagowskiej policji Chicago, którzy doskonale wiedzą, jak wygląda dramat maltretowanych w domach kobiet. "Salony fryzjerskie to są miejsca, gdzie takie kobiety czują się bezpiecznie" – nie ma wątpliwości radny Chris Tailaferro (29. dzielnica), jeden z byłych policjantów.
Pomysłodawcy uchwały, radni Matt O"Shea (19. dzielnica) i Marge Laurino (z 39. dzielnicy), tłumaczyli, że nie chodzi o to, by fryzjer sam interweniował w takich potencjalnie niestabilnych sytuacjach domowych. Prokurator stanowa Anita Alvares tłumaczy, że chodzi o "uzbrojenie specjalistów salonów w narzędzia do rozpoznawania oznak nadużyć".
"Ufam, że dzięki wykorzystaniu tej otwartej linii komunikacji z ofiarami, możemy przyczynić się do uratowania kobiety z takiego toksycznego związku i miejmy nadzieję nawet uratować niektórym życie" – powiedziała Alvarez.
Kristie Paskavan, założycielka grupy społecznej Chicago Says No More, powoływała się na rozmowę ze swoją fryzjerką, którą zapytała kiedyś o to, czy jej klientki nawiązały w jakiś sposób do sprawy przemocy domowej.
"Powiedziała, że nie tylko ktoś poprosił ją radę, co zrobić, ale sama widziała pewne oznaki przemocy domowej, ale nie była pewna, co zrobić, co powiedzieć" – stwierdziła Paskavan. "Nie prosimy cię o interwencję, ale ważna jest świadomość i edukacja. Następny razem, kiedy ktoś cię o to zapyta, będziesz wiedziała, jak zareagować i wykorzystać zaufanie, które ktoś w tobie pokłada".
W Illinois od lipca 2014 do czerwca 2015 roku odnotowano 35 przypadków przemocy domowej zakończonych śmiercią. Życie straciło 49 osób – wynika z danych Stanowej Koalicji do Walki z Przemocą Domową. Siedmiu sprawców odebrało sobie życie po zabiciu swoich ofiar.
Ostatni taki tragiczny incydent miał miejsce w Plainfield. 47-letnia Susan Cunningham, nauczycielka z North High School z tego miasteczka, została zasztyletowana przez męża, który wkrótce potem popełnił samobójstwo. Craig Cunningham rzucił się pod samochód ciężarowy na autostradzie nr 55. Popularna nauczycielka często ostrzegała swoich uczniów przed nieodpowiednimi związkami.
Na niespełna pół godziny przed tragedią Susan Cunningham zadzwoniła na policję w Plainfield prosząc o to, by jeden z funkcjonariuszy był w sąsiedztwie jej domu, kiedy pójdzie po swoje rzeczy. Powiedziała, że doszło do kłótni domowej.
Sierżant Mike Fisher relacjonuje, ż nie chciała, by jej mąż widział policjanta. Policja nalegała, na wejście do domu, ale Susan Cunningham odpowiedziała, że się nad tym zastanowi. Nie posłuchała ostrzeżeń policji. Weszła do domu sama. Wkrótce została znaleziona martwa. Jej mąż, z którym była w związku od roku, zadzwonił do swojej rodziny, powiedział, że zabił żonę i wkrótce sam się zabije. Został znaleziony dwie godziny później na autostradzie nr 55. Zginął pod kołami ciężarówki, pod którą się rzucił. W samochodzie policjanci odkryli nóż, którym zadał śmiertelne rany swojej żonie.
Wieloletni przyjaciel i fryzjer 47-letniej kobiety, Giovanni Rizo powiedział, że nie miał pojęcia o jej problemach – "Sue wyglądała na bardzo szczęśliwą. Była zawsze uśmiechnięta" – dodał.
Tak ją zapamiętali uczniowie Plainfield North High School, gdzie była nauczycielką wychowania fizycznego. W tym roku była na urlopie zdrowotnym po zdiagnozowaniu u niej nowotworu. Przed śmiercią odwiedziła szkołę. Miała nadzieję, że wkrótce powróci do pracy.
"Dbała o uczniów i miała z nimi szczególne, osobiste więzi. Wiedzieli, że jeśli mają problem, to mogą zawsze do niej się zwrócić" – powiedział dyrektor Plainfield North High School, Raymond Epperson.
I chyba nikt nie miał pojęcia o jej własnych problemach. Nawet fryzjer, z którym była zaprzyjaźniona. Zdaniem Diane Bedrosian, dyrektor wykonawczej schroniska dla ofiar pomocy domowej w Homewood, ważne jest, żeby wcześniej szukać pomocy. Nie czekać na koniec.
Większość ofiar przemocy w rodzinie ginie lub ponosi poważne obrażenia w procesie "wychodzenia" z domu. "Jest to najbardziej niebezpieczny scenariusz. W wielu przypadkach sprawca przemocy stawia wszystko na jedną kartę: jeśli nie mogę ciebie mieć, zabiję cię i sam się zabiję".
W następstwie tej tragedii, wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego Cunningham nie zdecydowała się na policyjną eskortę. Ines Kutlesa, dyrektor wykonawczy organizacji Guardian Angel Community Services, uważa, że pytanie powinno brzmieć: co my jako społeczeństwo, możemy zrobić, by pomóc ofiarom przemocy domowej?
"Sue Cunningham zrobiła to, co tak wiele innych kobiet robi w jej sytuacji. Miała nadzieję. Myślę, że czasami ludzie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo sytuacja może eskalować, a wtedy niestety, jest za późno" – dodała Kutlesa.
JT