Żydowski kryminalista, diler narkotyków, morderca, przestępca, szabrownik, złodziej – człowiek z marginesu – czyż to nie miód dla antysemitów? Otóż nie! Cóż za rozczarowanie! A już mieliśmy nadzieję na podkręcenie spiskowej teorii dziejów, która objaśnia nam zawsze lekko, łatwo i przyjemnie, że wszystko to wina…, a tu mamy niesamowitą zupełnie historię sensacyjną z mnóstwem elementów kryminalnych, ubarwioną do tego wątkami szpiegowskimi i romansowymi, a to wszystko w kontekście wojny, powstania w getcie i hitlerowskiej okupacji w książce Philippe Smolarskiego zatytułowanej „Uciec od przeznaczenia – dziennik Fajwela. Getto i czas zagłady”.
Zupełnie niebywała historia, oparta na „cudem odnalezionych” pamiętnikach człowieka, który „rzeczywiście” był żydowskim kryminalistą, znanym z mafijnych działań na terenie Polski, Chin i wielu innych krajów. Jego życie obfitowało w trudną do uwierzenia ilość sytuacji bez wyjścia, z których rzecz jasna cudem i nadzwyczajnym szczęściem, udało mu się wykaraskać cało, a jeśli już nie cało to przynajmniej bez większego szwanku. Ogromne pieniądze, którymi operował, pomagały mu, w tym szczęśliwym unikaniu katastrofy, znacząco.
Pamiętniki znalezione, opracowane, przetłumaczone przez Philippe Smolarskiego i zatytułowane „Uciec od przeznaczenia – dziennik Fajwela. Getto i czas zagłady”, czyta się przysłowiowym jednym tchem i nie ma w tym określeniu żadnej przesady. Mamy w nich tak zbudowaną opowieść, że doświadczamy złudnego uczestnictwa w doskonale skonstruowanym filmie akcji, w którym każda bieżąca minuta służy tylko i wyłącznie do podkręcenia napięcia w następnej sekwencji – ucieczki, pościgi, uwięzienia, nieustanne zagrożenie, śmierć czyhająca za każdym rogiem, fałszywi agenci, szpiedzy, a jednocześnie obezwładniający swa mocą romans głównych bohaterów – taki zestaw nie daje czytelnikowi nawet chwili oddechu! Absolutnie nie pozwala mu się nudzić w trakcie czytania tej nie najlepszej literacko i zdecydowanie nie najwybitniejszej artystycznie opowieści.
Co ciekawe, cały koncept autora zakładający autentyczność opisywanych postaci i pamiętnikarską wierność ukazanych wydarzeń jest mocno wątpliwy. Już sam wstęp do powieści nasuwa mnóstwo podejrzeń i skłania raczej do traktowania wyjaśnień autorskich z wielką podejrzliwością, bo trudno uwierzyć, że nagle i znikąd pojawia się starsza dama, która przekazuje autorowi ocalałe z wojny pamiętniki, nakazując mu jednocześnie, by nigdy nie wyjawił skąd, po co, i dlaczego je dostał. Jeszcze dziwniejsze jest to, że ten rzuca je gdzieś w kąt i leżą one tam przez dziesięć lat, by nagle, w trakcie porządkowania czy przeprowadzki, zostały ponownie odnalezione. Kompletnie niewiarygodna jest również rozmowa z odnalezionym w Izraelu synem głównego bohatera, której przytoczenie nie bardzo wiadomo czemu ma służyć. Cały zabieg budowania wrażenia „autentyzmu”, skądinąd zrozumiały, skoro mamy nieć do czynienia z opartą na osobistych doświadczeniach opowieścią jest przeprowadzony nadzwyczajnie nieudolnie, co fatalnie służy całej sprawie, już lepiej byłoby niczego nie wyjaśniać.
Nie jest rzecz jasna do końca oczywiste, czy jest to tylko i wyłącznie literacka mistyfikacja, czy rzeczywiście autor przejrzał, opracował i przetłumaczył znalezione pamiętniki. Wydaje się jakkolwiek, iż druga opcja jest nadzwyczajnie mało prawdopodobna, biorąc pod uwagę naiwne „dokumentowanie” pochodzenia pamiętnika, głównych postaci i wyczynów, których dokonały.
Historia Pawła Polaka wykreowana w „Ucieczce od przeznaczenia” wydaje się być raczej literacką kreacją opartą prawdopodobnie na wątkach i motywach zaczerpniętych i skompilowanych ze znacznie większej ilości pamiętników, wspomnień i osobistych zapisków różnych ludzi, ocalałych z czasu wojny i okupacji. Cały wstęp do książki Smolarskiego, trzeba to jeszcze raz podkreślić, wydaje się być kompletnym zmyśleniem i to nie najwyższych lotów: pudełko po butach z depozytem pamiętników Pawła Polaka, przekazanym mu przez Marię (wielką miłość Pawła-Fajwela) na parę dni przed jej śmiercią w Izraelu? On zostawia je przez roztargnienie (bo jest bardzo zmęczony tego dnia) na dziesięć lat gdzieś w kącie pokoju i odnajduje ponownie podczas przeprowadzki – naprawdę? Po pobieżnym przejrzeniu paru zeszytów pamiętnika napisanego po polsku, rosyjsku i w jidysz nie może wyjść z podziwu (ciekawe, że nie zrobił tego dziesięć lat wcześniej), jaki skarb przekazała mu nieznana kobieta, a zrobiła to tylko dlatego, że był Żydem!? Trochę za dużo kiczowatego przypadku, aby mogło to być prawdziwe, biorąc pod uwagę fakt, że nie mamy tu do czynienia z historią napisaną dla Harlequina.
Równie niesprawdzalny jest, przytoczony w autorskim wstępie do książki, życiorys Fajwela, w którym czytamy:
„Paweł urodził się w 1890 roku, w małej osadzie między Kraśnikiem a Zaklikowem, w okolicach Lublina. Jego rodzina była jedyną żydowską rodziną w tym miasteczku. Ojciec był młynarzem, a matka pochodziła z bogatej żydowskiej rodziny z Juzówki (obecnie Donieck) na Ukrainie. Miał trzech braci…” (s. 11) Co ciekawe, autor nie podaje nigdzie i nigdy jego nazwiska, czy nazwiska panieńskiego matki (zgodnie z wątpliwą obietnicą złożoną Marii). Samego tytułowego bohatera określa mianem Fajwela, Chińczyka, Pavela lub Pawła Polaka, co jak łatwo zauważyć, jest nadzwyczajnie pomocne to w identyfikacji postaci.
Nie na wiele zdają się również prawdziwe imiona i nazwiska postaci historycznych, na przykład Adama Czerniakowa, zaplatanych w opisywane wydarzenia (zestawione w indeksie na końcu powieści razem z ogólnymi mapami Berlina czy Europy).
Tak czy owak, prawdziwy czy nie, pokazuje „Dziennik Fajwela” wojnę, Żydów, Niemców i Polaków w sposób przynależny znakomicie wyreżyserowanemu filmowi z gatunku sensacyjno-historyczno-kryminalno-szpiegowsko-romansowego – po prostu cudo! Autor musiał przejrzeć trochę „alternatywnych” materiałów dotyczących historii II wojny światowej, okupacji w gettach i „niekonwencjonalnych” działań ruchu oporu, bo pokazuje wojenną Warszawę z pespektywy getta i tego unikalnego w swym okrutnym tragizmie, przestępczego świata, który znakomicie tam funkcjonował, zresztą po obu stronach muru.
Jeśli do tego dodamy erotyczne wyczyny Fajwela, namiętne i wzniosłe uczucie Marii oraz, ratujące im wszystkim życie, homoseksualne przygody Marcel’a, czyli goryla-boksera z obstawy Pawła – cała powieść jawi się jako wręcz niebywała, a zakończenie nie pozostawia czytelnikowi nic, tylko płacz wzruszenia nad konstatacją, iż miłość każde zło zwycięży.
Nie jest to jednakowoż żaden ckliwy romans, czy też byle jak sfastrygowany thriller wojenny (można tu raczej mówić o szyciu grubymi nićmi) – to w rzeczywistości nadzwyczajnie sprawnie skonstruowana historia paru ludzi napisana z punktu widzenia tych, którzy niekoniecznie byli żołnierzami regularnych czy podziemnych armii, ale tych, którzy swe szemrane interesy załatwiali na potęgę i nie dali się nikomu podporządkować, ani tym bardziej nikomu zabić.
Kontynuacja w przyszłym tygodniu.
Zbyszek Kruczalak