Przez dwa miesiące zadawaliśmy sobie pytanie: kto zabił porucznika Joe Gliniewicza z policji w Fox Lake? "Było to starannie zaplanowane samobójstwo" – brzmi oficjalna wersja zakończonego śledztwa. Wcześniej były tylko spekulacje. Ustalono motyw. Gliniewicz dopuścił się malwersacji funduszy z policyjnego programu i wiedział, że sprawa wkrótce wyjdzie na jaw. Pochowany z honorami bohater okazał się być złodziejem.
52-letni porucznik policji z dużym doświadczeniem samobójstwo upozorował na morderstwo, do którego miało dojść podczas jego interwencji. Ciało Joe Gliniewicza znaleziono rano 1 września na terenie dawnej cementowni, na pokrytej żwirem drodze znajdującej na końcu Honing Road niedaleko od Fox Lake. Leżał niedaleko od swojego policyjnego samochodu. Wcześniej zgłosił przez radio, że rusza w pieszy pościg za trzema mężczyznami, w tym jednym czarnoskórym, po czym stracono z nim kontakt. Teraz okazuje się, że była to mistyfikacja, którą zaplanował sam Gliniewicz.
Zabił się z własnej broni
Padły dwa strzały. Jedna kula przeszła obok przedniej części kamizelki kuloodpornej, a druga trafiła go w górną część klatki piersiowej. Obrażenia klatki piersiowej okazały się śmiertelne.
Dowódca wydziału kryminalnego policji z powiatu Lake, George Filenko powiedział, że "Gliniewicz miał duże doświadczenie, jeśli chodzi o inscenizowanie tego, co się dzieje na miejscu zbrodni zdobyte podczas szkoleń". Wiedział zatem, w jaki sposób upozorować samobójstwo, by wyglądała jak egzekucja. Po dokładnych badaniach patologicznych ustalono, że była to samobójcza śmierć m.in. z tego powodu, że po pierwszym strzale, który nie był śmiertelny, na ciele Gliniewicza nie było śladów, aby walczył on o swoje życie. Na jego rękach nie było żadnych śladów, jego mundur nie był w nieładzie, a mikrofon z policyjnego radia wciąż przypięty do klapy marynarki.
Kradł od siedmiu lat
Śledczy wpadli na ten trop analizując treść sms-ów wysyłanych przez Joe Gliniewicza i wiadomości przekazywanych za pośrednictwem Facebooka. Przeanalizowali ponad 6 tysięcy wiadomości tekstowych. Wynikało z nich, że porucznik bardzo obawiał się, że po zarządzeniu kontroli przez nowe szefostwo jednostki w Fox Lake, wszystko wyjdzie na jaw.
Gliniewicz wyprowadzał pieniądze z funduszu, z którego finansowany był Fox Lake Explorer Post 300, program szkoleń dla młodych osób, które interesują się służbą w policji. Program powstał 30 lat temu dzięki porucznikowi. Dzięki niemu i jego żonie Meli, program był znany daleko poza Illinois. Działali charytatywnie i potrafili do tego samego zachęcić wielu innych mieszkańców Fox Lake. Teraz okazało się, że porucznik Gliniewicz "kradł i prał" pieniądze przeznaczone na działalność programu. Podrabiał rozliczenia oraz podpisy na dokumentach finansowych.
"Gliniewicz wydawał tysiące dolarów na osobiste zakupy, podróże, płatności za kredyt hipoteczny, kartę członkowską do siłowni, strony internetowe dla dorosłych. Dokonywał też pożyczek i nierozliczonych wypłat gotówki – mówił George, szef dochodzeniowej grupy z powiatu Lake.
Wiedziały o tym dwie osoby, z którymi wymieniał wspomniane wiadomości tekstowe. Są one objęte śledztwem, ale ich tożsamości nie podano do wiadomości publicznej.
Joseph Gliniewicz wykasował ze swojego telefonów, służbowego i prywatnego, wszystkie wiadomości tekstowe, które z nimi wymieniał, ale prowadzącym śledztwo z FBI udało się je odzyskać.
Na początku maja Gliniewicz zaczął się bardzo obawiać, że kontrola finansowa programu dla młodzieży Fox Lake Explorer Post 300 wszczęta przez miejską urzędniczkę Anne Marrin doprowadzi do ujawnienia jego kradzieży.
W jednym z sms-ów pisał wtedy, że jeżeli miejska urzędniczka sprawdzi stare rachunki cała sprawa wyjdzie na jaw. "Ona nie cierpi mnie i tego programu. Jeżeli odkryje wszystko, to UKRZYŻUJE MNIE" – pisał w jednym z sms-ów.
Z opublikowanych wiadomości tekstowych i korespondencji na Facebooku można dowiedzieć się, że Gliniewicz rozpatrywał nawet możliwość "wrobienia" urzędniczki. "Mam nadzieję, że kiedyś po paru drinkach zdecyduje się pojechać i wtedy dostanie DUI" – napisała do niego jedna z dwóch osób wymienionych w śledztwie.
Dzień przed samobójstwem, 31 sierpnia, Gliniewicz napisał, że urzędniczka zażądała od niego wszystkich raportów finansowych i rozliczeń dotyczących programu Explorer.
Po 32 latach w policji 52-letniego porucznika Josepha Gliniewicza dzieliły już dosłownie tygodnie od emerytury. Początkowo myślał o zakończeniu służby z końcem tego roku, ale zmienił plany i chciał przejść na emeryturę pod koniec września – poinformował burmistrz Fox Lake, Donny Schmit. W rozmowie z dziennikiem "Daily Herald" mówił, że spotkał się z Gliniewiczem w poniedziałek, na dzień przed jego śmiercią. Rozmawiali o projekcie Fox Lake Explorer Post 300.
Kosztowne poszukiwanie fikcyjnych sprawców
Ile kosztowało podatnika poszukiwanie trzech fikcyjnych sprawców zabójstwa Gliniewicza? Według dziennika "Daily Herald" co najmniej $300,000, z tego niemal $200,000 zostało przeznaczone na nadgodziny funkcjonariuszy prowadzących dochodzenie.
W pierwszych trzech tygodniach w śledztwie brało udział 50 departamentów policji z przedmieść i biuro szeryfa powiatu Lake County wspierane przez dodatkowych 283 funkcjonariuszy. Rozliczono 5,700 godzin pracy. Biuro szeryfa Lake County wspierane było przez 93 pracowników; na godziny nadliczbowe wydano prawie $46,000. Prawie 400 policjantów, 6 samolotów, 48 oddziałów z policyjnymi psami (K-9), do tego agenci FBI i DEA – takie siły brały udział we wtorek w obławie na sprawców zabójstwa policjanta w Fox Lake.
Od bohatera po złodzieja
"Nie ma wygranych w tej sprawie. Gliniewicz zawiódł zaufanie obywateli, którym służył i całego środowiska policyjnego. Przez lata dopuszczał się tych czynów, a kreował się na kogoś innego" – czytamy w raporcie z przeprowadzonego śledztwa.
Joseph Gliniewicz był żegnany po śmierci jak bohater. Jego tragiczna śmierć – jak początkowo domniemano – na służbie była szokiem nie tylko dla mieszkańców spokojnego Fox Lake. Żałoba wykraczała daleko poza Illinois.
Porucznik Charles Joseph Gliniewicz został wpisany w krajowy rejestr policjantów, którzy zginęli na służbie. W środę, kiedy ogłoszono samobójstwo i kradzieże, których się dopuścił, strona Officer Down Memorial Page usunęła Gliniewicza. Z Facebooka zniknęła strona poświęcona porucznikowi We Remember Police Lt Joe Gliniewicz, która miała 25,685 "polubień".
Na portalach społecznościowych, w komentarzach na stronach serwisów informacyjnych, pełno jest wpisów oburzonych osób. Ludzie czują się zawiedzeni. Nie brakuje złości. Ci, którzy znali osobiście porucznika, nie mogą uwierzyć, że "wiódł podwójne życie". "To jak policzek. Zawsze myślałem o nim jak o bohaterze, a teraz jest dla mnie tchórzem, który zrobił coś takiego swojej rodzinie, swojemu miastu, wszystkim" – stwierdził w rozmowie z dziennikiem "Daily Herald" Gary Rabine, mieszkaniec Fox Lake.
Ale są i tacy, którzy nie zmieniają swojego zdania na temat porucznika. "Nie zamierzam go oceniać. Ciągle nie wiemy wszystkiego" – stwierdza jeden z nich.
Rodzina porucznika od samego początku odrzucała wszelkie możliwe sugestie dotyczące samobójstwa. Joe Gliniewicz pozostawił żonę i czterech synów. Gliniewicz był weteranem U.S. Army.
JT