Walka o prezydenckie dekrety imigracyjne wydane przez Baracka Obamę w ubiegłym roku, zapewniające ochronę przed deportacją ponad pięciu milionom nieudokumentowanych imigrantów, zakończy się w Sądzie Najwyższym USA. Przeciwnicy dekretów podważają ich legalność. “Zmienianie prawa należy do Kongresu” – podkreślają zarzucając Obamie nadużywanie władzy. Administracja prezydenta nie poddaje się i będzie walczyć w Sądzie Najwyższym USA.
Federalny sąd apelacyjny w Nowym Orleanie podtrzymał decyzję sądu federalnego niższej instancji w Teksasie blokującą wejście w życie prezydenckich dekretów imigracyjnych. Sędziowie stosunkiem głosów 2:1 zgodzili się z orzeczeniem sądu apelacyjnego w Teksasie, który zakwestionował legalność dekretów imigracyjnych wydanych przez prezydenta Baracka Obamę w listopadzie 2014 roku.
Ich legalność zakwestionowało 25 konserwatywnych stanów, które pod wodzą Teksasu w grudniu złożyły pozew w tamtejszym sądzie federalnym. W pozwie argumentowano, że Obama naruszył zapisy konstytucji, które ograniczają zakres uprawnień prezydenckich. Poza tym wskazywano, że wprowadzenie w życie dekretów i legalizacja pobytu kilku milionów imigrantów będzie wymuszać na stanach znaczne wydatki na edukację czy ochronę zdrowia. Pozew pod wodzą Teksasu w grudniu złożyły: Alabama, Arizona, Arkansas, Floryda, Georgia, Idaho, Indiana, Kansas, Luizjana, Maine, Michigan, Missisipi, Montana, Nebraska, Nevada, Karolina Północna, Karolina Południowa, Dakota Północna, Dakota Południowa, Ohio, Oklahoma, Tennessee, Utah, Wirginia Zachodnia i Wisconsin.
Jeden z zablokowanych dekretów miał wejść w życie już lutym
W lutym rozpatrujący pozew 26 stanów sędzia federalny w Teksasie, Andrew Hanen, uznał, że spełnia wymogi, by zostać rozpatrzony i zablokował wykonanie dekretów do czasu wydania orzeczenia. Jeden z dekretów miał wejść w życie już 18 lutego. Chodzi o rozszerzenie wprowadzonego w 2012 roku programu DACA (Deferred Action for Childhood Arrivals) dającego ochronę przed deportacją 270 tysiącom nielegalnych młodych imigrantów, którzy zostali do tego kraju przywiezieni jako dzieci.
Drugi dekret imigracyjny o znacznie większej skali, przyznający ochronę przed deportacją także mieszkającym nielegalnie od lat w USA rodzicom, których dzieci mają amerykańskie obywatelstwo lub zieloną kartę (wprowadzenie tzw. DAPA – Deferred Action for Parental Accountability), miał zacząć obowiązywać od 19 maja. Osoby te otrzymałyby ochronę przed deportacją oraz możliwość uzyskania pozwolenia na pracę na 3 lata, pod warunkiem, że spełnią określone kryteria; jednym z nich jest wymóg przebywania na terenie USA minimum pięć lat.
W 70-stronicowy uzasadnieniu opinii większości sędzia sądu apelacyjnego w Nowym Orleanie, Jerry Smith, z którym zgodziła się sędzia Jennifer Walker Elroda, odrzucił argumenty administracji Baracka Obamy, że sąd niższej instancji w Teksasie nie miał podstaw do wstrzymania zarządzenia prezydenta. Tych dwoje sędziów wyraziło opinię, że zmienianie prawa należy do Kongresu.
Nie zgodziła się z nimi sędzia Carolyn Dineen King, która uznała, że administracja Obamy działała w granicach prawa podejmując decyzję o wstrzymaniu deportacji, gdyż Departament Bezpieczeństwa Kraju posiada ograniczone zasoby.
"Chociaż w tym kraju przebywa około 11.3 miliona nieudokumentowanych imigrantów, w ostatnich kilku latach Kongres przyznał Departamentowi Bezpieczeństwa Kraju środki wystarczające na deportacje ok. 400 tysięcy z nich rocznie" – napisała sędzia King.
To Sąd Najwyższy zdecyduje o losie dekretów imigracyjnych
W odpowiedź na decyzję federalnego sądu apelacyjnego w Nowym Orleanie, który podtrzymał wcześniejszy werdykt sądu niższej instancji w Teksasie, departament sprawiedliwości ogłosił, że odwoła się do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych.
"Prezydent wydając swe dekrety działał legalnie, w ramach przyznanych mu przez Kongres i potwierdzonych przez Sąd Najwyższy uprawnień do ustalania priorytetów w polityce imigracyjnej" – czytamy w oświadczeniu.
Waszyngtoński dziennik "The Hill" przypuszcza, że Sąd Najwyższy USA mógłby się zająć apelacją administracji Obamy w czerwcu.
Nie będzie zmiany polityki deportacyjnej
Rzecznik Białego Domu, Josh Earnest zaznaczył, że dopóki Sąd Najwyższy USA nie wyda swojej decyzji, administracja Obamy nie zmieni swojej polityki deportacyjnej. Departament Homeland Security zwolnił tempo deportacji po wydaniu przez Obamę w listopadzie ubiegłego roku dekretów imigracyjnych. Agenci imigracyjni mają sprawdzać, czy zatrzymane osoby kwalifikują się do ochrony przed deportacją w ramach prezydenckiego dekretu oraz czy przebywający w więzieniach deportacyjnych imigranci mogą być z nich zwolnieni w ramach tego programu.
Prezydent Barack Obama wziął sprawy w swoje ręce w listopadzie ubiegłego roku. Ogłaszając dekrety imigracyjne, w wyniku których prawie 5 mln z ponad 11 mln nieudokumentowanych imigrantów mogłoby otrzymać ochronę przed deportacją, przekonywał, że podejmuje decyzję w obliczu braku działań Kongresu. Dwa lata temu przepadła w Kongresie reforma imigracyjna, bo ustawa przyjęta w czerwcu 2013 roku głosami demokratów w Senacie, nigdy nie trafiła pod głosowanie w Izbie Reprezentantów kontrolowanej przez republikanów.
Demokraci broniąc prezydenckich rozporządzeń, podkreślają, że im dłużej będą opóźniane, tym większy będzie to miało wpływ na rodziny od lat oczekujące na nowe przepisy. Republikanie uważają, że Barack Obama naruszył zapisy konstytucji, które ograniczają zakres uprawnień prezydenckich."Prezydent po prostu nie może zmieniać prawa imigracyjnego kraju" – stwierdził republikański przewodniczący Senackiej Komisji Sprawiedliwości, Chuck Grasseley z Iowa. Inni republikanie nazywają dekrety Obamy "amnestią" dla nielegalnych imigrantów.
JT