Kryminał historyczny, polityczny, obyczajowy czy szpiegowski to kategorie zupełnie zrozumiałe i oczywiste. Przywykliśmy do takowych i mamy w każdej z nich swoich ulubieńców. Jedni czytają tylko i wyłącznie Dana Browna, inni z kolei są „zaprzedani” Tess Gerritsen czy książkom Harlana Cobena – wiadomo, każdy ma swoje upodobania i ulubienia, aż tu nagle pojawia się ku ogólnemu zaskoczeniu reportaż sensacyjny i do tego „hipnotyczny”, jak pisze o nim Joanna Bator, a pisze tak, bo nawet tytuł jest niezwykły: „Ludzie, którzy jedzą ciemność”! Autorem jest Richard Lloyd Parry, a wszystko dotyczy bardzo konkretnego miejsca i wydarzeń, które rzeczywiście się rozegrały i stanowią o wyjątkowości tej publikacji.
Cóż to takiego thriller reportażowy? Sprawozdania (reportaże) z dokonanych zbrodni, przestępstw i wszelkiego rodzaju kryminalnych „aktywności” to przecież nic nowego. Nie mówiąc już o tasiemcowych reportażach z sali sądowej, które często przeradzają się w telewizyjne igrzyska, ku ogólnej uciesze oglądaczy.
Klasykiem tego zatrważającego gatunku pozostaje fenomenalny Truman Copote i jego super bestseller „ Z zimną krwią” – „jest to swoista powieść dokumentalna, drobiazgowo rekonstruująca szczegóły krwawej zbrodni, popełnionej przez dwóch recydywistów na czteroosobowej rodzinie farmerskiej z miasteczka Holcomb, a następnie przedstawiająca równie szczegółowo przebieg procesu i zachowanie się zabójców przed wyrokiem i po nim, aż po sam dzień egzekucji”.
W rzeczy samej Richard Lloyd Parry skonstruował coś bardzo podobnego w swym ostatecznym kształcie i kompozycji. Recz bowiem robi wstrząsające wrażenie właśnie dlatego, że pokazuje nie tylko dochodzenie do odkrycia prawdy, szukając odpowiedzi na pytanie: – kto i jak zabił, ale jednocześnie prowadzi czytelnika po meandrach psychiki głównych bohaterów, nie wdając się jednakowoż w żadne psychoanalityczne zabawy czy seanse. To, czego dowiadujemy się o głównych bohaterach opisywanych wydarzeń, jest owocem analizy sprawozdań i zeznań policyjnych i sądowych, artykułów prasowych i wszelkiego rodzaju wywiadów, których udzielali uczestnicy owych wydarzeń, czy to w radiu, czy w prasie, czy też w telewizji. Przytaczane i analizowane są też prywatne wypowiedzi, opinie i sądy zaczerpnięte z konferencji prasowo-telewizyjnych, których udzielali całe mnóstwo.
Mamy też do czynienia z cytowaniem opinii przyjaciół, znajomych, rodziny i sąsiadów. Dostajemy przy okazji bardzo precyzyjny obraz aktywności zawodowej, życia prywatnego, znany nawet stan konta co poniektórych osób, a także ich upodobania kulinarne, seksualne czy towarzyskie. Mamy zatem mnóstwo informacji przytoczonych w niezwykle szczegółowo poprowadzonym dochodzeniu dziennikarskim (reporterskim), które to dochodzenie stanowi fabułę całej książki, pod nadzwyczajnie mrocznym tytułem „Ludzie, którzy jedzą ciemność”.
Co ciekawe, w pewnym momencie rozwoju dochodzenia, zaczynamy równocześnie wchodzić w skomplikowane różnice kulturowe między Japonią i Anglią, które kształtują poczucie praworządności, sprawiedliwości, a nawet (co jest szczególnie niezwykłe) sposobu prowadzenia przesłuchań, czy kształtu zadawanych pytań.
O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego jest to reportaż hipnotyczny, jak napisała o nim wspomniana już Joanna Bator? Dlaczego czytamy w podtytule: „Prawdziwa historia dziewczyny, która zaginęła w Tokio, i zła, które ja pochłonęło – Tokio to miasto mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”? Czy nie wystarczy Szwecja i mroczna trylogia Stiega Larssona?
Otóż wszystko, co opisuje autor jest absolutnie prawdziwe, wydarzyło się w roku 2000 w świecie realnym, a nie wirtualnym. Wszystkie postaci opisane w książce to ludzie z krwi i kości, a nie fikcyjne charaktery. Recenzja na okładce zachęca do przeczytania reportażu w taki oto sposób:
„Tokio, jakiego nie znacie – niezrozumiałe zwyczaje, męska przemoc i białe gejsze. Odwiedzić Tokio, najbardziej intrygujące miasto świata, to marzenie wielu z nas. Dwudziestojednoletnia Lucie także pragnęła takiej przygody. Japonia, o której niewiele wiedziała, wydawała się wspaniałym miejscem do życia, a praca hostessy – łatwa i przynosząca duże pieniądze. Pewnego dnia Lucie znika, a tajemniczy głos w słuchawce twierdzi, że wstąpiła do sekty. Jednak jej przyjaciele i rodzina nie mogą w to uwierzyć. Co tak naprawdę wydarzyło się w najbezpieczniejszej metropolii świata? Ludzie, którzy jedzą ciemność to hipnotyzujący reportaż napisany przez wieloletniego korespondenta londyńskiego "Timesa" w Japonii. Tokio z jego książki to miasto, które pochłania, jest trudne do zrozumienia dla Europejczyków i ukrywa przed nimi swoje bardzo mroczne strony. Razem z autorem poznajemy nocne życie tokijskiej dzielnicy czerwonych lampionów – Roppongi, w której białe dziewczyny zabawiają japońskich biznesmenów, a do klubów naganiają klientów Nigeryjczycy. Są narkotyki, jest seks, jest zbrodnia”.
I rzeczywiście jest coś w Japonii szalonego i zupełnie niezrozumiałego dla Europejczyka, który nakłada pewne utarte wzorce i schematy kulturowe na wszystko i wszystkich, bez względu na fundamentalne różnice mentalności, języka czy sposoby postrzegania rzeczywistości charakterystyczne dla innych kultur. Jak napisał Michał Żarski, w kapitalnej recenzji do tekstu Parry’ego zamieszczonej swego czasu, w Polityce:
„[…] wybierając przygodę, wabimy śmierć. Jadąc na drugi koniec świata, nie wiemy, czego się spodziewać. Odcinamy się od naszego dotychczasowego życia, myśląc, że nowe otwarcie pozwoli nam na zdobycie szczęścia. Mimo wszystko, nie osiągamy go. I gonimy dalej, bo za granicą, na innym kontynencie jest lepiej: inne krajobrazy, inna kultura, inni ludzie. Chwila nieuwagi i nóż w plecach, kula w piersi lub chloroform przy nosie; zapadamy w ciemność. Tę, która jest pokarmem dla wszelkiego rodzaju zwyrodnialców, morderców, seksualnych maniaków. Drogę przygody wybrała Lucie Blackman – młoda brytyjska stewardessa; niespokojna duchem dziewczyna wyjechała do Japonii, aby zmienić swój dotychczasowy styl życia i spotkać się z czystym złem, i w konsekwencji ze śmiercią. Czy musiało do tego wszystkiego dojść? Co tak naprawdę się stało? Co działo się później, po zaginięciu Lucie?
[…]
Motyw zniknięcia jest jednym z bardziej tajemniczych toposów pojawiających się w kulturze i z tego właśnie względu dobrze czyta się reportaż brytyjskiego dziennikarza. Chociaż zdajemy sobie sprawę, że cała historia wydarzyła się naprawdę (a może właśnie dzięki temu!), wciąga nas ona w swój splot wydarzeń i nie puszcza, aż do samego końca. Zniknięcie to niespodziewana wyrwa dla całej rodziny Lucie: matki, ojca i rodzeństwa. Również dla przyjaciół dziewczyny. To doskonały motyw, aby obejrzeć różne, czasem bardzo zaskakujące reakcje bliskich. Dlaczego „Ludzi, którzy jedzą ciemność” tak dobrze się czyta? Może również dlatego, że opowieść ta jest opowieścią uniwersalną. Występuje w niej i miłość, i zbrodnia, i poszukiwanie sprawiedliwości. Jest tajemnicza kobieta, która ukrywa swoją przeszłość, jest zrozpaczona rodzina. Mamy zło, które musi zostać napiętnowane i ukarane. Jest w końcu egzotyka odległego miejsca powodująca, że siedząc w doskonale znanym sobie miejscu gdzieś w Europie, cieszymy się, że podróżujemy tylko palcem po mapie. […]
Richard Lloyd Parry stworzył reportaż, który swoim rozmachem może konkurować z największymi dziełami gatunku. Co więcej, stworzył on tekst, który nie jest tylko dziennikarskim rzemiosłem, które odkładamy na półkę, aby zaraz o nim zapomnieć. „Ludzie, którzy jedzą ciemność” porażają swoją fabułą niczym najlepsza proza kryminalna, dają do myślenia, zadając pytania na temat ciemnej strony naszej natury. Śmierć i miłość, seks i zbrodnia, zło i wybaczenie – to motywy znane z najznamienitszych dzieł literatury pięknej, tu ubrane w konwencję reportażu zmuszają do refleksji nad naszą naturą”.
Zbyszek Kruczalak