----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

19 listopada 2015

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Po zamachach Państwa Islamskiego w Paryżu większość z nas wyraziła opinie i pragnienia dotyczące tej organizacji. Jedni domagają się krwawej zemsty w formie bombardowania, inni rozmów i negocjacji. Na pewno nikt nie chce, by podobne wydarzenia miały w przyszłości miejsce, by ktokolwiek jeszcze zginął z rąk terrorystów. W mediach, podczas spotkań polityków, w prywatnych domach, wymieniane są opinie, jak można temu zapobiec. Problem w tym, że niewiele osób w świecie zachodnim, w tym polityków, dziennikarzy, czy specjalistów tak naprawdę wie, czym jest ISIS, do czego dąży i jaki przyświeca mu cel. Traktowanie tej organizacji jako kolejnego wcielenia Al Kaidy, czy też kółka zrzeszającego psychopatów okazało się błędne.

Owszem, w szeregi Państwa Islamskiego trafiają rzesze niezrównoważonych młodzieńców z całego świata, którzy są jednak wykorzystywani w określonym celu. Choć jest on szalony, powinniśmy przez chwilę poważnie się nad tym zastanowić. Dla ISIS głównym celem działania jest całkowite zniszczenie niewiernych. Wszystkich. Na całym świecie.

Skąd się wzięło? Jakie ma zamiary? Niby proste pytania, na które jednak zaledwie garstka ludzi zna odpowiedź. Kilka miesięcy temu szef Operacji Specjalnych USA na Bliskim Wschodzie przyznał, że nie tylko nie potrafimy zniszczyć tej ideologii, na razie nie jesteśmy jej nawet w stanie zrozumieć. Pojawia się wiele określeń Państwa Islamskiego i choć wszystkie w jakimś stopniu oddają jego prawdziwy charakter, żadne nie jest precyzyjne. Być może właśnie ta niewiedza przyczyniła się do błędów strategicznych popełnianych przez wojska sprzymierzone w tamtym rejonie świata. Być może nasza niewiedza i nieumiejętność oceny sytuacji sprawia, że do tej pory każde działanie wojenne tylko wzmacniało ISIS.

Państwo Islamskie kontroluje obecnie obszar większy od dużego kraju europejskiego. Każdego dnia na jego granicach stają kolejni młodzi ludzie pragnący walczyć w szeregach dżihadystów. Na szczęście są to coraz mniejsze liczby. Jesienią ubiegłego roku były to tysiące każdego dnia. Dziś setki. Tylko i aż.

Nasza niewiedza na temat ISIS jest w dużym stopniu zrozumiała. W końcu niewielu stamtąd powróciło, by opowiedzieć, co jest w środku. Słabo znamy przywódców, którzy nie pokazują się raczej w oficjalnych filmach propagandowych, nie występują publicznie. Spotkanie z żołnierzem ISIS zwykle kończy się śmiercią jednej ze stron. Możemy więc tylko domyślać się, że odrzucają jakikolwiek pokój. Nie są w stanie zmienić się, przeobrazić, nawet jeśli oznacza to dla nich przetrwanie. Łakną krwi niewiernych i przekonani są, że w zbliżającym się końcu świata odegrają główną rolę.

Według coraz większej liczby specjalistów mieszkańcy Zachodu błędnie postrzegają Państwo Islamskie jako nową organizację terrorystyczną, przedłużenie i wcielenie Al Kaidy. Wprawdzie dżihadyści z ISIS szacunkiem otaczają pamięć Osamy bin Ladena, to w większości gardzą ideami, metodami i liderami obecnego wcielenia jego organizacji. Bin Laden traktował terroryzm jako prolog do wprowadzenia kalifatu, ale nie spodziewał się jego powstania za swego życia. Jego organizacja była elastyczna, działała w rozproszeniu i składała się z wielu niezależnych komórek. Państwo Islamskie potrzebuje własnego terytorium podzielonego na prowincje i struktur administracyjnych podzielonych na cywilne i wojskowe. ISIS działa na wzór regularnego państwa prowadząc szkoły i handel, co zauważono dopiero niedawno.

Poza tym przez długi czas nie zauważano, że Państwo Islamskie czerpie z nauk religijnych pochodzących z VII wieku. Odrzucono wszystko, co powiedziano, napisano później. Bin Laden też prowadził wojnę religijną, ale był mocno zakorzeniony we współczesnym świecie. Korzystał z jego osiągnięć, wiedział czego chce, stawiał warunki. Terror służył osiągnięciu konkretnego celu. Jego żołnierze śmiało poczynali sobie w nowoczesnym społeczeństwie – w końcu Mohamed Atta dzień przed porwaniem samolotu i skierowaniem go w jedną z wież World Trade Center robił zakupy w Walmarcie i zjadł obiad w Pizza Hut.

Język, którym posługują się liderzy ISIS wyjęty jest żywcem z najstarszych, świętych ksiąg i odwołuje się do wczesnych wcieleń Islamu.

Przykładem może być odezwa, by niszczyć własne pola uprawne i zatruwać wodę dopiero w przypadku odwrotu armii Państwa Islamskiego. Dopóki to nie nastąpi, należy to robić na terenach wroga, niszczyć wszystko na wszelkie sposoby i nie okazywać miłosierdzia.

Religia jest podstawą funkcjonowania ISIS. Każda decyzja, każde działanie odnosi się do słów Proroka. I choć współcześni Muzułmanie w większości odrzucają tę ideologię, otwarcie się jej przeciwstawiają, to błędem okazały się próby przekonania opinii publicznej, że ISIS z Islamem nie ma wiele wspólnego. Doprowadziło to do wielu nieporozumień i błędów strategicznych.

Kalifat ogłosił w ubiegłym roku, że granice w Syrii i Iraku są tymczasowe, a otoczony nimi teren to miejsce, gdzie "dobrzy" Muzułmanie mogą znaleźć schronienie i żyć według zasad i praw opisanych w dawnych pismach. Zdecydowana większość Muzułmanów, podobnie jak Chrześcijan i Żydów, funkcjonuje w zgodzie ze zmienionymi, dostosowanymi do XXI wieku naukami. W większości ignorowane i zapomniane zostały wczesne teksty, wypełnione przemocą i krwią. Dla zwolenników i wyznawców ISIS właśnie te wczesne teksty stanowią wartość największą. Państwo Islamskie przypomina nieco fanatyczne sekty funkcjonujące w małych miasteczkach i przygotowujące się na nadejście Sądu Ostatecznego.  Problem w tym, że w Islamie sąd ostateczny zwany w Koranie również dniem ostatnim, oznacza śmierć wszystkich niewiernych. A sam ISIS nie ma zamiaru biernie czekać i chce, by proroctwo wypełniło się jak najszybciej. Wrogami są nie tylko mieszkańcy Zachodu, ale również Muzułmanie, którzy prawa ludzkie wznieśli ponad prawo szariatu.

Według zwolenników ISIS funkcjonujący w obecnej formie kalifat jest konieczny, gdyż każdy inny naród świata chce zniszczyć i upokorzyć ich sposób życia. Według nich posiadanie własnego państwa jest jedynym sposobem na prowadzenie spokojnego życia zgodnie z naukami Proroka. Państwo to musi wciąż się powiększać kosztem innych. Walka jest jedynym sposobem przetrwania, choć z drugiej strony ataki terrorystyczne mają nas do walki zniechęcić.

Według ideologii ISIS zabicie ponad 130 osób w Paryżu miało uratować miliony wyznawców. Miało nas przestraszyć, zmusić do uległości i doprowadzić do wstrzymania działań militarnych w Syrii, głównie na terenach podległych Państwu Islamskiemu.

Od czasu wielkich wojen religijnych na terenie Europy upłynęły wieki i świat zachodu nie chce uwierzyć, że we współczesnym świecie ktoś mógłby w imię wyznawanej religii szerzyć śmierć. Osoby mówiące, że Muzułmanie ślepo poddają się starym naukom są spychani na margines, bo to, co głoszą, jest niepoprawne politycznie. Środowiska akademickie przekonują, że Islam był odpowiedzią na nierówności społeczne, wyzysk i prześladowania. Podobnie jak większość pozostałych religii świata. Utrzymują, że wydarzenia te należą do przeszłości, a współczesne oblicze wyznawców tej religii jest inne. W dużej mierze mają rację i takie spojrzenie jest również niezbędne, by właściwie ocenić obecne wydarzenia. Jednak skupianie się wyłącznie na historii i odrzucanie ideologii jest błędem. Wychodzimy z założenia, że jeśli fanatyzm religijny nie gra żadnej roli w głównych stolicach zachodniego świata, to nie jest on również ważny w innych częściach globu. Takie podejście okazało się krótkowzroczne, bo nagle, ku naszemu przerażeniu, okazało się, że zamaskowany wyznawca ISIS obcinając głowę niewiernemu jednak robi to z pobudek religijnych.

Większość Muzułmanów i reprezentujących ich organizacji na całym świecie odrzuciło ideologię Państwa Islamskiego. To dla nas pocieszające, że nie mają oni zamiaru dołączyć do świętej wojny. Jednak w opinii osób badających Islam wypowiadane przez nich opinie są wynikiem zawstydzenia i politycznej poprawności. Nie chcą przyznać, że postępowaniem członków Państwa Islamskiego kierują fragmenty ich własnych świętych ksiąg mówiących o zniewoleniu niewiernych, obcinaniu głów. Fakt, napisane w innych czasach, czasach walki i podbojów. Jednak tam są i właśnie na nowo znalazły swych wyznawców. Większość współczesnych Muzułmanów nie chce mieć z tym nic wspólnego, nie są jednak w stanie zaprzeczyć, że w starodawnych tekstach znaleźć można dokładna instrukcje postępowania wobec niewiernych. Powtarzają tylko cały czas, że Islam to religia pokoju.

Traktowanie Państwa Islamskiego jak Al Kaidy doprowadziło do wielu błędnych decyzji. Koran wymienia ukrzyżowanie jako najlepszą karę dla wrogów Islamu. W dziewiątym rozdziale Świętej Księgi znajduje się instrukcja, by zwalczać Chrześcijan i Żydów aż się poddadzą i uznają wyższość Muzułmanów. Prorok tak właśnie postępował i posiadał wielu niewolników. Liderzy ISIS traktują te nauki jak nakaz i bardzo poważnie odnoszą się do słów Mahometa.

Zanim na terenie Iraku i Syrii powstał kalifat, przestrzeganych było ok. 20 proc. praw szariatu. Wraz z powstaniem Państwa Islamskiego sięgnięto po resztę. Wcześniej złodziej przyłapany na gorącym uczynku nie tracił ręki. Teraz jest to na porządku dziennym. Niewolnictwo, jeśli istniało, było dobrze skrywane przed światem. W tej chwili jest powszechne, a ISIS dodatkowo czerpie na tym procederze korzyści majątkowe. Wraz z powstaniem kalifatu radykalni Muzułmanie z całego świata zaczęli masowo ściągać na jego teren i wprowadzać stare prawa, bo to ich obowiązek.

Czystość ideologiczna ISIS ma dla nas pewną wartość. Jako wrogowie jesteśmy w stanie do pewnego stopnia przewidzieć kolejne działania tej organizacji. Bin Laden był nieprzewidywalny. W jednym z wywiadów w CNN w latach 90. zapytany o przyszłe plany odpowiedział: "Zobaczycie i usłyszycie o nich w mediach, jeśli Bóg pozwoli". ISIS natomiast otwarcie zapowiada swe kolejne posunięcia, a nawet jeśli tego nie robi, to jesteśmy w stanie z dużą dozą prawdopodobieństwa je przewidzieć. Wszystko bowiem zapisano w dawnych księgach. Owszem, nie jesteśmy w stanie przewidzieć miejsca kolejnego ataku, ale wiemy jak ma zamiar rządzić, co chce zdobyć i jakimi sposobami. To już dużo, musimy tylko tę wiedzę odpowiednio wykorzystać. Tego jednak nie potrafimy. Może nie chcemy.

Co możemy zrobić?

Możemy nie robić nic, co nie jest najlepszym rozwiązaniem.

Powinniśmy dążyć do unicestwienia kalifatu, ale to nie jest takie proste.

Nawet wysyłając wojska i likwidując Państwo Islamskie nie zniszczymy ideologii. Dżihad wciąż będzie prowadzony, ale z ukrycia. Tylko w niewielkim stopniu ograniczymy zamachy terrorystyczne. Poza tym, by osiągnąć ten cel musielibyśmy użyć wielotysięcznej, międzynarodowej armii, co w obecnych czasach będzie bardzo trudne, bo żaden polityk nie chce wysłać żołnierzy tam, gdzie jego śmierć może być nagrana telefonem komórkowym i umieszczona w internecie.

Alternatywą jest zagłodzenie Państwa Islamskiego. Nie dosłownie. Chodzi o odcięcie od świata, zamknięcie szlaków handlowych, bezwzględne ściganie osób, grup i krajów dających mu wsparcie. To oznaczać będzie mniej pieniędzy, mniej broni, mniej wyznawców, a w końcu ograniczenie znaczenia ISIS. Ten sposób jest o wiele trudniejszy, niż wysłanie wojska. Być może nawet droższy. Na pewno dłuższy, bo zajmie kolejne minimum 10 lat. Problem w tym, że w ten sposób nie stracimy tysięcy żołnierzy, ale ucierpią na tym cywile ginący w kolejnych zamachach.

Cokolwiek zrobimy, słono za to zapłacimy. Nie mamy wyboru, wojna już trwa. Pojawia się tylko pytanie, czy chcemy krótkiej, gwałtownej, krwawej z udziałem żołnierzy? Czy długiej, rozłożonej na wiele lat z podobną liczbą ofiar wśród cywilów?

Wszystko to trudne wybory. Zwłaszcza, że każdy wiąże się z ryzykiem utraty tego, co przez wieki z trudem jako ludzkość zdobywaliśmy.

Na podst. ibtimes, theatlantic, mirror, wikipedia,
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor